Rozdział 27, III.

586 26 1
                                    

Mason podsunął nam pomysł, że jedynie kto może się z Jeźdźcem porozumieć, był to właśnie Parrish Jordan. Ja uważałam, że nie brzmiało to dość racjonalnie, zwłaszcza, że Jeździec mógłby być w stanie przejąć kontrolę nad ogarem, który jak wiadomo, pozwala na sobie jeździć. Widmo zwrócił uwagę na Parrisha, nawet podszedł do krat. 
- Jest postęp. - skomentował Theo.
- Spytaj jak ocalić tych ludzi. - Liam zignorował Theo. 
- Jak ocalić tych ludzi? - zapytał, nie zastanawiając się nad pytaniem. 
- Piekielny Pies. 
Zmarszczyłam brwi, spoglądając na towarzyszy, również głowiąc się, kto to powiedział i po co. 
- Co powiedział? - zapytał Scott. 
Wzrok pokierowałam na Jeźdźca, który rzekomo wydobył z siebie słowa, a nie dziwne porykiwanie. 
- Powiedział Piekielny Pies. - zacytował go Parrish. 
- To dobrze? - zapytał Theo. 
- Zapytaj czego chcą. - Scott nie chciał marnować czasu.
- Czego chcecie? - Parrish brzmiał już groźnie.
- Piekielny Pies. 
- Odpowiedział dokładnie to samo, co wcześniej.
- Spytaj jeszcze raz. 
- Czego od nas chcecie?
- Jesteśmy Dzikim Łowem, wiecznie polujemy. Ci, co na nas polują nie zaznają spoczynku. 
- Czego chcecie? - zapytał po raz kolejny. 
- Jesteśmy Dzikim Łowem na wiecznym polowaniu. 
- Jak możemy odzyskać przyjaciół? - Scott tracił cierpliwość. - Czego chcecie w zamian?
Wzrok Jeźdźca powoli z Parrisha przeniósł się na Scarlett. 
- Dlaczego patrzy na Scarlett? - Liam odwrócił głowę w stronę brunetki.
- Pewnie odkrył, że wyrwała się z nieświadomości łowu. - wzruszyłam ramionami. 
Scarlett podeszła bliżej, patrząc na swojego ''kompana''. 
- Jest coś, czego chcecie? - uniosła lekko brwi. 
- Łów jest jeden. Nikt przed nami nie ucieknie.
- Nie chcą się dogadać, więc musimy walczyć. - zasugerował alfa. - Odbiję swoich przyjaciół. Nie przestanę, póki wszyscy nie wrócą. 
Jeździec zdawał sobie sprawę, że to już nie przelewki. Wrócił z powrotem do Parrisha i zaczął wywoływać Ogara, ale żeby było zabawniej, przeciągnął go na swoją stronę. 
- Parrish, co się dzieje? - zapytał Liam. 
Ogień zawładnął nad ciałem Jordana i nim się obejrzeliśmy, przerwał górski popiół. Najszybciej zareagowała Scarlett, która odciągnęła mężczyznę od krat. 
- Na trzy pomagacie mi go wypchnąć na zewnątrz. - wskazała na Liama i Scotta. 
Oboje pokiwali głowami.
- Jeden..
- Dwa..
- Trzy! - krzyknęła Scarlett i całą trójką wypchnęli Parrisha z pomieszczenia. 
Westchnęłam cicho, biorąc do ręki słoik z górskim popiołem. Powoli go rozsypywałam wokół krat. Uniosłam wzrok na Jeźdźca, który spoglądał na coś przy drzwiach. Odwróciłam głowę i gwałtownie się wyprostowałam, czując jak czerwony alarm bije mi w głowie, niczym dzwon. Nauczyciel z fizyki, który rzekomo strasznie bał się Jeźdźców, stał i patrzył na mnie znudzonym wzrokiem. 
- Byłeś tu od początku? - zapytał Theo. 
Zmarszczyłam lekko brwi, powoli odkładając słoik z popiołem na ziemię. 
- Nie mogłem sobie odmówić. 
Raeken spojrzał na mnie, zastanawiając się co robić. Douglas wszedł do środka i stanął przed kratami. 
- Powiem im kim naprawdę jesteś. - zagroził mój towarzysz. - Hauptmann¹.
Nagle postura Douglasa zmieniła się, pokazując jego prawdziwe oblicze. Czerwone oczy, zniekształcona twarz. 
Chimera lwa i wilkołaka. - usłyszałam w głowie.
Spojrzał na Theo i szybko go chwycił. Zostałam przygwożdżona do muru, bo jeśli się w jakikolwiek sposób ruszę, Douglas rozerwie gardło Theo, co przyznam nie byłoby wielką stratą, ale zasady moralne ciągle mam. 
- Przerwij barierę. - wskazał głowę na popiół. 
Zacisnęłam zęby, stojąc chwilę w miejscu.
Przerwij ją. - podpowiedział Feniks.
- Szlag by to. - zaklęłam, stając nogą na popiole, tym samym paląc barierę i umożliwiając dostęp do Jeźdźca.
Mężczyzna rzucił Theo w moją stronę. Kazałam chłopakowi usiąść na ziemi, ja sama natomiast przykucnęłam. Douglas wbił swoje pazury w kręgosłup bruneta, co natychmiast musiałam uzdrowić i zrobiłam to za pomocą ognia. Uniosłam wzrok ku górze, patrząc jak nauczyciel od fizyki pożera coś z wnętrza mózgu Jeźdźca. Nie zwrócił na nas szczególnie uwagi, dlatego wyszedł z pomieszczenia, zostawiając nas z martwym widmo. Niebawem wrócił Scott, Liam, Scarlett, Mason oraz cudowna Hayden. 
- Co wyście zrobili? - Hayden rzuciła się na nas jak sęp na padlinę. 
- My? - stanęłam przed dziewczyną. - Gdybyście nie byli aż tak ufni - odepchnęłam od siebie ręce Hayden. - nie doszłoby do tego. - spojrzałam na Liama. - Wasz kochany nauczyciel fizyki zajął się Jeźdźcem. Zjadł jego mózg. - poczułam obrzydzenie mówiąc to.
- Scott miał rację. Myliłem się. Odsyłam cię. - Liam zwrócił to do Theo. 
- Do jasnej cholery Liam. - pchnęłam niekontrolowanie Hayden. - Przywrócenie Theo z powrotem na ziemię nie ma tutaj kompletnie nic do rzeczy.
- Nie zjadł jego mózgu. - wtrącił Scott. - Douglas zjadł szyszynkę. 
- To nie mógł być Theo. - Mason spojrzał na nas. - Ludzie giną od tygodni.
- Jego broń zniknęła. - Liam wskazał na pusty pasek. 
- Douglas igra teraz z dwoma światami. - westchnęłam, spoglądając na martwe ciało Jeźdźca. - Odbije się to na nim.
Na nim i na nas wszystkich.

Hauptmann¹ - z języka niemieckiego ,,kapitan''.

Wojna światów | Liam Dunbar [KONTYNUACJA NA PROFILU]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz