Rozdział 29, IV.

332 19 0
                                    

Mrugałam jak powalona, nie wierząc w to, na co patrzyłam. 
- Serio. - to w ogóle nie było pytanie. 
- Tak. - Cassandra weszła na mały most, by spojrzeć na przejrzystą wodę. - Serio. 
- Rzeka, w której Theo utopił swoją siostrę. - westchnęłam głośno. - Jesteś pewna? Jak to w ogóle możliwe? 
- Oczywistym jest, że rzeka Kenai nie znajduje się tu od zawsze. Przenosi się co sto lat, bo tyle normalnie zajmuje Feniksom odnalezienie jej. 
- Jak to ''przenosi się''? - zrobiłam cudzysłów palcami. 
- To zbyt obszerne pojęcie, by wytłumaczyć je prostymi słowami. - przewróciła oczami. - Chcesz odzyskać moc czy nie? 
- No chcę. - podeszłam bliżej. 
- To właź do wody. 
- Co? 
- Tak jak stoisz. Wejdź do niej i połóż głowę na tamtym kamieniu - wskazała na lekko wystający kamień. - byś się nie utopiła. 
Nie było czasu na kwestionowanie tych genialnych pomysłów - z naciskiem na genialnych - i po prostu zrobiłam co kazała. Poczułam jak woda leci mi do butów, ale już nie było odwrotu. Szybko położyłam się w rzece i położyłam głowę na ten jeden wystający kamień. Zimno otaczało mnie z każdej strony. Zaczynałam się lekko trząść. 
- Co dalej? - ledwo zapytałam. 
Cassandra zaświeciła swoimi niebieskimi oczyma i skierowała dłoń w stronę rzeki. Nie wystrzeliła żadnym płomieniem, ale sprawiła, że przeźroczysta woda się zaświeciła, choćby lampa w pokoju. 
- Zamknij oczy. - powiedziała łagodnie. - Kenai przeniesie twoją świadomość w miejsce, w którym utraciłaś kontakt z Feniksem. Tam się odnajdziecie i złączycie. 
Zamknęłam oczy i nagle przestawałam czuć jakiekolwiek zimno. Gwałtownie otworzyłam powieki, gdy wiedziałam, że już nie siedzę w swoim ciele. 

Szłam prosto, choć było ciężko powiedzieć, że prosto. Gdziekolwiek się znajdowałam, nie było żadnych ścian czy barier. Jakby ogromny pokój, rozciągający się na całą skalę świata. W którymś momencie poczułam coś zimnego na środku czoła. Dotknęłam swojej skóry, ale niczego tam nie było. Jedyne co mi przyszło na myśl to Cassandra przykładająca pieczęć, no ale nie wiedziałam co się dzieje tam, kiedy byłam tu. Po nieokreślonym czasie przede mną coś się pojawiło. Ptasie ślepia patrzyły prosto w moje i zrozumiałam, że był to mój Feniks. 
- Miło cię znowu widzieć. 
Po moich słowach ptak wyłożył swoje skrzydła i wniósł się w górę. Tym razem nie zniknął w ciemności, tak jak poprzednio. Bawił się w najlepsze i w końcu stanął za mną. Przede mną zaczęli pojawiać się ludzie, począwszy od Liliany a kończąc na nieznajomym mi nastolatku. Z tego co mi było wiadomo to już mogłam wracać z powrotem, dostałam czego chciałam. No ale moja dociekliwość uznała, że jeszcze chwilę zabawimy. 

- Vivian, nie! 

Omijałam po kolei byłych posiadaczy Feniksa, póki nie stanęłam przy pierwotnym właścicielu. 
- Witaj, Vivian. - uśmiechnął się ciepło.

Uważnie patrzyłam na nastolatka. Wyglądał na kogoś w moim wieku.
- Chcę, żebyś mi opowiedział. 
- Co opowiedział? 

- Swoją historię. - na przemian patrzyłam w jego oczy. 
O dziwo jego mina zrzedła. Spojrzał w ziemię, by zaraz znowu powrócić do mnie wzrokiem. Pokiwał głową na zgodę.

Wojna światów | Liam Dunbar [KONTYNUACJA NA PROFILU]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz