Rozdział 12, IV.

362 19 3
                                    

Stałam przed drzwiami, czekając aż ktoś postanowi mi otworzyć. Zapukałam po raz kolejny i ostatni raz, znudzona cierpliwością. W końcu dębowe drzwi rozchyliły się, a dziewczyna w nich szeroko się uśmiechnęła. 
- Cześć Scarlett. - odważyłam się na lekki uśmiech. - Mamy chyba do wyjaśnienia co nieco. 
- Co takiego? - przepuściła mnie. 
Weszłam do środka jej domu jak do siebie. Rzuciłam torbę z rzeczami na podłogę i usadziłam się na w miarę wygodnej kanapie. Spojrzałam na brunetkę wyczekująco. 
- No co? - usiadła na stoliku naprzeciwko mnie. - Coś nie tak ze stadem? Szkołą? Masz kłopoty? 
- Kto zabił Florence? - wyjechałam z pytaniem. 
Scarlett milczała. Patrzyła mi w oczy, szukając odrobiny żartu, ale niczego nie znalazła. Byłam poważna i jednocześnie zmęczona, że wiecznie ktoś coś przede mną ukrywa. Uniosłam brew, by pospieszyć dziewczynę i jej odpowiedź. 
- Ja.. - zmieszała się. - No przecież wendigo. 
- Wendigo. - powtórzyłam za nią kpiąco. - Wendigo, oczywiście. 
- Vivian, o co ci chodzi? 
- Walnę prosto z mostu. - oparłam ręce o kanapę. - Ty w swoim pamiętniku napisałaś, że Florence zabiło wendigo. Natomiast sama ona powiedziała mi, że to ja zrobiłam jej niewyobrażalną krzywdę za dzieciaka. Tutaj nasuwa się kolejny wniosek i pytanie. Dowiedziałam się, że mama była wendigo. Więc kto kłamie i po co? 
- Kto ci to powiedział? 
- A czy to ważne? - wstałam gwałtownie, czując jak tętno mi przyspiesza. - Odpowiedz mi na pytanie, Scarlett. - sięgnęłam jedną ręką do kieszeni. 
- Florence kłamała. - zacisnęła oczy wstając. - Jeśli widziałaś ją po śmierci to znaczy, że chciała chronić mamę i twoją miłość do niej. Napisałam to o wendigo zanim sama dowiedziałam się prawdy. Później dopadł mnie wilkołak i nie miałam okazji, by wymazać tę informację. Po drugiej stronie spotkałam Florence, z którą uzgodniłyśmy, że lepiej zwalić winę na ciebie niż na mamę. 
Patrzyłam na nią jak na idiotkę. 
- Coś jeszcze ukrywałyście? Bo zaczynam rzygać wami i Griffinami. 
- Nie, to ostatnie co się dało przed tobą ukryć. 
Wychodzi na to, że wszyscy byli przeciwko mnie. Począwszy od taty a kończąc na Scarlett. Nie miałam więcej pytań ani wahań. 
- Skoro tak to zatem wybaczysz mi to, co zrobię. Ty i tak powinnaś być martwa.
- Co? Vivian, co ty wyga...
Wbiłam jej sztylet, nasączony żółtym tojadem. Patrzyłam siostrze w oczy, by idealnie widzieć, jak uchodzi z niej życie. 
- To nic osobistego. 
Wyciągnęłam sztylet, gdy tylko zauważyłam, że przestała oddychać. Wytarłam niepotrzebną krew w jej bluzkę, oczywiście uważając, by nie zostawić żadnych śladów. Schowałam z powrotem narzędzie zbrodni i wyszłam na zewnątrz. Szybko przystanęłam, widząc znajomą postać. 
- Ja.. 
- Nie musisz mi się tłumaczyć. Doskonale, że stanęłaś po mojej stronie. - pani Monroe uśmiechnęła się do mnie dumnie. - Wszystko widziałam. Mam nadzieję, że nie zostawiłaś za sobą obciążających śladów. 
- Nie zostawiłam. - podeszłam do kobiety. - Potwór dostał to, na co zasługiwał.
- Cieszę się Vivian, że nie masz przyćmionego umysłu.
Ja też.

Wojna światów | Liam Dunbar [KONTYNUACJA NA PROFILU]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz