Rozdział 25, II.

864 47 1
                                    

Zapanowała cisza po moich słowach, a ja nie chciałam jej rujnować. Albo mi się zdawało, albo naprawdę moja rana robiła się coraz większa. Oparłam głowę na ramieniu Liama, a jemu to nie przeszkadzało. Hayden dziwnie mnie obserwowała, jakby miała ochotę ponownie położyć mnie na tym metalowym łożu. Światła dziwnie zaczęły migotać i usłyszeliśmy znajomy dźwięk. Nie rozumiałam co jeszcze mają do zrobienia z nami Doktorzy.
- Idą tu. - zauważył spostrzegawczy Zack, z naciskiem na spostrzegawczy. - O Boże. - chłopak dotknął srebra, które wyleciało mu z nosa. - Nie. - patrzył jak Doktorzy się do niego zbliżają. - Nie! Nie!
- Zostawcie go!
Liam próbował zainterweniować, ale pociągnęłam chłopaka w dół. Nie wiedział co usiłowałam zrobić i w pewnym stopniu miał wyrzuty o to, że pozwoliłam Potwornym Doktorom zabrać Zacka. Kraty zostały ponownie zamknięte, a Zack zniknął.
- Dlaczego nie pozwoliłaś Liamowi działać? - zapytała Hayden.
- Bo skończyłby tak samo.
Wciąż czułam w oczach Hayden wyrzuty, ale nie mogłam pozwolić na śmierć któregoś z dwojga. Patrzyłam na swoją ranę i chyba powoli przyzwyczajałam się do bólu. Hasztag pro.
- Wracają. - poinformował Liam. - Musicie wstać.
Liam mnie uniósł, dzięki czemu mogłam stanąć na nogach i to samo zrobił z Hayden. Przyznam, że się bałam, co zauważył mój dobry przyjaciel Dunbar, więc postanowił spleść nasze ręce ze sobą i co było najdziwniejsze to fakt, że pomogło mi się to uspokoić.
- Liam? - usłyszałam dziwnie znajomy głos. - Vivian? Hayden?
Theo szedł w naszą stronę i wyglądał jakby się martwił, ale przeczucie mi mówiło, że miał złe zamiary.
- Theo, czekaj! - krzyknął Liam, ale za późno, bo brunet zdążył chwycić klatkę pod napięciem, przez co poleciał do tyłu.
Przez długi czas próbowaliśmy obudzić chłopaka, ale nie reagował. W końcu otworzył oczy, ale naprawdę minęło trochę dużo czasu.
- Theo, wszystko w porządku?
- Ta. - odpowiedział Raeken, łapiąc się za głowę.
Liam puścił moją rękę i podszedł do krat. Obserwował jak jego ''kolega'' podnosi się obolały z ziemi i myśli, jak nas wydostać.
- Sprowadzisz pomoc? - zapytał zbyt ufny Dunbar.
- Ja wam pomogę.
Theo gestem rozkazał Liamowi się odsunąć. Natomiast on sam wziął się w garść i chwycił za kraty. Nie puścił pomimo ogromnego rażenia i niezliczonej ilości woltów. Jego oczy zamieniły się w żółte podczas otwierania bramy i niszczenia jego zabezpieczeń. Gdy je otworzył, głośno ryknął, czując jak przechodzi przez niego adrenalina połączona z ogromną siłą. Po raz pierwszy czułam zdziwienie i nieufność w tym samym momencie.

Wojna światów | Liam Dunbar [KONTYNUACJA NA PROFILU]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz