Rozdział 7, IV.

390 24 0
                                    

Chłopcy walczyli z walizką, którą ciężko było zamknąć przez źle poukładane ciuchy.
- Won mi stąd. - odgoniłam ich, gdy mój perfekcjonizm się zniecierpliwił. 
Wywaliłam wszystko na podłogę, by móc poskładać to w równą kupę. 
- To było coś nadprzyrodzonego. - zaczął Liam, nawiązując do stada martwych wilków. 
- Niekoniecznie. Może to tylko infekcja pasożytnicza. Psom w klinice wychodzą gzy spod skóry. 
- Ludzie też je mają? 
- Tak. Wchodzą pod skórę, składają jaja i wyłażą. - alfa wzruszył ramionami. 
Skończyłam składać ubrania Scotta, więc zamknęłam walizkę i na szczęście w ogóle się nie otworzyła. Chłopak uśmiechnął się do mnie wdzięcznie. Usiadłam przy ścianie, wplątując palce we włosy.
- Chcecie o tym pogadać? - zapytał, gdy zauważył, jak z Liamem zerknęliśmy na walizkę. 
- Już gadaliśmy. - wzruszyłam ramionami. 
- Nie o tym. - nawiązał do swojego wyjazdu. 
- Ach, o tym. - Liam uśmiechnął się nerwowo. - O mnie. 
- Tak, o tobie. Twoje kły, twoje oczy, twój wyk. 
- A więc będziemy o tym gadać. - Dunbar spojrzał na mnie z uśmiechem, błagając o pomoc. 
- Pamiętaj swą mantrę. - wstałam z podłogi, czując drętwienie. - Jakie trzy rzeczy nie pozostają długo ukryte? 
- Nie musiałem...
- Jakie trzy rzeczy nie pozostają długo ukryte? - zapytałam ponownie, starając się przypomnieć mu, że często traci kontrolę, a to mu pomaga.
- Słońce, księżyc, prawda.
- Jeszcze raz.
Scott wydawał się być zadowolony z wpływu, jaki miałam na Liama. 
- Słońce - zamknął oczy, biorąc duże wdechy. - księżyc, prawda.
- Tak lepiej. 
Liam spojrzał na mnie, kręcąc głową. 
- Ta dziewczyna ma nade mną władzę. 
- I dobrze. - przyznał Scott. - Ktoś poza mną musi ją mieć. 
Szkoda tylko, że nad sobą nie umiałam tak panować.

Wojna światów | Liam Dunbar [KONTYNUACJA NA PROFILU]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz