Tak jak się spodziewałam, Theo w zamian za informacje żądał rozwalenia miecza w części. Mina Liama i Masona nie wydawała się zadowolona z jego propozycji.
- Nie ma takiej opcji. - Mason kpił z chłopaka.
- To ja rozdaję karty.
- Siedzisz w celi. - wskazał na kraty. - Nie masz kart.
- Chcecie informacji o Douglasie. - Theo był innego zdania. - Zniszczcie miecz.
- Ktoś inny chce negocjować? - Mason spojrzał na nas bezsilny.
Zerknęłam na Liama, a on na mnie, po czym oboje przenieśliśmy wzrok na Theo.
- Zniszczcie miecz. - powiedział po raz drugi.
Podeszłam do krat, obserwując chłopaka. Pewny siebie, bezczelny, zarozumiały gnojek, który wiedział, że dopnie swego.
- Zniszczycie, a zacznę gadać. - popędzał. - No dalej. Nie chcę dołączyć do watahy. - wstał z ławki. - Nie chcę niczyjej mocy. Chcę przeżyć.
- Skąd mamy wiedzieć, że nie uciekniesz? - zapytał Mason.
- Bo go nie wypuścimy. - przejechałam palcem po brudzie na kratach. - Powie nam z celi.
- To musicie mnie jakoś zachęcić. - spojrzał na miecz, trzymany przez Liama.
Liam specjalnie przeszedł na mnie wzrokiem, by poszukać zgody albo rady, czy robi dobrze. Pokiwałam głową, dając mu tym samym znać, że i tak nie mamy więcej lepszych pomysłów. Blondyn poczuł się zdeterminowany i odszedł parę kroków dalej. Westchnął, jeszcze chwilę zastanawiając się, czy aby na pewno był to dobry pomysł. Ostatecznie przekręcił jelec miecza, co spowodowało, że całe ostrze upadło na podłogę w częściach.
- On jest Löwenmenschem. - zaczął gadać, gdy tylko poczuł wolność od Liama.
- Co to jest Löwenmensch? - zapytał Liam.
Poczułam ogromne ciepło w klatce piersiowej. Zupełnie tak, jakby Feniks wiedział o czym jest mowa. Potem do mojej głowy napłynęła fala informacji, co trochę zabolało.
- Pół wilk, pół lew. - odpowiedziałam, dzięki dostępowi do wspomnień poprzednich właścicieli mitycznego ptaka.
- Był częścią Ahnenerbe. - kontynuował Theo. - Projektu Himmlera, który przez okultyzm chciał wygrać wojnę.
Z każdym kolejnym słowem czułam większe ciepło w klatce piersiowej.
Byłeś tam, prawda? - zapytałam w myślach.
Nie potrzebował słów, by mi pokazać, co się działo. On mi to pokazał.Dowódca oddziału, Garrett Douglas, zaprowadził swój oddział w pole. Nie rozumiałam co chciał osiągnąć, póki nie usłyszałam z daleka ,,Jeźdźcy Widmo''. Grenadier, który przyszedł przekazać mu informacje, wyglądał na spanikowanego i już wiedziałam, co widział. Chwilę po tym rozstawili sprzęt i przyzwali dowódcę do siebie. Zmrużyłam oczy i wtedy dostrzegłam wyrwę, zaczynając rozumieć, co chciał osiągnąć. Armia Jeźdźców Widmo brzmiała naprawdę niezwykle, ale mało prawdopodobnie. Do swoich niecnych zamiarów użył grenadiera, by ten przeszedł przez wyrwę. Kręciłam głową na boki, wiedząc, że umrze. To nie był portal z bajek, śmiertelnicy nie mieli prawa się do niego zbliżyć, a czym bardziej - przejść przez niego. W ukryciu patrzyłam na dalsze wydarzenia, również pozwalając ducha winnemu człowiekowi zwyczajnie się zabić. Przeszedł przez zielone światło, jakby to była zabawka i z początku się ucieszył, że nic się nie dzieje, gdy w niej stał. Jednak zaraz zielone płomienie ogarnęły jego ciało, wywalając na trawę obok nóg Hauptmanna. Spokojnie siedziałam w tym samym miejscu, słysząc konie, które wraz z Jeźdźcami się zbliżały. Z wyrwy wybiegł jeden Jeździec, ujarzmiając nerwowego konia. Garret pragnął jego miejsca, więc rozkazał swoim żołnierzom strzelać do niego. Jako stara banshee wiedziałam, że za ten głupi występek pożałują. Znudzony zabawą w żołnierzyki Jeździec zszedł z konia, nakazując swojemu koniowi ucieczkę. Chciał to rozstrzygnąć sam, mieć satysfakcję dla siebie. Widmo wyciągnął dwie bronie i zaczął strzelać, zresztą bardzo celnie, do reszty ludzi. Powoli każdy z nich znikał w zielonym dymie. Widząc, że śmiertelnicy odnaleźli przejście do stacji, gdzie znajdowały się zaginione osoby, przybyli następni. Wyszłam z ukrycia, kierując się do miejsca akcji. Jeźdźcy nie mieli litości dla nikogo. Gdy moja noga stanęła na suchej trawie, wszystko ustało. Garrett został sam, jedynie otaczali go Jeźdźcy. Przewróciłam oczami, ale uznałam, że powinnam mieć w sobie resztki człowieczeństwa i pomóc temu bezmózgowi. Stanęłam przed nim, widząc, że Widmo zdążył zranić go batem.
- Liliana? - zapytał w szoku.
- Zamknij mordę i uciekaj. - zmarszczyłam brwi. - A no i jeszcze coś. - z palca zdjęłam pierścionek i rzuciłam w mężczyznę. - Zabieraj swój głupi pierścionek zaręczynowy. Nie zamierzam wiązać się z idiotą, który próbował przejąć armię Jeźdźców Widmo.
- Nie chcesz zostać moją żoną? - zapytał, podnosząc pierścień z ziemi.
- Uciekaj! - zdenerwowałam się.- Douglas nie pokonał Jeźdźców Widmo. On uciekł. - słusznie zauważył Liam. - Zniszczyliśmy miecz na marne.
- Jeśli to było w tysiąc dziewięćset czterdziestym trzecim roku, to gdzie potem był? - zapytał Mason.
- Douglas wciąż szukał. - zdecydowałam się odpowiedzieć na pytania, które teraz były cholernie łatwe do odpowiedzenia. - Znalazł naukowca, który miał mu pomóc. - chwilę przetrzymałam powietrze, widząc dokładny obraz wszelkich wydarzeń z tamtego roku. - A nawet trzech.
- Skąd wiesz? - Mason zmarszczył brwi.
- Bo tam była. - Theo się uśmiechnął. - Widziała. Niekoniecznie w tym ciele. - westchnął. - Bicz nie wbił się na tyle głęboko, by go zabrać, ale zranił go w plecy. - patrzył na mnie. - Wrzucili go do zbiornika, a rana zakaziła wodę. Wymieszała się z płynem z kadzi. Dzięki temu stał się silniejszy. Moczył się w niej i chłonął moc przez siedemdziesiąt lat.
- Wyszedł z mocą alfy, Löwenmenscha i Jeźdźca Widmo. - Liam nie dowierzał, z kim mamy do czynienia.
- Niespodziewany skutek uboczny.
- Może z nimi walczyć. - chodziłam po pomieszczeniu w tę i we w tę. - Może ich powstrzymać.
- Naziści przegrali wojnę. Dlaczego wciąż ma obsesję? Po co mu ta armia?
Zamknęłam mocno oczy, mając nadzieję, że ktoś odpowie za mnie.
- Nie jest dla nich. - wyratował mnie Mason. - Naziści byli tylko środkiem do celu. Chce jej dla siebie. Swojej własnej nadprzyrodzonej armii.
- Musimy ostrzec Scotta.
Liliana i Douglas... Nie mogę w to uwierzyć.
CZYTASZ
Wojna światów | Liam Dunbar [KONTYNUACJA NA PROFILU]
FanfictionNasz świat dzieli się na dwa typy: Pierwszy - Świat ludzi, którzy żyją niczego nieświadomi. Drugi - Świat nadprzyrodzonych istot, które starają się przeżyć. Nie można żyć w dwóch światach. Jest się albo człowiekiem, albo potworem. Kontynuacja tej...