Rozdział 4, IV.

482 22 0
                                    

Ciężko mi było otworzyć powieki, przez zmęczenie, które pomimo dziewięciu godzin snu mi towarzyszyło. Westchnęłam głośno, przypominając sobie, że przecież dziś mama Liama chciała iść z nami na większe zakupy. Przykryłam twarz kołdrą, nie mając ochoty nigdzie iść. Ta wariatka Cassandra ciągle mnie śledziła, więc unikanie miejsc publicznych to najlepszy pomysł, na jaki wpadłam w całym swoim życiu.
- Wstawaj. - Liam rzucił we mnie poduszką.
Wyłoniłam się spod kołdry, patrząc na niego gniewnie. 
- Sam se wstawaj. 
- Wstałem przecież. - pociągnął za kołdrę, przez co zleciała na podłogę.
- Można spać i bez przykrycia. - zaśmiałam mu się w twarz i przewróciłam na bok. 
Słyszałam, jak westchnął z politowaniem. Zdziwiłam się, gdy cisza zapanowała w pokoju, jednak nic szczególnego sobie z tego nie zrobiłam. W końcu Liam zawisnął nade mną i moje serce przyspieszyło, ale się nie ruszyłam. Tylko zakryłam głowę ręką, by mi nie dokuczał. 
- Spadaj, Dunbar. - machnęłam leniwie palcami.
- Wstawaj, Griffin. - wyszczerzył się, czego nie musiałam nawet widzieć, żeby wiedzieć.
Nic nie odpowiedziałam. Wolałam udawać, że zasypiam, ale ten idiota postanowił się na mnie położyć, nie zważając, że jego cielska było znacznie więcej niż mojego. 
- Złaź ze mnie. - zmarszczyłam lekko brwi. 
- Musimy iść na zakupy po ciuchy. - pocałował moje ramię.
Ha, wpadłam na pomysł. 
- A nie możemy porobić coś innego? - uśmiechnęłam się, patrząc na niego. 
- Na przykład ubrać się i iść na zakupy? - pociągnął za moje ramiączko od podkoszulka
- Nie. - wyszczerzyłam się i zmieniłam nasze pozycje. Teraz ja dominowałam. - Coś zupełnie innego. 
- Vivian, nie mamy na to czasu. 
Przewróciłam oczami.
- Jeszcze nawet nie usłyszałeś, co chcę zrobić. - starałam się brzmieć uwodzicielsko. 
- No dobra. - westchnął, nie mogąc powstrzymać się od malutkiego uśmiechu. - Co chcesz zrobić?
Jak najprędzej wstałam z chłopaka, zeszłam z łóżka, pociągnęłam kołdrę koniuszkami palców i poleciałam do sypialni rodziców Liama, oczywiście tam się zamykając. Przebij to, Panie Doskonały. 
- Naprawdę? - usłyszałam za drzwiami, gdy leżałam już opatulona na łóżku. - Vivian, wiesz że mam klucz do tego pokoju? 
- A po co ci? - gwałtownie się uniosłam. 
- Ja.. Na wszelki wypadek, jakby rodzice się zatrzasnęli. - sam nie do końca potrafił wytłumaczyć. 
- Ta, jasne. - burknęłam pod nosem.
- Słyszałem to. 
Cicho parsknęłam, co zapewne też usłyszał. Już nie miałam innego wyboru, skoro miał rzekomy klucz. Wstałam z dużego łoża i podeszłam do drzwi, otwierając je. Liam stał oparty o framugę ze skrzyżowanymi rękami. Gdy na mnie spojrzał, pokręcił głową, ale nie skomentował mojego zachowania.
- Do pokoju - wskazał na swoją norę. - ubrać się, już. 
- Łee, no dobra. - zrobiłam niezadowoloną minę. 
Poszłam do pokoju chłopaka, a on oczywiście śledził moje kroki, dokładnie obserwując co robię. 
- A nie chcesz, żebym to całe zdjęła? - zaproponowałam, gdy zdjęłam podkoszulek. 
- Uwielbiam, jak się próbujesz wymigać od zwykłych zakupów. - zmarszczył uroczo nos.
- Zadziałało?
- Nie.
Kurde, warto było próbować. Wybrałam jakieś ciuchy, odpowiadające pogodzie. Już nie wspomnę, że co najmniej sto razy przewróciłam oczami. Ubrana poszłam do łazienki, by móc rozczesać włosy i umyć zęby. Gdybym raz sobie odpuściła to, nic by się nie stało. Potrząsnęłam głową, gdy zauważyłam, że zaciskałam coraz mocniej ręce na umywalce. Musiałam się kryć z burzą emocji, inaczej zamkną mnie w Eichen House.

Wojna światów | Liam Dunbar [KONTYNUACJA NA PROFILU]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz