Rozdział 13.

1.6K 88 2
                                    

Mecz trwał w najlepsze. Devenford zyskało swoją pierwszą bramkę dzięki Brettowi, który był zwinny i szybki. Gdy przeciwna drużyna skończyła cieszyć się z trafienia bruneta, dwaj kapitanowie stanęli na środkowej linii, gdzie położona była piłka. W ułamku sekundy mogłam dostrzec, że oboje o czymś rozmawiają. Już po chwili Brett zabrał piłkę Scottowi, przez co Liam rzucił się do biegu. Niestety, gdy był blisko bruneta, ktoś go staranował, przez co upadł na ziemię. A że nikogo nie było na obronie, Brett zdobył kolejny punkt. Liam zdenerwowany szybko wstał i zdjął kask. Nie minęła chwila, a już byłam przy blondynie, bojąc się, że zrobi coś złego. Zrzucił z rąk rękawice i chciał pobiec na chłopaka, który go staranował. Myślałam, że Scott i Stiles dadzą radę go zatrzymać, bo również stanęłam przed chłopakiem. Na moje nieszczęście znalazł się zbyt blisko mnie, przez co z ogromnym hukiem upadłam na ziemię.

- Vivian! - krzyknął Scott.
Nie mogłam się podnieść ze względu na czujący ból w brzuchu. Miałam wrażenie, że wycinają mi po kolei organy bez znieczulenia. Zdjęłam kask z głowy, a gdy poczułam nieprzyjemny smak w buzi, pędem wyplułam to na świeżo skoszoną trawę. Kto jak kto, ale Liam miał mocne uderzenie.

- Vivian. - ktoś ukucnął obok mnie. - Przepraszam. Nie wiedziałem, że ty..

- Okej. - przerwałam mu natychmiast. - Nic mi nie jest.

- Ta? - zapytał Stiles. - To dziwne, bo leci ci krew z buzi, ale jasne, tak, nic ci nie jest.

- Zatkaj się, Stilinski. - spiorunowałam go wzrokiem.

Podniosłam nie tylko siebie, ale i kask. Założyłam go z powrotem na głowę i pokierowałam wzrok na Talbota. Ciągle przyglądał się sytuacji, która miała niedawno miejsce.

- Autograf chcesz czy od razu zdjęcie? - zapytałam sarkastycznie.

Brunet nic nie odpowiedział tylko powrócił na swoje miejsce. Pokręciłam głową i ku mojemu (nie)zaskoczeniu przede mną ukazał się Garrett.

- Wyrządził ci krzywdę. - mówił cicho.

- Coś ty? Serio? - uniosłam brew.
- Czy możesz na chwilę przestać używać sarkazmów, jak ten baran Stilinski i porozmawiać ze mną normalnie? - zmarszczył lekko brwi.

- Ha. - parsknęłam ironicznym śmiechem. - I co jeszcze? Skup się na grze.

Pomimo, że Liam nie zrobił tego specjalnie, czułam w środku złość od której nie umiałam się uwolnić. Nie było to przyjemne, zwłaszcza, że lubiłam robić głupoty pod wpływem gniewu.

- Oberwałaś, rozumiem to - zaczął. - ale przestań się tak napinać, bo jesteś mi potrzebna.
- W czym? - zaciekawiłam się.

Nie było dane mu odpowiedzieć z powodu gwizdka, który nakazał wrócić na swoje miejsca. Cholera.

Odeszłam od blondyna i wróciłam tam, gdzie wyznaczono mi miejsce. Stiles i przeciwnik z Devenford stali, a raczej kucali już przy piłce. Stilinski zagadywał nieznajomego i byłam prawie pewna, że próbował odwrócić jego uwagę. Udało mu się to i tym samym przejął piłkę, która została rzucona do mnie. Cholera, cholera, cholera. Dobra. Wzięłam głęboki wdech i po chwili moje nogi kierowały mnie do przeciwnej bramki. Adrenalina zawładnęła moim ciałem, dlatego też udało mi się ominąć każdą próbę skrzywdzenia mnie.

- Griffin, podaj! - krzyczał trener.

Ani mi się śni.

- Podaj piłkę! - ponownie rozkazał.

Wzięłam duży zamach i wystrzeliłam w stronę bramki. Już po chwili usłyszałam krzyki oraz oklaski. Trafiłam, zdobywając tym samym punkt. Odwróciłam się do swojej drużyny, patrząc na ich szczęście.

- Griffin! - zawołał mnie trener. - Do mnie!

Podeszłam do trenera marszcząc brwi i nie do końca rozumiejąc o co mogło mu chodzić. Zdjęłam kask stając naprzeciwko niego.

- Siadaj na ławkę. - rozkazał.

- Co? - oburzyłam się. - Dlaczego?!

- Nie podałaś.
- Miałam okazję. - wymachnęłam śmiesznie rękami.

- W grze liczy się praca zespołowa. Schodzisz, Griffin. - wskazał ręką na ławkę.

Odwróciłam się w stronę drużyny, by móc na nich spojrzeć. Liam uważnie obserwował moje ruchy, ale ja tylko pokręciłam głową i poszłam usiąść na ławce. Dunbar zdjął kask, po czym zmarszczył brwi. Machnęłam ręką, dając mu tym samym do zrozumienia, by się nie przejmował. Co za dno. Pierwszy mecz, a ja już na ławce. Westchnęłam z goryczą, ale także desperacją. Spojrzałam na McCalla, który także nie wyglądał zachwycony tą sytuacją. Jego smutek nie trwał długo, bo obok niego przeszedł Garrett, który aż zabijał go wzrokiem. Blondyn spojrzał na mnie, a następnie jak gdyby nigdy nic odszedł.

Za bardzo się zamyśliłam, jednak usłyszałam okrzyk bólu Liama, a raczej obu zawodników. Spojrzałam na boisko wyszukując odpowiednią osobę. Liam wrąbał w Bretta, przez co obojgu stała się krzywda. Zmarszczyłam brwi i widząc rękę chłopaka zrozumiałam, że było na odwrót. Brett walnął w Liama. Wstałam z ławki kompletnie nie rozumiejąc co się stało. Mianowicie chodziło o to, że Garrett wyciągnął swój sztylet, ale później go schował. Przeanalizowałam sytuację i zrozumiałam, że żółty tojad był na ostrym przedmiocie, a później już go nie było. Dunbar był cały, co oznaczało, że to Talbot był ofiarą. Musiałam szybko poinformować Scotta. Gdy chciałam pobiec, zatrzymał mnie Finstock.

- A ty dokąd? - zapytał marszcząc brwi. - Siadasz na ławkę.

- Nie idę na boisko. - wysyczałam przez zęby. - Idę do szatni.

Finstock zaczął się śmiać, przez co przewróciłam oczami. Usiadłam z powrotem na ławce, czekając aż trener się ode mnie oddali.
I tak. Już zdążyłam wybrać stronę. Wybrałam świat nadprzyrodzonych istot. W głębi duszy wiem, że tego pożałuję.

Spojrzałam na trenera, który ode mnie odszedł i wyczułam w tym okazję, by pomóc Talbotowi. Powoli się podnosiłam, ale wtedy jego wzrok został skierowany na mnie. No co jest.

- Spróbuj się jeszcze raz podnieść. - pogroził mi palcem.

- To co? - uniosłam brew.

- Nie wiem. Nikt jeszcze nie zadał mi tego pytania.

Pokręciłam głową nie mogąc uwierzyć w to, co się dzieje.

Wojna światów | Liam Dunbar [KONTYNUACJA NA PROFILU]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz