Rozdział 22, IV.

347 21 6
                                    

Przez osłabienie organizmu musiałam poleżeć dziewięć dni w szpitalu. Jednak po powrocie do domu nie wróciłam do szkoły. Cassandra mnie w ogóle nie odwiedziła i jedynym wsparciem jakie miałam był Liam oraz jego rodzice. Leżałam właśnie w łóżku Liama zamierzając odpuścić kolejny dzień szkoły, ale zdawało się, że Scott nie chciał na to pozwolić. Sam beta postanowił ze mną zostać i unikać wszelkiego kontaktu z ludźmi. 
- Liam, Vivian. - zawołał nas zniecierpliwiony Scott. 
Liam udał, że kaszle, przykrywając nas coraz bardziej kołdrą. Uśmiechnęłam się pod nosem i ponownie spróbowałam zasnąć. 
- Jestem chory i chyba zaraziłem Vivian. 
- Nie jesteście chorzy. 
- Naprawdę. Ja umieram, to poważne. - ponownie kaszlnął. - Chyba mam grypę. 
- To nie sezon grypowy.
- N..No to zapalenie płuc. 
- Wilkołaki nie chorują na zapalenie płuc i tym bardziej mityczne ptaki, ale mogą mieć kłopoty za spóźnianie się na lekcje. - zerwał z nas kołdrę, pozbawiając całego ciepła. - No już, wstawać.
Liam uniósł się na łokciach, by spojrzeć przyjacielowi w oczy. Ja nawet nie drgnęłam. 
- Nie sądzę, że powinniśmy wychodzić. Nigdzie. - Dunbar położył swoją rękę na moich plecach. - Już nigdy. - zabrał z powrotem kołdrę od Scotta i nas przykrył. 
- Nie ma znaczenia co teraz o tym myślicie, musicie iść do szkoły. Udawajcie, że nic się nie stało. 
- Udawać? - zmarszczyłam brwi wynurzając się spod grubego materiału. - Mamy udawać? - patrzyłam na Scotta z wyrzutami. 
- Kiedy ktoś przyłapie Supermana bez okularów, on wkłada je na nos i mówi ,,Jestem Clark Kent''.
Spojrzeliśmy na siebie z blondynem. Młody beta niejednokrotnie męczył mnie serią Marvela. 
- Chcesz, żebym włożył okulary? - Liam nie zrozumiał przekazu. 
- Nie. - chwycił nas obu za nogi i zwalił z łóżka. - Macie iść do szkoły i być Liamem Dunbarem i - spojrzał na mnie - Vivian Griffin. Tak jak Superman, Spiderman, Kapitan Ameryka.
- Kapitan Ameryka to po prostu Steve Rogers. Nie musi udawać i tak wszyscy go kochają. - powiedział z lekkim przekąsem blondyn. - A nas nienawidzą za to, że ich ratujemy. 
Scott przy nas przykucnął, a ja oparłam głowę na ramieniu Liama, nadal chcąc się bronić przed pójściem do szkoły. 
- Masz rację. Ratujemy ludzi, dlatego pójdziecie do szkoły i będziecie udawać, że nic się nie stało. Albo znowu ktoś zginie. 
- Przeze mnie. - obwiniał się. 
- I przeze mnie. - dodałam swoje przypominając sobie scenkę na ulicy. 
Odkryłam nogę z bandażem na nim. Rana całkowicie zniknęła, ale lubiłam czuć się jak ''niewinny człowiek''. Scott chciał nam dodać otuchy. Wziął puste plecaki i położył przed nami. Usiadłam na łóżku tępo patrząc w szary materiał z breloczkiem przy zamku. 
- Jeśli boicie się stracić kolejnych przyjaciół, pójdziecie do szkoły. 
Westchnęłam ciężko zaciskając powieki. 

Wojna światów | Liam Dunbar [KONTYNUACJA NA PROFILU]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz