Rozdział 26, IV.

338 17 0
                                    

Okłamałam Liama, że idę do łazienki, bo zostawiłam tam breloczek. Zapewne domyślił się, że takowego nie posiadałam, ale wolał nie kwestionować moich decyzji. W pośpiechu szłam do pomieszczenia, który miał mi posłużyć w uwolnieniu negatywnych emocji. Stanęłam przed lustrem i mój oddech gwałtownie przyspieszył przez natłok wspomnień z dzisiejszego dnia. Gdy wszystko się we mnie skumulowało, niekontrolowanie walnęłam pięścią w lustro, które pod wpływem siły się rozbiło. Waliłam w nie dalej, w ogóle nie zastanawiając się nad konsekwencjami. Przestałam dopiero w momencie, gdy poczułam odłamek szkła wbijający się głęboko w moją skórę. Syknęłam z bólu, ale nie żałowałam. Zamiast pójść z tym do pielęgniarki wolałam to wyjąć na własną rękę. Chwyciłam opuszkami palców zbite szkło i wyrwałam je, zapewne uszkadzając sporo narządów, w tym nerw pośrodkowy. Wyrzuciłam kawałek zbitego szkła na podłogę do reszty jego kolegów i wyszłam z łazienki. Wziętym wcześniej papierem owinęłam ranę. Przez tego starego pajaca nie mogłam się uleczyć natychmiastowo. Myślałam, że wyładowałam wszelkie emocje na niewinnym szkolnym kiblu, ale moje obawy wzrosły, gdy uczniowie zaczęli się zbierać w jednej z sal. Dlaczego miałam dziwne wrażenie, że chodziło o Liama i tych przygłupów z szatni? Podeszłam do jakiejś dziewczyny i szturchnęłam ją. 
- Co się dzieje? - zapytałam nerwowo. 
- Nie wiem. - wzruszyła ramionami. - Nolan i Gabe zaciągnęli tego Liama do klasy. 
Impuls w mojej głowie był szybszy niż racjonalne myślenie. Pierwsze co zrobiłam to przepychanie się przez tę bandę debili. 
- Wynocha. - warknęłam do kogoś, gdy nie chciał dać mi przejść.
W końcu znalazłam się w klasie, ale zaraz ktoś mnie chwycił i odciągnął od trzech chłopców. Widziałam tylko przez ułamek sekundy, jak Liam dostaje w nos. Serce mi zabiło, jakby chciało uciec z mojej klatki piersiowej. 
- Puść mnie. - próbowałam się wyszarpać jednemu z członków drużyny. - Puszczaj. - głos mi się łamał, gdy patrzyłam, jak mojego chłopaka biją dwaj inni uczniowie.
- Pozwolisz nam na to? - zapytał Gabe z cwanym uśmieszkiem. - Pozwolisz jej patrzeć na twoją tragedię? 
Liam nawiązał ze mną kontakt wzrokowy. Z nosa leciała mu krew, a mnie opadła szczęka, gdy zrozumiałam, że wolał dać się pobić niż zmienić w wilkołaka i dać im satysfakcję. Nolan złapał go za buzię i coś mówił, zapewne prowokacyjnego. Po raz kolejny spróbowałam się wyszarpać, ale nie dość, że miałam niewiele sił przez Gerarda to jeszcze czułam totalną bezsilność. 
- Słońce. - próbował się uspokoić blondyn.
- Co?
- Słońce. Księżyc. Prawda.
- Co to ma znaczyć? 
- Nieważne. - Gabe odsunął Nolana od młodego bety i dał mu w twarz. 
- Zostaw go! - krzyczałam. - Nolan, błagam. - spojrzałam na chłopaka. - Dajcie mu spokój. 
- Nie. - odpowiedzieli równocześnie. 
Z każdym uderzeniem czułam jak moje oczy się napełniają łzami. Kopali go po brzuchu, bili po twarzy. Nie dawali mu w ogóle chwili wytchnienia. Krew kapała mu z nosa i ust, a ja? Ja pozwalałam na to.
- Walczysz z tym. - Nolan wyglądał, jakby był pod wrażeniem. - Ale długo nie wytrzymasz.
Liam zaciskał mocno zęby, tłumiąc w sobie gniew. W końcu zobaczyłam nauczycielkę biologii. Myślałam, że to już koniec tortur. 
- Proszę coś zrobić! - patrzyłam błagalnie na kobietę. - Proszę! 
Byłam o krok od ataku paniki, ale jej obecność była nadzieją. 
- Lepiej zostawić to własnemu biegowi. - wyszła z klasy, jakby nic się nie działo.
Niewiarygodne. Gabe złapał Liama za włosy i uniósł jego buzię. Trzęsłam się ze strachu, gniewu i rozpaczy. Nie umiałam się wyrwać chłopakowi, który był dwa razy silniejszy ode mnie. Nie potrafiłam zrobić kompletnie nic. 
- Liam! - mój własny głos rozniósł mi się w głowie echem. - Liam! - bez zastanowienia wołałam blondyna, podczas gdy z moich oczu leciały kryształowe krople. To powinien być moment, w którym uwalniam swój gniew i zwalczam popapranych nastolatków, ale do niczego się nie nadawałam. Obserwowałam unoszącą się pięść Gabe'a i traciłam nadzieję na czyjąkolwiek reakcję. 
- Co tu się do cholery dzieje?! - do klasy wbiegł Finstock. - Odsunąć się! - zabrał Gabe'a od Liama. - Do dyrektorki, ale już! 
Zostałam wypuszczona z uścisku jakiegoś pajaca i mogłam pobiec do swojego ledwo przytomnego chłopaka. Niestety na drodze stanął mi Gabe. Byłam bliska przywalenia mu w mordę. 
- Monroe kazała ci to dać. - wysunął rękę ze srebrną pieczęcią. 
Zabrałam to od niego i rzuciłam gdzieś w bok. Jedyne co mnie interesowało to Liam. Z kapiącymi dalej łzami przykucnęłam przy nim. 
- Co to ma być? - trener spojrzał na wszystkich po kolei. - Wszyscy wynocha! Nie mogę na was patrzeć!
Objęłam obolałego chłopaka za uszkodzoną buźkę. Nie mogłam kontrolować trzęsącego się ciała, dlatego wyglądałam jak galareta. 
- Tak mi przykro. - wyłkałam. 
Mason i Corey podnieśli go, ale choćby na parę sekund nie opuściłam Liama. Na nogach stał, ale ledwo. Odgarniałam mu włosy, które przyklejały się do krwi. 
- Dałeś radę. - pochwalił Mason.
- Jak Clark Kent. - Liam spojrzał na mnie. 
Zamknęłam oczy i pokręciłam głową na boki.
- Właśnie. - dałam upust emocjom. - Jak Clark Kent. - przytuliłam go, zaciskając ręce na jego koszulce.

Wojna światów | Liam Dunbar [KONTYNUACJA NA PROFILU]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz