Rozdział 24, II.

827 51 1
                                    

- Vivian - echem odbiły mi się te słowa. - wstawaj. - potrząśnięto mną. 
Otworzyłam oczy, widząc przed sobą Liama. Podniosłam swoją koszulkę, by sprawdzić ranę na wysokości brzucha. Niestety nie leczyłam się w przeciwieństwie do Liama czy nawet Hayden. Szturchnęłam dziewczynę, by ta również się wybudziła i na szczęście poskutkowało. 
- Gdzie jesteśmy? - zapytała Hayden, rozglądając się. 
Spojrzałam na kraty przed sobą, za którymi znajdowała się dziura w ścianie, zakładałam, że tam znajdowała się upragniona wolność, ale później zerknęłam na resztę pomieszczenia. To miejsce znacznie różniło się od poprzedniego. Bardziej jasno, mniej miejsca i zero jakichkolwiek inkubatorów. Liam spróbował złapać za kraty, które prowadziły zapewne na zewnątrz albo gdzieś, ale były one pod napięciem i prąd poraził chłopaka. Usłyszeliśmy śmiech z tyłu i całą trójką się odwróciliśmy. 
- Wybaczcie. - siedział w ciemności, więc nie byliśmy w stanie zauważyć jego twarzy. - Powinien był was ostrzec. 
- Kim jesteś? - zapytał Liam, ręką chowając mnie za sobą. 
- Mam na imię Zack. Lepiej zapytaj czym jestem. Wszystko w porządku. - patrzył to na mnie, to na Hayden. - Jestem tak samo nieudanym eksperymentem jak wy. Hej, może mi pomożecie? - powoli wyczołgiwał się z cienia, ale nie chodził zwyczajnie, nie potrafił ruszać nogami. - Ludzie w maskach wycieli mi coś z pleców. Nie wiem co, ale nadal coś czuję.
- Mam spojrzeć? - Liam nadal zagradzał mi drogę do chłopaka. 
- A możesz? 
Liam spojrzał na mnie, oczekując zgody, dlatego pokiwałam głową, przy okazji patrząc na Hayden, która również się zgodziła. Blondyn potwierdził nasze decyzje, więc Zack się odwrócił i po prostu uniósł koszulkę. Na jego plecach widniały ucięte, tak jakby, skrzydła. Zmarszczyłam brwi, ale nic nie powiedziałam.
- Ucięli ci chyba skrzydła. - poinformował Liam od niechcenia.
Zack uniósł brwi ze zdziwienia, ale stwierdził, że nic do tego nie doda. Dunbar mając pewność, że obie jesteśmy bezpieczne, podszedł do krat pod wysokim napięciem i spróbował ich dotknąć, ale został porażony prądem, jednakże nie tak mocno, jak wcześniej.
- Nie uciekniemy stąd. - zaśmiał się Zack.
- Wykaż trochę optymizmu. - rzuciłam sarkazmem, układając się wygodniej na ziemi.
- Trochę ciężko, kiedy widziałem, jak wywlekali stąd trzech wrzeszczących ludzi. 
- Co im się stało? - zapytał Liam, siadając obok mnie.
Od dłuższego czasu trzymał się niebezpiecznie blisko mnie i zaczęło mnie zastanawiać dlaczego. Hayden została potraktowana tym samym. 
- Byli porażkami. - odpowiedział człowiek-ważka. - Najpierw zapominasz kim jesteś i co robisz. Potem robisz się agresywny. Dwoje z nich prawie się pozabijało. Jeden miał paskudną szramę, jak ty. - wskazał na dobrze widoczną, okropną ranę, którą mi zrobili Potworni Doktorzy. - Spokojnie - zauważył moją zaniepokojoną minę. - czarna krew jest w porządku. Dopiero kiedy zaczynasz krwawić na srebrno to nie ma już ratunku.
- Rtęć? - dopytał Liam, upewniając się, czy mówią o tym samym.
- Wtedy wiedzą, że jesteś porażką. - potwierdził Zack.
- Ile ich jest?
- Nie wiadomo. - wzruszył ramionami. - Ale ciekawe jak będzie wyglądał ich sukces. To znaczy, w co oni próbują nas zmienić? W coś ze szponami i kłami?
- W coś gorszego. - uświadomiłam sobie, co znaczyły słowa ,,Nie jesteś tym, którego poszukuję''.

Wojna światów | Liam Dunbar [KONTYNUACJA NA PROFILU]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz