Rozdział 34, II.

842 50 4
                                    

Theo chciał iść do Eichen House po niby Lydię, ale tak naprawdę polował na Piekielnego Ogara. Powiedział mi, że znalazła się tam również moja najlepsza przyjaciółeczka i właśnie z tego względu nie pozwolił mi iść na akcję. Póki co słuchałam się go, ale nawet panowanie najlepszego wodza się kiedyś kończy. Siedziałam sobie przy kominku, dokładając drewna do niego. Theo nie pozwolił mi wrócić do domu Liama, dlatego póki co mieszkałam u niego. Co mnie zdziwiło to państwo Raeken, którzy bali się własnego syna. Pamiętam, że zapytałam raz o złamaną rękę pana Raekena, a ten odpowiedział, że fiknął na drabinie. Już nie wspomnę o wzroku Theo, jakim obdarowywał ojca. Westchnęłam głośno, dokładając kolejnego drewna do ognia i na moje nieszczęście oparzyłam się. Żartowałam. Przez przypadek włożyłam rękę do ognia i tam ją przytrzymałam, oczekując reakcji ze strony mojego organizmu. Jednak reakcji zero, bo moja ręka nawet nie zapłonęła, a skóra przedtem piękna gładka nie zmieniła się ani trochę. Zmarszczyłam brwi, nie rozumiejąc do końca co się wydarzyło. Nagle ogień jakby zwariował. Wyglądał, jakby próbował mi coś przekazać. Wstałam z podłogi, obserwując pojedyncze kawałki ognia, które w normalnym przypadku spaliłyby dom. W pewnym momencie postanowiłam usiąść ponownie na podłogę, przypominając sobie realne groźby ze strony Theo. Drewno się spaliło, więc ogień nie miał prawa bytu, no ale jednak. Wpatrywałam się w niego, nie czując ani trochę niepokoju. Jednak wydarzyło się coś, co lubiło się wydarzać tylko i wyłącznie w bajkach dla dzieci. Ogień, który ciągle płonął, ukazał mi dziwną scenkę. To niby byłam ja, z nieznajomą mi dziewczyną. Prowadziła mnie dokądś, pokazując przenajróżniejsze rzeczy. Pierwszym widokiem był Theo, wbijający pazury w Lydię, a następnie Lilianę, doprowadzając je tym samym do utraty trzeźwego umysłu, zamykając w najprawdopodobniej nieznanym im świecie. Obie rudowłose doprowadził do Nemetonu - do martwych chimer. Był wściekły, bo jego plan się nie powiódł, a zawartość strzykawki, którą zabrał ze sobą, po kolei wstrzykiwał martwym osobom, w tym mnie. Udało mi się wyczytać z ruchów warg dziewczyny, że nazywała się Florence i to ja ją zabiłam. Sama nie wiedziałam, przez co poczułam tak ogromny gniew; czy przez Theo, doprowadzającego moją przyjaciółkę do niekończącego się szaleństwa, czy przez to, że to jednak przeze mnie obie moje siostry umarły. Wstałam z podłogi, obserwując ogień, który wraz z moją złością narastał. Rozłożyłam ręce, żądając, by ogień mnie ogarnął. No i jak na zawołanie, zrobił to. Nie czułam żadnego bólu ani czy przypadkiem nie wypala mi skóry. Po prostu sobie był, opatulając moje ciało niczym kocyk. Chciałam iść do Eichen House, odegrać się za wszystko, co Theo zrobił nie tylko mnie i moim przyjaciołom, ale także osobom, które musiały mieć z nim styczność.

Wojna światów | Liam Dunbar [KONTYNUACJA NA PROFILU]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz