Rozdział 11, IV.

405 26 2
                                    

Uznałam, że rozstanę się z ciekawskimi przyjaciółmi i wrócę do domu. Było ciemno, trochę zimno, a ja sama zgłodniałam po całym dniu latania za zabijającymi siebie nawzajem zwierzętami. Ciągle zastanawiałam się, czy nie powiedzieć Liamowi o Monroe. Z tego co udało mi się wywnioskować, kobieta próbowała zwiększyć armię łowców. Wiedziała o świecie nadprzyrodzonym, może nawet o stadzie Scotta. Gdyby wiedziała, że jestem ptaszkiem, który promienieje za każdym razem, gdy usłyszy ,,AaAaaAAA wspomnieniaa'' to proponowałaby mi powrót do polowań? Raczej nie. Wzięłam głęboki oddech, by poukładać myśli w głowie. Niestety było to ciężkie, zważając, że moja głowa to ostatnio tylko i wyłącznie kupa bałaganu. Gorsza niż w moim pokoju. 
- Ona o nas wie. 
Zmarszczyłam brwi, zapominając, że przecież miałam rozdwojenie jaźni.
- Kto i co o nas wie? - zapytałam, jakby było normalne, że mityczna papuga ma głos. 
- Banshee wie. 
- Ej, no czemu nigdy nie możesz powiedzieć o co chodzi, tylko gadasz pojedynczymi słowami? Nie brzmi to super tajemniczo, jest to irytujące. 
Pierwsza mini sprzeczka z Feniksem zaliczona. A wy co, dalej wygrywacie kłótnię pod prysznicem?
- Skoro nie masz więcej super zagadek to chociaż daj mi swoją opinię na temat Monroe. - skrzyżowałam ręce na piersi, czując nieprzyjemny chłód. 
- Nigdy, przenigdy nie kieruj się słabością. 
- Dziena. - przewróciłam oczami. - Nie zrobiłam tego ani razu. 
- Uważasz, że jesteś zaradna, ale ciągle wracasz do tego, jak to cię rodzice nie skrzywdzili. Podejmujesz racjonalne decyzje, jednakże w chwilach najbardziej ryzykownych poddajesz się słabości. 
Przystanęłam na chodniku. Zamurowało mnie, a to naprawdę rzadko się zdarza. To taka dokładna analiza, że aż zabolało. 
- Dlatego każesz mi wracać do wspomnień. - spojrzałam przed siebie, nie zauważając, kiedy zaczęłam wpatrywać się w szarawe cegły. - By pokazać mi, jaki negatywny skutek wywiera na mnie przeszłość. 
- Przebacz wszystkim, którzy dopuścili się zdrady wobec ciebie i twojego poranionego serca. Musisz trochę skamienieć, by zrozumieć ideę świata. Równie tego nadprzyrodzonego jak i normalnego. Choć normalność to pojęcie względne. 
Przytaknęłam do siebie, zapewne wyglądając jak szaleniec. Czas najwyższy na zmiany.

Wojna światów | Liam Dunbar [KONTYNUACJA NA PROFILU]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz