Rozdział 40, IV.

327 21 0
                                    

Liam podszedł do monitora, gdzie był pokazany obraz z kamer. Patrzyłam przed siebie, gdy nagle usłyszałam wołające mnie szepty. Odwróciłam głowę, myśląc, że to Liam, ale zajęty był oglądaniem Nolana. Jakkolwiek to brzmi. 
- Vivian. 
Chyba rozpoznawałam ten głos. Zdecydowałam się iść za jego śladem. 
- Tak, w tę stronę. 
Weszłam z powrotem do łazienki. Kroki starałam się stawiać powoli, bo tak naprawdę nie wiedziałam co mnie czeka. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, wtedy mój wzrok utkwił w stworzycielu mitycznego ptaka, który był moim odbiciem w lustrze.
- Feliks? - zmarszczyłam lekko brwi, zastanawiając się nad jego obecnością. - Coś się stało?
Miał grobową minę, jakby po raz kolejny zabito mu najbliższą osobę. Wystraszyłam się, bo myślałam, że na kogoś z moich bliskich czyha gwarantowane niebezpieczeństwo.
- Przestań panikować. - mówił łagodnym głosem. - Potrzebuję, żebyś była w pełni świadoma swoich decyzji. Cokolwiek by się nie działo, utrzymaj emocje na wodzy. 
- Ale.. - chyba nic do mnie nie docierało. - Czemu? 
- To coś jest tu z wami i wpływa na ludzi. 
Od razu przypomniałam sobie dziwne zachowanie policjantki, która tępo wpatrywała się w okno bez jakiejkolwiek świadomości. Niczym zombie. 
- Czy możesz opowiedzieć mi nieco więcej? 
Feliks spojrzał za moje plecy i się gdzieś rozpłynął, jakby był kurzem. Przekręciłam głowę i przewróciłam oczami. 
- Ty też potrzebujesz specjalnej opieki? - naśmiewał się Theo. 
- No, potrzebuję. Czemu pytasz? - chciałam wyminąć chłopaka, ale złapał mnie za ramię. 
- Wiem, że byłaś wtedy na tym parkingu prywatnego terenu. - szepnął, jakby ktoś miał zaraz usłyszeć. 
Zachowałam stoicki spokój, tak jak prosił o to Feliks. Przez Theo nie dowiem się, dlaczego mam utrzymać wybuchowe nerwy na wodzy, ale to już szczegół. 
- Ludzie czasem tracą rozum. - przyznałam się do winy. 
- Aha. I dlatego pozwoliłaś im na pojmanie mnie?
- Jesteś dupkiem. Czego się spodziewałeś? Że przyniosę ci kwiatki i czekoladki, by świętować najlepszą przyjaźń w galaktyce? - wyrwałam się z uścisku. - Nie zamierzam cię przepraszać, a jeśli masz ochotę to idź powiedz Liamowi. - nie udało mi się opanować, byłam zła. - Szczerze, gdybym miała jeszcze jedną szansę to pozwoliłabym im na to ponownie. 
- Wiem, że jesteś wściekła za to, co zrobiłem tobie i twojemu stadu. - w przeciwieństwie do mnie, Theo mówił normalnym, monotonnym głosem. - Ale nie możemy żyć w niechęci do siebie nawzajem. - wyciągnął rękę. - Zatopmy spór i zapomnijmy o przeszłości.
Wpatrywałam się w jego dłoń, aż w końcu zdecydowałam się ją uścisnąć. Faktycznie trochę nas niepotrzebnie dzieliło, a w tych mrocznych czasach przydałoby się mieć więcej sojuszu niż wrogów. 
- Niech żyje Theo. - powiedziałam sarkastycznie, na co się zaśmiał. 
Wyszliśmy z łazienki i udało nam się dotrzeć do niefortunnego zdarzenia. Liam bez opamiętania zabrał mnie pod biurko, by ochronić przed ogłuszającą bombą. 
- Przepraszam Feliks. - powiedziałam pod nosem. 
Wstałam na równe nogi wściekła. Przez dym nikt nie był w stanie zobaczyć moich złocistych oczu. Szłam prosto do celi, gdzie powinien znaleźć się Nolan. Wiedziałam, że to nie on rzucił bombę, ale to on za to zapłaci. 
- Vivian, nie rób tego! 
Przeszył mnie dziwny spokój. Chyba tylko dlatego, że nie miałam kontroli nad własnym ciałem. 
- To teraz będziesz zabierał mi ciało, gdy tylko poświecę oczami? - zapytałam chłopaka. 
- Tak. - odpowiedział mną. Boże, ale to było dziwne. 
Nie przestał kierować się w stronę Nolana. Miałam nadzieję, że zrobi mu coś. Walnie w głupi łeb, nie wiem, pewnie by coś wymyślił. Niestety tego nie zrobił, ale za to powstrzymał młodego łowcę od popełnienia błędu. Kątem oka zauważył coś niepokojącego u dwójki zamkniętych nastolatków. O wszystkim chciał poinformować głowę stada. Wyrwał Nolanowi fioletową fiolkę i złapał za kołnierz, prowadząc do szeryfa.
- Mordownik, tak zwany wilczy tojad. - powiedział do pana Stilinskiego i Scotta, pokazując fiolkę. - Chciał ich zabić. Jest jeszcze jedna sprawa. - Nolana oddał w ręce szeryfa, a sam on wraz ze Scottem poszli do nastolatków w celi. Przy okazji dołączył się ciekawy Liam. - Pokażcie nam swoje oczy. - rozkazał nie za groźnie.
- Nigdy nie mówiłam, że jesteśmy niewinni. - powiedziała zestresowana Tierney.
- Pokażcie. - poprosił tym razem Scott, ale oboje milczeli, więc alfa zaryczał i zaświecił swoimi czerwonymi oczyma. - Pokażcie! 
W końcu oboje pokazali niebieskie oczy, oznaczające morderców niewinnych ludzi. Feliks zrobił to, co należało i oddał mi władzę nad własnym ciałem. Zabrzmi to jak fangirlowanie, ale podziwiałam go. Przez minutę zrobił więcej dobrych rzeczy, niż ja byłam w stanie zrobić w miesiąc. 

Wojna światów | Liam Dunbar [KONTYNUACJA NA PROFILU]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz