Rozdział 6.

1.9K 98 4
                                    

Do domu wróciłam zaraz po tym, jak moje włosy wyschły. Całą drogę trzymałam listę przed sobą. Miałam zamiar wejść do pomieszczenia, w którym mieszkałam, jednak głos mojego taty przerwał chcącą wykonać przeze mnie czynność.
- Vivian. - podszedł do mnie - Masz listę, tak? 

Kiwnęłam głową na potwierdzenie. 

- Skreśl całą rodzinę Walcottów. To ci pierwsi. - wskazał palcem. - Mam też dla ciebie dobrą wiadomość. - uśmiechnął się. - Chciałem ci to powiedzieć na początku, ale mówię teraz. Masz dwóch wspólników. Garretta i Violet. Oni pomogą Ci zabijać nadnaturalne stworzenia.
Zmarszczyłam brwi, przypominając sobie znajome imię chłopaka. 

- Garrett gra w lacrosse? - dopytywałam. 

- Tak. Znasz go? 

- Gram w lacrosse. Razem ze Scottem McCallem. - spojrzałam na imię chłopaka umieszczone na liście. 

- W takim razie będziesz musiała go zabić, gdy nikt nie będzie patrzył. - podeszła do nas mama. 

Spojrzałam na kobietę, która uśmiechała się do mnie. Byłam w niemałym szoku. Moja mama rzadko wykazywała się takimi skłonnościami agresywnymi.

- Mamo. Czy ty.. 

- Tak. - przerwała mi. - Chcę żebyś zabiła jak najwięcej się da z tej listy.

- Czemu nic o twojej wrednie naturze nie wiedziałam? 

- Córciu, to nie jest istotne teraz. - machnęła ręką kobieta. 
Mierzyłam wzrokiem oboje rodziców. Co to był niby za sekret? Moja mama była taką łagodną kobietą, to ojciec zawsze wykazywał się inicjatywą i nieczułością wobec istot nadnadturalnych.

- Jutro postaram się z nimi spotkać. - powiedziałam obojętnie, a następnie weszłam do domu.

Zdejmując buty, poszłam do swojego pokoju. Lubiłam w nim przebywać ze względu na to, że było cicho. Ściany były dźwiękoszczelne i nawet przy najgłośniejszej imprezie bym nic nie usłyszała. 
- Puk, puk. - do otwartych drzwi zapukała Liliana. - Można? - uśmiechnęła się.

- Jasne.
Rudowłosa zamknęła za sobą drzwi i usiadła na moim łóżku. Zrobiłam to samo, gdy tylko zrozumiałam, że bacznie mnie obserwuje. Siedziało jej coś w głowie, co zapewne nie dawało jej spokoju. 

- Vivian, ja.. - zawiesiła się, starając się odpowiednio dobrać słowa. - Muszę ci coś powiedzieć. Chcę żebyś wysłuchała do końca

- Dobra. Mów.

- Niedługo ktoś umrze. Wiem to, bo widziałam. - westchnęła. - Currie Hudson. Umrze od sztyletu, który zostanie wbity jej prosto w serce. 

Zmarszczyłam brwi, przypominając sobie, że jej imię widnieje na liście. 

- Musimy jej pomóc, Vivian. - mówiła zdesperowana. 

- Kiedy zobaczyłaś jej śmierć? 
- Jak wracałam ze szkoły. - zmrużyła oczy. - Gdy jakiś samochód przejechał, po prostu to zobaczyłam

Jeśli Liliana była banshee to miałybyśmy ogromny problem. Obie. Jak na razie na to wskazuje.

Jest moją przyjaciółką i pomimo tylu wad pomagała mi jak tylko umiała. Jednak pochodzę z rodziny łowców i nie przystoi mi oszczędzać kogoś, bo go znam. 
- Pomożemy jej. - okłamałam ją. - Zrobię wszystko, co w mojej mocy, by przeżyła.

- Dziękuję. - uśmiechnęła się. 

- Możesz zostać u mnie na noc jeśli chcesz. Dawno u siebie nie nocowałyśmy.

- Racja. - zaśmiała się. - Odkąd skończyłyśmy dziesięć lat. 

- Trzeba to nadrobić.
- Riverdale?

- Zdecydowanie. - zgodziłam się. 

Wojna światów | Liam Dunbar [KONTYNUACJA NA PROFILU]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz