Niepoprawne hasło.
..
Niepoprawne hasło.
..
Niepoprawne hasło.
..
Zalogowano.Dowiedziałam się, że Lilianę znalazł Jordan Parrish w Eichen House, ale co najciekawsze, znalazła się tam również Lydia oraz przeklęty i Stiles Stilinski. Kazałam jej poszukać Scotta, a ona pokierowała się przeczuciem, dzięki czemu uratowała przy..ja..ciół(?) No cóż, do tego jeszcze wrócę. Właśnie włamałam się na serwer policji i na serwer psychiatryka Eichen. Liliana dała mi ważną informację, którą zamierzałam się pokierować. Samą ją poprosiłam o zastawienie pułapek w razie gdyby ''DJ'' zechciał wrócić po nią.
- Vivian, kolega przyszedł. - mama zapukała w drzwi mojego pokoju.
- To go wpuść.
- Vi..
- Powiedziałam, że masz go wpuścić. - rzuciłam jadem w jej stronę.
Drzwi do mojego pokoju otworzyły się, a w nich stanął Liam. Wyglądał na smutnego, a raczej przygnębionego. Odłożyłam laptopa na poduszkę i wstałam, by móc spojrzeć blondynowi w oczy.
- Co się stało? - zmarszczyłam lekko brwi. - Nie bałeś się ominąć moich rodziców?
- Nie zabiją mnie we własnym domu. A przynajmniej tak zakładałem, więc przyszedłem.
Nie umiałam pomagać ludziom albo chociaż im doradzać, ale tym razem coś mnie tchnęło, by spróbować.
- Liam, coś cię gnębi?
- Przepraszam, że nie byłem wystarczająco silny. - pociągnął nosem, próbując się nie rozpłakać. - Nie umiem porządnie walczyć, a o panowaniu nad sobą nawet nie wspomnę. Ciągle mnie chronisz albo ratujesz, a jak nie mnie to stado, do którego do tej pory nie należałaś. Przez nas zabiłaś mężczyznę, który chciał tylko pieniędzy.
- Tylko? - parsknęłam sarkastycznie śmiechem. - Liam, on chciał zabić, ducha winne, trzy osoby. Zasłużył.
- No właśnie. - w końcu podniósł wzrok z podłogi na mnie. - Jakim cudem ty ciągle żyjesz?Powróciłam do Scarlett, ale jej klatka piersiowa przestała się unosić, a oczy martwo wpatrywały się w moją twarz.
- Scarlett? - nie potrafiłam pogodzić się z tą informacją. - Scarlett! Scarlett, nie możesz! Nie zostawiaj mnie! - po policzkach płynęły mi łzy. - Scarlett - już nie umiałam krzyczeć.
- Nie do końca. - ściszyłam głos. - Żeby żyć, najpierw trzeba umrzeć.
- Przykro mi z powodu twojej siostry. - patrzył mi w oczy. - Wiesz chociaż kto ją zabił?
Zmarszczyłam brwi, patrząc na Liama przez dłuższą chwilę nawet się nie odzywając.
- Nie. - w końcu odpowiedziałam. - Nie mam pojęcia.
- A chciałabyś się dowiedzieć?
- Na razie nie. - lekko zacisnęłam szczękę. - Mam coś do roboty.
- Jasne, rozumiem. I przepraszam. Postaram się być lepszym przyjacielem. - uśmiechnął się słabo.
- Nie musisz nic w sobie zmieniać ani się polepszać. Tylko nie wybuchaj gniewem przy innych, dobra? - zażartowałam, dzięki czemu się zaśmiał.
- Dla ciebie wszystko. - nagle poczuł się trochę zmieszany. - Odprowadzisz mnie na dół, żeby mnie nie postrzelili, gdy stąd wyjdę?
Pokiwałam głową i wspólnie wyszliśmy z mojego pokoju. Schodziliśmy powoli na dół, co zrównało się ze wzrokiem moich rodziców. Kątem oka dostrzegłam przygotowaną broń, oczywiście schowaną, by Liam jej nie zobaczył. Tata ewidentnie przeklął pod nosem, ale mi to powiewało. Rozpocząłby tylko wojnę domową, a tego nam nie potrzeba. A przynajmniej nie teraz.
- Do zobaczenia, Vi. - posłał mi uroczy uśmiech. - Miłej nocy. - pomachał moim rodzicom.
- Pa. - zasłoniłam go ciałem, by kulka w niego nie trafiła.
Wyszedł na zewnątrz i nie był daleko, a się zatrzymał. Odwrócił głowę w moją stronę i chwilę się przypatrywał.
- Witaj w stadzie. - powiedział cicho, ale tak, żebym usłyszała tylko ja.
To wywołało u mnie niedostrzegalny uśmiech. Patrzyłam jak się oddala i wróciłam do pokoju, gdy tylko zniknął z pola widzenia. To znaczy chciałam iść do swojego pokoju, ale napotkałam złowrogi wzrok rodziców. Stanęłam przed schodami i odwróciłam głowę w ich stronę.
- Co?
- Co? - przedrzeźnił mnie tata. - W co ty pogrywasz, Vivian?
- Nie lubię gier. - wzruszyłam ramionami.
- Nie lubisz, a zaczęłaś. Vivian, do niedawna trułaś wilkołaki, wkładając im tojad prosto do nozdrzy. Co się zmieniło?
- Czy spotkałeś kiedyś nadprzyrodzoną istotę, która bała się samej siebie? - spojrzałam mu prosto w oczy. - Która przyznała, że jest potworem?
- Jeśli był blisko śmierci to musiał ci tak powiedzieć. - zakpił ze mnie.
- Nie był.
Zatkało ich obu. Nie mieli żadnego argumentu albo logicznego faktu. Przecież każdy kto ma jeden gen lepszy jest od razu zły i zabija dzieci. Czas na nowy powód do zabijania, tato. Czekam aż mi go przedstawisz.
CZYTASZ
Wojna światów | Liam Dunbar [KONTYNUACJA NA PROFILU]
FanfictionNasz świat dzieli się na dwa typy: Pierwszy - Świat ludzi, którzy żyją niczego nieświadomi. Drugi - Świat nadprzyrodzonych istot, które starają się przeżyć. Nie można żyć w dwóch światach. Jest się albo człowiekiem, albo potworem. Kontynuacja tej...