Rozdział 42.

920 58 1
                                    

Rozwiązanie zagadki, część 2.


Titus Bailey, lat 31. Znalazłam osobę, która zapoczątkowała wszystko, od początku do końca. Raz został aresztowany za awantury w nocy, a potem zniknął za nim jakikolwiek ślad. Jednakże jego adres zamieszkania był aktualny. Jego dom znajdował się niedaleko lasu, w którym ugryzł Scarlett. Resztę informacji dowiem się od niego albo wyciągnę ją siłą.
- To on? - Liam spojrzał na zdjęcie widniejące na ekranie mojego laptopa.
- Tak. A teraz my pójdziemy go odwiedzić. - rzuciłam laptopa, nie zważając czy się zepsuje.
Liama niezły refleks złapał sprzęt. Zamknął go i poszedł w moje ślady.
- Vivian, działasz pod wpływem.. - poczuł lekkie przerażenie, gdy zobaczył, że napełniam strzykawkę żółtym tojadem. - emocji. - dokończył ściszonym głosem. - Nie rób głupstw.
- Zrobiłam głupstwo pozwalając Titusowi odejść, jakby nic nie zrobił. Moi rodzice nie są w tej sprawie lepsi. - schowałam płynny tojad w praktycznie niedostępnej szufladzie. - Zajęli się zabiciem Scarlett zamiast zwyczajnie złapać alfę. Rodzice roku.
Wyszłam z domu, a Liam za mną. Ciągle próbował mnie powstrzymać, mimo że to przez niego teraz czułam ogromny gniew. Najpierw pomaga mi odczytać pamiętnik siostry, a później ,,Nie, nie, co ty wyprawiasz?" Niestety posiadałam instynkt zabójcy, ale to nie oznaczało, że zabijałam niewinnych ludzi. Nawet jako dziecko wybierałam istoty, które popełniły okropne grzechy. Jeśli Bóg istnieje to zrozumie.
- Vivian, ja wiem, że cię naprowadziłem na ten pomysł, ale nie zabijaj go. - stanął przede mną. - Proszę, zrób to dla mnie.
Westchnęłam cicho, patrząc w jego szczenięce oczy.
- Dobrze. - strzykawkę z tylnej kieszeni spodni włożyłam do kieszeni bluzy, wcześniej ją zabezpieczając. - Dowiem się tylko prawdy i znikamy stamtąd.
- Dziękuję. - uśmiechnął się, wierząc w moją prawdomówność.
Przez całą drogę do Titusa, Liam milczał. Nie chciał się słowem odezwać, więc uszanowałam to. Zastanawiało mnie kim była Florence i jakim cudem dopiero teraz się o niej dowiedziałam. Była podobno pierwsza, co czyni ją najstarszą. Aż mnie zaczęło zastanawiać, jakim cudem mnie zostawili przy życiu.
- Gotowa? - zapytał Liam.
Uniosłam głowę z ziemi, mając przed sobą drewnianą chatkę, ewidentnie zamieszkaną. Pokiwałam głową, po czym oboje zbliżyliśmy się do drzwi. Liam zapukał raz, dwa, trzy razy, a za czwartym nie wytrzymałam i kopnęłam w drzwi, rozwalając zamek.
Mężczyzna, na oko po trzydziestce, odsunął się od zasłony, przez którą nas obserwował. Wyglądał na wystraszonego i kompletnie zmieszanego. Warknął na nas, a jego oczy zaświeciły się na czerwono. Liam tylko pokazał mu swoje oczy i chyba to podziałało, bo Titus się uspokajał.
- Titus Bailey? - zapytał nastolatek.
- Tak. - patrzył to na mnie, to na mojego towarzysza. - Kim jesteście?
- Mnie możesz nie pamiętać, ale na bank pamiętasz moją, niestety już nieżyjącą, siostrę. - patrzyłam mu w oczy, by zobaczyć, jakie emocje aktualnie u niego panują. - Niegdyś twój beta, Scarlett Griffin.
- Pamiętam. - ściszył głos. - Próbowałem ją odnaleźć przez te lata. Naprawdę nie żyje?
Wydaje się nie wiedzieć, co się dzieje.
- Mówię niewyraźnie? - uniosłam brwi. - Radzę ci usiąść i opowiedzieć mi o wszystkim.
- Bo co? - zmężniał.
- Ma żółty tojad przy sobie, nie ryzykuj. - ostrzegł go Liam.
- Jesteś łowcą. - połączył nagle fakty.
Po jego minie wywnioskowałam, że się wystraszył. Sądziłam, że to oczywiste, skoro zamienił łowcę w wilkołaka. Niespodziewanie Titus wyruszył ku tylnym drzwiom, ale na szczęście miałam ze sobą betę, który w porę zareagował. Złapał go idealnie przy wyjściu i rzucił na kanapę.
- Nie bawimy się w ten sposób. - Liam poprawił włosy. - Nie jesteśmy tu, by ci zrobić krzywdę albo cię zabić. Moja przyjaciółka chce poznać prawdę.
- Jaką prawdę? - spojrzał na mnie.
On jest głupszy niż wyglądał. Jakim cudem ktoś taki został alfą?
- Co się wydarzyło między tobą a moją siostrą?
- Jak mam zaufać łowcy?
- Tak jak ja to zrobiłem. - Liam spojrzał na mnie kątem oka. - Dzięki temu jeszcze żyję.
Titus wydawał się być nieufny, ale ostatecznie postanowił nam wszystko opowiedzieć.
- To nie Scarlett była celem, tylko ich druga córka. - wyznał. - Ty. - jego brązowe oczy zerknęły na mnie. - Nawaliłem, bo spanikowałem. Straciłem trzeźwy umysł. Byłyście tak podobne, że nie zauważyłem, że kolor włosów się nie zgadza i że goni mnie kompletnie inny łowca.
- Celem? To już wcześniej go sobie wyznaczyłeś? - Liam zmarszczył brwi.
- Nie, rozkazano mi, ale w ogóle mi się nie opłacało. - pociągnął nosem ze łzami w oczach. - Wymordowali mi rodzinę, bo popełniłem błąd.
- Wymordowali? - podeszłam bliżej. - Kto?
Podnosił głowę do góry ze wstydem patrząc mi w oczy.
- Twoi rodzice.
Serce zaczęło mi bić w nierównym tempie. Chyba nie rozumiałam co się działo albo nie chciałam dopuścić do siebie tej myśli.
- Co?
- Zastawili na mnie pułapkę parę dni przed tym, gdy ugryzłem twoją siostrę. Powiedzieli, że jeśli nie zrobię to, czego mi każą, wymordują moją rodzinę. Zgodziłem się na wszystko. Wyjaśnili, że za kilka dni idą na polowanie z córkami, a ja mam zaatakować blondynkę, miała być ubrana w biały sweter.

- Vivian, na dworze jest zimno. - oburzył się tata. - Ubierz chociaż ten sweter.
- No dobra. - jęknęłam z niezadowoleniem.

- Jednak gdy się zaczaiłem na ciebie, a przynajmniej myślałem, że na ciebie, zostałem zauważony i nim się obejrzałem, uciekałem. - kontynuował. - Ugryzłem ją, bo mnie zaprowadziła w kozi róg. - po policzkach zaczęły mu lecieć łzy. - Gdy twoi rodzice się dowiedzieli, wytropili mój dom i na moich oczach pozabijali wszystkich, których kocham. Tak bardzo cię przepraszam.
On nie żałował tego, że przez niego Scarlett zginęła, tylko tego, że jego rodzinę wymordowano. Sztuczne łzy i udawana skrucha, gdy sobie wszystko przypomina. Nie jest mu przykro.
- Nic się nie stało.
Stało się.
- Dziękuję, że mi wybaczasz. - pociągnął nosem. - Długo czekałem na tę chwilę. - uśmiechnął się.
Ja też.
- Masz coś, co przynależy do mojej siostry? Skrawek kurtki, kosmyk włosów?
Pokiwał głową i wstał z kanapy.
- Chodź ze mną.
- Poczekaj tu. - szepnęłam do Liama.
Titus zaprowadził mnie do jakiegoś pokoju. Zamknęłam drzwi, żeby Liam nas nie zauważył. Mężczyzna stał przy łóżku, nic nie robiąc.
- Wiesz? Tak naprawdę nie jest mi przykro.
- Miałam taką nadzieję. - z bluzy wyciągnęłam strzykawkę, po czym ją odbezpieczyłam. Gdy Titus się odwrócił, wbiłam mu ją w tętnice szyjną, wlewając całą zawartość do jego organizmu. - Dobranoc.
Wyszłam z pokoju, gdy ten upadł na łóżko martwy.
- I co masz? - zapytał, po czym zmarszczył brwi. - Gdzie Titus?
- No to tak. - odchrząknęłam. - Ma w dupie moją siostrę i idzie się zdrzemnąć.
Liam mrugnął kilka razy, czując zażenowanie.
- Przepraszam, że przeze mnie musiałaś coś takiego usłyszeć.
- To nic. - wzruszyłam ramionami. - Było to nieuniknione. A teraz czas na małą rozmowę z moimi rodzicami. - zacisnęłam szczękę.

Wojna światów | Liam Dunbar [KONTYNUACJA NA PROFILU]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz