Rozdział 4, II.

964 47 0
                                    

- Twój stan się poprawia.
Zmarszczyłam brwi, rozglądając się, kto to mówi. Jak zwykle siedziałam w pokoju Liama, ale samego chłopaka nie było. Poza tym.. ja spałam. Pamiętałam, że zasnęłam, gdy tylko Liam objął mnie ramieniem. Powoli podnosiłam się z łóżka, widząc jak trzy cienie zbliżają się do pokoju. Spojrzałam na otwarte okno, więc postanowiłam przez nie uciec. Znajdowałam się na zewnątrz, ale ten dziwny dźwięk nie ustępował. Zobaczyłam ich idących w moją stronę. Zmarszczyłam brwi, zastanawiając się jak to możliwe. 
- Twój stan się poprawia. 

Zerwałam się z łóżka, kompletnie wystraszona i w połowie sparaliżowana. Próbowałam coś powiedzieć, ale tylko czułam, jak drgały mi wargi. Liama nie było w łóżku, co zapewne było powodem mojego koszmaru. Powoli się otrząsałam, ale wciąż czułam lekki strach. Blondyn wszedł do pokoju, ale zatrzymał się, gdy zauważył, że nie śpię. 
- Dzień dobry. - uśmiechnął się, ale zaraz spoważniał. - Coś nie tak?
Nie chciałam mu o niczym mówić, bo by już wydało się to dla niego niepokojące. Uśmiechnęłam się i pokręciłam głową. 
- Która godzina? - rozglądałam się za zegarkiem. 
- Za dwie minuty będzie siódma. - chwycił za czerwoną bluzę, którą ubrał. 
Ja również postanowiłam się przyszykować. Wzięłam wygodne ubrania i po prostu je założyłam. Włosy rozczesałam, by nie wyglądać jak wiedźma. W łazience umyłam zęby i nim się obejrzałam byłam gotowa. 
- Szybka jesteś. - powiedział Liam, schodząc na dół. 
- Mam dużo energii. 
I potwornego stracha. 
- Podwieźć was? - zapytał pan Geyer, biorąc kluczyki do auta z kuchni.
- Nie, przejdziemy się. - wyprzedził mnie z odpowiedzią Liam.
Nic nie powiedziałam, po prostu założyłam buty i wyszłam. Blondyn mnie dogonił, parę razy pytając czy wszystko w porządku. Zapewniałam, że tak, ale w pewnym momencie po prostu kazałam mu zamknąć temat. Do szkoły dotarliśmy idealnie przed dzwonkiem. Mason dostrzegł nas w oddali i zaraz podbiegł. Zaczął gadać o jakiejś książce i stworzeniu, które widział, gdy poszedł do szkoły coś załatwić. Zakładałam, że spotkał Lilianę oraz Lydię, a także wspaniałego Berserka. 
- Kupiłem tę książkę w antykwariacie. - mówił podekscytowany. - Kosztowała dwie stówy. 
- A ty ciągle o tym? - Liam pokręcił głową. 
Szliśmy do klasy, kątem oka spojrzałam na Liama, zastanawiając się, czy wcześniej o tym rozmawiali. 
- Napadł mnie olbrzym w niedźwiedziej czaszce. Trudno o tym zapomnieć. Spójrzcie. - wskazał na idealny rysunek Berserka. - Widzieliście coś takiego? 
- Niee. - pokręcił głową towarzysz. - Nigdy. 
- Jest rozdział do nagual. - drążył temat w klasie. - I też.. 
- Tezcatlipoca¹. - przeczytałam z jego książki. - Pierwsze słyszę. - skłamałam.
Całą trójką poszliśmy usiąść na swoje miejsca, jednak nagle Liliana popchnęła Liama, by ten nie usiadł na swoim krześle. Spojrzała na dziewczynę siedzącą obok niego i zacisnęła szczękę. Szybko przechwyciła jej książkę i coś zdrapała z krzesła Dunbara. Podeszła do dziewczyny, patrząc na nią chłodnym wzrokiem. Jej książkę z najprawdopodobniej gumą w środku, specjalnie zamknęła, by ta się posklejała i rzuciła jej na ławkę. 
- Jesteś jeszcze w przedszkolu? - zapytała rudowłosa. - W takim razie baw się dobrze. - ostatni raz na nią spojrzała ozięble i usiadła na swoim miejscu.
Po raz pierwszy zobaczyłam, jaki z Liliany badass. 

Tezcatlipoca¹ - Według mitycznych przekazów był bogiem-stwórcą i Słońcem Ziemi w pierwszej epoce świata oraz jednym z czterech synów boga-kreatora, dwoistego stworzyciela świata składającego się z męskiego pierwiastka (Pan Dwoistości) i żeńskiego (Pani Dwoistości).

Wojna światów | Liam Dunbar [KONTYNUACJA NA PROFILU]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz