Rozdział 27.

1.3K 74 5
                                    

- Myślisz, że przywrócili Scotta? - zapytał Liam, gdy byliśmy w windzie. 

- Już dawno czas minął. - spojrzałam na zegarek, który wskazywał zero minut i zero sekund. - Na pewno to zrobili. Zresztą wy wszyscy jesteście nieśmiertelni. - wzruszyłam ramionami. - Na moje obliczenia powinniście być martwi w momencie przemienienia Scotta w wilkołaka. To samo tyczy się ciebie. Nawet nie wspomnę o Stilesie. Dziwnie nieśmiertelny człowiek. - zmrużyłam oczy.

Liam patrzył na mnie ze zmarszczonymi brwiami, jakby zastanawiał się, dlaczego tak myślę. Jednak zamiast mnie o to zapytać wolał sam o tym myśleć. No niech będzie. 

- Powiemy Kirze o jej matce? - zapytał nagle. 
- Musimy. - spojrzałam na niego przelotnie.
Ucichliśmy, gdy tylko weszliśmy do kostnicy. Nasz wzrok od razu skierował się na Kirę i ta od razu wyczuła, że coś jest nie tak. 

- Co? - zapytała. 
- Twoja matka... - zaczął Liam. - Jest ranna. 
O no nie wierzę. Po tylu przekazywanych okropnych wiadomości oni nadal robią to w sposób, jakby świat spadał do Czarnej Dziury. Spojrzałam na Liama, a ten na mnie. Odeszliśmy bardziej na bok, bym mogła mu to w twarz powiedzieć.

- Coś się stało? - zapytał zatroskany. 

- Kto cię uczył przekazywania wieści? 

- No ty. 

- Co? - zmarszczyłam brwi, ale zrozumiałam, że żartował, gdy tylko uśmiechnął się rozbawiony. - Liam, normalnie boki zrywać. 

- Wiem, jestem zabawny. 

Uderzyłam go w ramię, bo nie spodziewałam się, że będzie miał nastrój na jakiekolwiek żarty. Pokręciłam głową i podeszłam do Scotta. Ciekawe czy ktoś jeszcze oprócz mnie zauważył, jak bardzo wystraszony on był. Co się działo w jego głowie, gdy my tropiliśmy Dobroczyńcę? Tę zagadkę zostawię dla jego przyjaciół.

➖🕒➖

Siedziałam w swoim pokoju, wisząc nad głupią kartką od Dobroczyńcy. Od myślenia już mnie głowa bolała. 
- Nie no, nie wiem. - wyrzuciłam ołówek w kąt. 

Miałam ciężki oddech, bo ciągle zadawałam sobie to pytanie, które nurtowało nie tylko mnie. Postanowiłam, że spotkam się z mistrzynią odpowiedzi na jakiekolwiek pytania. Wzięłam telefon i szybko wysłałam SMS-a do Liliany z prośbą o spotkanie. Odpisała jak strzała, co nie bardzo mnie zdziwiło. Zmieniłam ubrudzoną bluzę i zeszłam na dół. Tam napotkałam przeszkodę - moją mamę. Uniosła brew, a ja jedynie patrzyłam na nią. 
- Wybierasz się dokądś? - spojrzała na zegarek szybkim ruchem głowy. - O dwudziestej drugiej? 
- Nie. Chciałam drzwi poobserwować. 

- Vivian Madelaine Constance Griffin, póki mieszkasz pod moim dachem, zgadzasz się na moje warunki. Nie chcę, żebyś wychodziła na dwór nie wiadomo gdzie i nie wiadomo z kim. 
Ale to trzecie imię mogłaś mi darować. 

- Dlaczego tak nagle ci to przeszkadza? - zmarszczyłam brwi. - Jak dotąd wychodziłam o tej godzinie i nie miałaś nic przeciwko. 

- Było tak, póki nie zorientowałam się, że przyjaźnisz się z nadprzyrodzonymi istotami. - oparła ręce na biodrach.

- Z jednym. - poprawiłam ją. - Jest to tylko jedna osoba. Zresztą idę spotkać się z Lilianą. Chcesz dowodu? Sprawdź swoje urządzenie namierzające, bo w tym to ty jesteś świetna. W szpiegowaniu innych.
Wyminęłam ją i wyszłam z domu, trzaskając drzwiami. Może byłam za ostra, ale to nadal nie dawało jej prawa do śledzenia mnie. No i poza  tym, Liliana też jest istotą nadprzyrodzoną. Wiedziałam, że moi rodzice mieli tego świadomość, ale jak na złość milczeli. 

- Griffin, zwolnij. - usłyszałam za sobą. 

Odwróciłam się i zobaczyłam uśmiechającą się Lilianę. Byłam tak zła, że nawet nie zauważyłam, kiedy przemieściłam się do lasu. 
- Ile można na ciebie czekać? 

- No nie wiem, a ile kilometrów na sekundę zapylasz? - pokręciłam głową z lekkim uśmiechem, ale zaraz spoważniałam. - Co się stało? 
- Musisz mi pomóc podjąć decyzję. Już  mam dość myślenia o tym. 
- Jaką? 

- Po której stronie stanąć? 

- Wiesz, prościej by było, gdybyś zapytała siebie, kto daje ci więcej wsparcia. Czasami nie da się przestrzegać zasad, a nawet musisz kilka złamać, by wiedzieć, co jest słuszne. Nie patrz na rodzinę czy przyjaciół. Przede wszystkim musisz wiedzieć, co czujesz. 

Liliana Szekspir. 

- Liliana. Właśnie wybrałam stronę. 

Wojna światów | Liam Dunbar [KONTYNUACJA NA PROFILU]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz