Bycie martwą było zaskakująco nietypowe. Żadnego Sądu Ostatecznego nie doświadczyłam, za to chętnie mnie oprowadzano.
- Kim jesteś? - zapytałam, nie rozumiejąc dlaczego szłam za nieznaną mi dziewczyną.
- Powiem ci na końcu naszej wędrówki. - uśmiechnęła się do mnie. - Staraj się mnie nie zgubić. Pokażę ci, jak wygląda świat bez ciebie.
- Ale dlaczego?
- Bo bez ciebie wszystko zacznie powoli podupadać.
Nie rozumiałam o co chodziło, dlatego blondynka zaczęła mi pokazywać. Na początku pokazała mi Liama, idącego wraz z Masonem po szkolnym parkingu. Oboje byli zmartwieni, a blondyn to dopiero nie wiedział co ze sobą zrobić. Poczułam ukłucie w klatce piersiowej. Chciałam go dotknąć, ale moja ręka przeszła przez niego. Zmarszczyłam brwi, bo zaczynało do mnie docierać, że faktycznie umarłam.
- Liam..
- Odpuść. I tak nie słyszy.
Miałam wielką ochotę płakać, a to dopiero był początek super przygody. Obraz przede mną zmienił się i przed sobą widziałam Lilianę oraz Lydię. Znajdywały się w tym samym miejscu, w którym Potworni Doktorzy mnie operowali. Theo wyjął pazury z Lydii, co spowodowało, że ją sparaliżował, a potem spojrzał na Lilianę z zamiarem zrobienia jej tego samego.
- Theo, nie. Nie, błagam cię, nie rób tego!
- Tak dobrze, Liliana? - wbił jej pazury w kręgi, paraliżując ją tak samo jak Lydię. - Przyjemnie? - mówił zawistnie.
Zakryłam usta ręką, nie mogąc uwierzyć w to, co widziałam.
- Liliana! - krzyczałam z nadzieją, że uda mi się coś wskórać. - Lydia!
- Żaden z nich cię nie słyszy. Jesteś martwa, pamiętasz?
- To się dzieje teraz? - czułam jak łzy napływają mi do oczu.
- Tak.
Theo po zobaczeniu tego, co chciał, podszedł do inkubatora z dziwną postacią w środku i strzykawką zebrał zawartość. Miało dziwny zielonkawy kolor.
- Zatrzymaj to. - poprosiłam dziewczynę. - Zakończ i zmień bieg historii, proszę cię. Nie bądź bezduszna.
- Nie jestem bezduszna. - spojrzała na mnie. - To, co ma się wydarzyć, wydarzy się. Pójdziemy za nimi, dobrze?
Pokiwałam niechętnie głową. Plan jakby się zmienił i teraz stałam przy Nemetonie.
- Ruszajcie się. - Theo pchnął obie rudowłose na ziemię, zostawiając je sparaliżowane. - Patrzcie na to. - wstrzykiwał dziwną substancję martwym chimerom. - Myślałyście, że zwariowałyście, co? No to teraz patrzcie!
Powoli wstrzykiwał zieloną ciecz martwej Tracy. Co było zabawne to to, że moje ciało również się tam znajdowało.
- Co on zamierza zrobić? - zapytałam dziewczyny, czując, że ona wiedziała.
- Stworzy własne stado chimer. I czy chcesz, czy nie, będziesz się w nim znajdować.
- Wrócę do żywych? - zmarszczyłam brwi. - Nie chcę służyć temu idiocie. Zdradził Scotta.
- Będziesz wiedziała co robić. - uśmiechnęła się do mnie. - Czas na ciebie.
- Chwila. - stanęłam naprzeciwko dziewczyny. - Kim jesteś?
- Florence.
- Co? Jak to możliwe? Jak umarłaś?
- Jestem twoim aniołem stróżem i obserwuję cię każdego dnia. Umarłam, bo mnie zabiłaś. - miała cudownie, łagodny uśmiech.- Ja cię zabiłam? - zdziwiłam się. - Przecież podobno wendigo cię zaatakowało.
- Czas minął. - ostatni raz zobaczyłam jej uśmiech zanim zniknęła.Wzięłam głęboki wdech z powodu długiego braku powietrza. Spojrzałam na uśmiechającego się do mnie Theo i od razu zmarszczyłam brwi.
- Witaj, śpiąca królewno. - nie było ciężko wyczuć, że ma złe zamiary. - Nawet nie wiesz, jak mi cię brakowało.
Wstałam na równe nogi, lekko się chwiejąc. Spojrzałam na resztę przywróconych do życia chimer. Nie zabrakło osób, które kojarzyłam i jedną, z którą miałam kontakt - Hayden. Wszyscy skierowaliśmy wzrok na Theo.
- Kim jesteś? - zapytała Tracy.
- Waszym alfą. Wy wszyscy - wskazał na nas pustą strzykawkę. - należycie do mnie.
Zostałam zmuszona podążać za Theo. Może to był genialny moment, by zostać podwójnym agentem.
CZYTASZ
Wojna światów | Liam Dunbar [KONTYNUACJA NA PROFILU]
FanfictionNasz świat dzieli się na dwa typy: Pierwszy - Świat ludzi, którzy żyją niczego nieświadomi. Drugi - Świat nadprzyrodzonych istot, które starają się przeżyć. Nie można żyć w dwóch światach. Jest się albo człowiekiem, albo potworem. Kontynuacja tej...