Rozdział 10.

1.7K 90 4
                                    

Idąc w kompletnej ciszy cały czas patrzyłam na tył głowy Liama. Tuż po paru sekundach otrzymałam wiadomość. Zabrałam swoją rękę od chłopaka i wyciągnęłam telefon. Nadawcą był Dobroczyńca, a treścią - bardziej zdjęciem - nowa lista. Zmarszczyłam brwi, przeglądając nazwiska. Czyli co, tamta lista była nieaktualna?

 Czyli co, tamta lista była nieaktualna?

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Co jest? - zapytał Liam.
Spojrzałam na blondyna, który z niecierpliwością wyczekiwał mojej odpowiedzi.
- Kolejna reklama ze sklepu. - skłamałam. - Nie przejmuj się.
Dunbar ewidentnie nie miał nerwów ani ochoty, by się ze mną wykłócać. Chciał ponownie iść na lekcje, jednak przerwała mu w tym Liliana, która stanęła mu na drodze.
- Przepraszam Liam. - zaczęła. - Mogę porozmawiać z Vivian? Na osobności?
Liam spojrzał na chwilę na mnie myśląc o czymś. Westchnął, a następnie wyminął Lilianę.
- Co się stało? - zapytałam.
- Pamiętasz, jak mówiłam, że Carrie Hudson umrze? - nie czekała na moją odpowiedź. - Nie tylko ona straci życie. Cała masa ludzi zginie. - jej mina była bardzo poważna.
- Skąd..
- Przyśniło mi się to wczorajszej nocy - zatrzymała się. - albo była to wizja. Sama już nie jestem pewna. Nie potrafię ostatnio tego odróżnić. - westchnęła.
Badałam uważnie jej twarz, która zresztą ukazywała przerażenie.
- Wracając do Carrie. - kontynuowała. - Ona nie.. Ona nie..
- Żyje? - dokończyłam.
- Tak. - przełknęła ślinę. - Nie odbiera telefonów ani nie pokazała się w szkole. A nie sądzę, że się spakowała i wyjechała do Japonii robić sushi.
Zacisnęłam lekko szczękę, przypominając sobie noc, w której ją zabiłam z małą pomocą.

➖🕒➖

- Wilcze ziele? - zdziwił się Garrett. - Myślałem, że jest fioletowe.
- Bo jest. - oznajmiłam. - Ten gatunek jest strasznie rzadki.
- I bardzo drogi. - dodała Violet.
- Chcesz powiedzieć, że mam nie dać ciała? - zapytał chłopak z lekkim uśmiechem.
- Nie spudłuj. - odpowiedziała brunetka. - Musisz go tylko drasnąć. Zadziała nawet na alfę.
- Znów zaczynasz? - uniosłam brwi.
- Po co uganiamy się za betą, kiedy na boisku będzie alfa? - Violet spojrzała na mnie, a później na Garretta.
- Za McCallem uganiało się całe stado alf, a on to - podkreślił ostatnie słowo. - przeżył.
- W grę wchodzi duża forsa.
Pieniądze nakręcały Violet, co bardzo mi się nie podobało. Na początku chciała zabić Liama, a teraz Scotta. W obu przypadkach był to beznadziejny pomysł. Nawet nie byłam pewna, czy się nie zawaham, gdy będzie okazja zabicia ich.
- Za betę też. - dopowiedział Garrett.
Blondyn spojrzał na mnie, a następnie wyciągnął sztylet, który był schowany w kiju do lacrosse'a. Violet wzięła żółty tojad, po czym wysmarowała nim niebezpieczny przedmiot.

➖🕒➖

- Liam, zaczekaj! - usłyszałam głos Masona.
Spojrzałam w stronę czarnoskórego, a następnie udałam się w jego kierunku. Chłopak próbował zatrzymać Liama, który zmierzał do wyznaczonego przez siebie celu.
- Co się dzieje? Liam co ty robisz? - zapytałam.
- Popatrz dokąd on zmierza. - odpowiedział mi Mason.
Spojrzałam przed siebie i dopiero wtedy zauważyłam autobus szkolny, który nie należał do Beacon Hills School. Wtedy mnie olśniło. Devenford.
- Brett! - krzyknął Liam.
Blondyn podszedł do wyższego od siebie chłopaka.
- Teraz się zacznie. - westchnął zrezygnowany Hewitt.
- Powiem ci jedno. - zaczął ostro Dunbar. - Powodzenia. - wyciągnął do niego rękę już z bardziej łagodnym wyrazem twarzy.
Postawa Dunbara mnie naprawdę zszokowała, a to rzadko się zdarza. Ze strasznie wściekłym wyrazem twarzy przeszedł na łagodniejszy. Zrobiło to na mnie wrażenie, ale na brunecie chyba nie bardzo, bo zaczął się śmiać.
- To słodkie, Liam. - zakpił Talbot. - Tego uczyli cię na terapii? Że przeprosiny wszystko załatwią? - spoważniał. - Rozwaliłeś auto trenera.
- Zapłaciłem za to. - odpowiedział Liam z zaciśniętymi zębami.
- Jeszcze nie. - pokręcił głową. - Zmiażdżymy cię i to będzie twoja wina.
Spojrzałam na mocno zaciśniętą pięść blondyna, z której kapała krew. Szybko stanęłam między chłopakami.
- Heej, Liam. - patrzyłam na niego, analizując jego twarz. - Jak leci? - pokierowałam wzrok na Bretta. - On musi iść.
Mówiąc to, dałam Scottowi i Stilesowi znak, by go zabrali. Dosyć długo zajęło im domyślenie się o co mi chodziło, ale w końcu ich mózgi zaczęły pracować i go wzięli. Ja także miałam zamiar odejść, jednak głos Bretta mnie zatrzymał.
- Robisz za jego nianię?
Westchnęłam głośno, posyłając mu spojrzenie, które każdy dobrze znał i które mówiło ,,Debilu"
- Wiesz co? - podeszłam do niego. - Miałam ci to dać na meczu, ale teraz ci się bardziej przyda. - wyjęłam z kieszeni kulkę z tojadem i mu wręczyłam. - Smacznego, Talbot.
Odwróciłam się na pięcie, po czym zostawiając go w kompletnym oszołomieniu udałam się do McCalla i Stilinskiego. Bez obaw, kulka działa pod wpływem wyznaczonej siły. To znaczy, że jeśli źle się będzie z nią obchodziło to zwyczajnie pęknie, zabijając wilkołaki wokół. Pomimo, że jest mała to ma ogromny zasięg i rozprzestrzenia się w powietrzu jak wirus.

Wojna światów | Liam Dunbar [KONTYNUACJA NA PROFILU]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz