Rozdział 3.

2.4K 117 1
                                    

Jako, że Liam trafił do szpitala, mogłam wrócić do domu. Zamknęłam za sobą brązowe drzwi, a następnie zdjęłam buty. Udałam się na górę do swojego pokoju. Plecak położyłam obok biurka, po czym wyciągnęłam laptopa siadając na łóżku. Od razu wzięłam się do roboty. Włamanie nie trwało długo ze względu na łatwe hasło. Wyszukałam potrzebnego mi nazwiska aż w końcu natrafiłam.
Liam Dunbar.
Wiek. Rodzice. Aż nareszcie jego historia.
Wyczytałam niestety wszystko to, co już wiedziałam. No może oprócz tego, że na aucie trenera napisał ,,TO TWOJA WINA".
- Łał. Dunbar pokazał pazurki. - powiedziałam do siebie.
Przyjrzałam się dokładnie i połączone ze sobą literki ułożyły się w słowa, które naprawdę wprawiły mnie w niemały szok. Liam Dunbar cierpiał na przerywane zaburzenie gniewu. Nie powinno mnie to tak dziwić, ale.. dziwi. Skoro cierpiał jednak na tę chorobę to oznaczało, że musiał brać leki. Wywołują zmęczenie, ponieważ w ten sposób mają uspokoić oddziaływanie czynników stresogennych. Dlatego w sumie granie w lacrosse'a jest wręcz niemożliwe. Chwila.. Liam gra w lacrosse, ale dlaczego ma tyle energii? Przestał brać leki? Przysięgam, jak Boga kocham, jego lekkomyślność go kiedyś zabije.
Westchnęłam, zamykając historię uczniów. Miałam zamiar zamknąć także urządzenie, jednak połączenie przychodzące ze Skype'a mi przeszkodziło. Liliana. Kliknęłam zieloną słuchawkę.
- Co jest? - zapytałam.
- Oho, jak miło. - prychnęła. - Chciałam tylko porozmawiać. - wzruszyła ramionami. - Jak nauka?
- Odwołane. Liamowi zrobiono coś z nogą podczas treningu lacrosse.
- Zrobiono? Masz na myśli tych dwóch bałwanów? Scotta i Stilesa?
- Tak. - przyznałam. - Nie zauważyłaś, że zawsze jak coś się dzieje to o nich chodzi?
- Może troszkę.
- Nieważne - machnęłam ręką. - Zgadnij co się stało podczas treningu.
- Dostałaś piłką w łeb? - zaśmiała się.
- Ty dostaniesz na moim meczu.
- Co? - zdziwiła się. - O mój Boże! Dostałaś się?
- Tak. Obroniłam piłkę Finstocka, gdy rzucił w Malię. Znaczy chciał. Albo to było przez przypadek? Nieistotne.
- Tak czy siak, gratuluję ci. - uśmiechnęła się. - Obyś ich tam wszystkich położyła na łopatki.
- Oby tak było.
- Dobra, mała. Muszę lecieć. Trzymaj się i do jutra. - pomachała.
- Do jutra - rozłączyłam się i nawet nie zamierzałam kwestionować faktu, że to ona zadzwoniła i szybko się rozłączyła.
Wyłączyłam laptopa i odłożyłam go na miejsce. Podeszłam do swojej szafy, gdzie znajdowały się wszystkie moje przedmioty na polowanie i zabijanie stworzeń nadprzyrodzonych. Przyglądałam się temu wszystkiemu, myśląc nad potworami, które udało mi się schwytać. Nigdy jednak nie zastanawiałam się nad rodzinami, które te stworzenia posiadały.
W pewnej chwili po prostu wzruszyłam ramionami.
Wszystko, o czym myślałam trafił szlag. Dźwięk, który rozniósł się po pokoju zagłuszał wszystko inne. Moja drukarka zaczęła coś drukować. Podeszłam do maszyny uważnie obserwując zapełnioną kartkę papieru. Przejrzałam uważnie każdą literę. Było to co najmniej dziwne.

Zmarszczyłam brwi na widok niektórych osób

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Zmarszczyłam brwi na widok niektórych osób. Co to oznaczało i co ja miałam z tym wspólnego, że to dostałam?
Nie zostawiłam tego dla siebie. Wyszłam z pokoju kierując się do taty, który siedział na kanapie pijąc kawę.
- Co to jest? - położyłam przed nim kartkę.
- Ty w końcu też dostałaś? - spojrzał na mnie. - To, córciu, jest lista osób nadprzyrodzonych. A te liczby obok to jest kwota za zabicie ich. - wytłumaczył.
- Zabijasz za dwieście piędziesiąt, dwadzieścia, dwadzieścia pięć i tak dalej, dolarów? - uniosłam brew.
- Milionów. - poprawił mnie. - Niektórzy z tych osób chodzą do twojej szkoły. Czy byłabyś w stanie..
- Tak. - przerwałam mu. - Zrobię to bez mrugnięcia okiem.
Tata uśmiechnął się na moje słowa i kiwnął głową. Wzięłam listę i udałam się z powrotem do swojego pokoju. Tam przygotowałam rzeczy do szkoły, a także przedmioty do zabijania. Paralizator, który przypominał zwykłą cienką linkę, tojad i sztylet, który zawsze mam schowany w bucie. Spojrzałam zza okno, wyobrażając sobie morderstwo, które popełnię. Przypomniałam sobie także zasady skutecznego zabijania. Zero świadków, inaczej ich także będzie trzeba się pozbyć. Sprawdzić czy ubrania nie są pobrudzone. Zero monitoringu. Pozbyć się krwi z podłogi, jeśli tam jest. Wymyślić alibi. Prościzna.

Wojna światów | Liam Dunbar [KONTYNUACJA NA PROFILU]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz