Rozdział 12.

1.6K 88 1
                                    

Światła na boisku zapaliły się, dając nam tym samym widok na całe pole. Wraz ze Scottem siedzieliśmy na ławce. McCall co jakiś czas przyglądał się Garrettowi, co momentami było denerwujące i drażniące. 

- Zróbmy coś. - nad sobą usłyszałam głos Kiry. 

Spojrzeliśmy na nią, a następnie na siebie nawzajem. 

- Nie mamy pewności, że to on. - odpowiedział Scott. - Jeżeli się mylimy to zabójca ucieknie.

To w zasadzie była Violet, ale wam tego nie powiem. 

- Denerwujesz się? - zapytał McCall patrząc na mnie. 

- Z powodu mordercy czy pierwszego meczu? - ścisnęłam mocno kij, który trzymałam w rękach. 
- Tego i tego. - uśmiechnął się. 

Niedługo po jego słowach przeszli obok nas gracze z Devenford. Byli umięśnieni, a co za tym szło? Byli silni. To nie był tylko trening z moją drużyną. 

- Zdecydowanie tego i tego. - zacisnęłam szczękę. 

Nie minęło parę sekund, a już usłyszałam głos Stilinskiego, który do nas zmierzał. 

- Tato, gdzie ty jesteś, do cholery? - zapytał. 
Spojrzałam na niego, a następnie czując, że nie chce mi się słuchać ich spiskowych teorii, podeszłam do Liama, który stał i wpatrywał się w przeciwną drużynę. 

- Co tam? Szukasz chłopaka? - zapytałam Dunbara. 

Chłopak przez krótką chwilę spojrzał na mnie, ale ponownie wrócił do Bretta, który ubierał koszulkę. 

- Mam gdzieś, że jest wyższy. - powiedział. - Pokonam go.

- Pewnie. - spojrzałam w kierunku chłopaków. 

Liam zmarszczył brwi i pokierował na mnie ostro mierzące spojrzenie. 

- Co robisz? - zapytał. 

- Co? - nie zrozumiałam pytania. - Ja? Patrzę na konkurencję.

- Podoba ci się, prawda? - dodał z przekąsem. 

Zmarszczyłam brwi, by następnie móc dodać. 

- Nie. Wcale. - czułam, że nie brzmię wiarygodnie. 

- No, może trochę. - wtrącił Mason, który bacznie obserwował Talbota. 

- Chce mnie zniszczyć. - skierował te słowa do Masona. 

- Pokonaj go. - odpowiedział pewnie czarnoskóry. - A potem oddaj go mnie.

Dunbar zaśmiał się, nie mogąc uwierzyć w słowa przyjaciela. 

- Skopmy im te zarozumiałe tyłki. - dodałam chłopakowi otuchy. 

- W porządku. - posłał mi szczery uśmiech. 
Liam wziął od Masona swój kask i go założył. Zrobiłam to samo, bo trener zaczął się wydzierać. Dziwił mnie fakt, że nie stracił swojego głosu choćby na chwilę. 

- Na boisko! Ruchy! 

- Trenerze. - zaczął McCall. - Liam nie powinien grać.

Liam nie skupił się na rozmowie, z tego względu, że chciał się rozgrzać przed grą. 

Nie usłyszałam odpowiedzi trenera, bo ściszył głos. Zawsze to robią, gdy jestem zainteresowana, nie zauważyliście? Jednak z miny Finstocka mogłam wyczytać, że nie zgadzał się ze Scottem. I dobrze, bo naprawdę nie widziałam.. dobra, już widzę. Ale Garrett z Violet nie polują teraz na Liama. Nie ma go na razie na liście. Przynajmniej wyczytałam to z drugiej listy, którą dostałam. Do zdobycia jest Kira, Scott, Lydia, Derek, którego tu nie ma i.. Mój wzrok zmierzył ku Brettowi. Dopiero w tym momencie uświadomiłam sobie, że ich celem był Talbot. 

- Liam! Orientuj się! - wspomniany wcześniej brunet rzucił piłkę Liamowi. 

Chłopakowi na szczęście udało się złapać, ale po minie Scotta widziałam, że to nie dobrze. Stanęłam obok blondyna, który zmierzył McCalla wzrokiem. 

- Och, on zagra. - oznajmił ostatecznie Finstock. 

Rozbrzmiał gwizdek, dlatego też wszyscy musieliśmy wyjść na boisko. Serce waliło mi niemiłosiernie, ale wbrew wszystkiemu nie mogłam okazać słabości. Plus dochodziło do tego wybranie jednej ze stron. Walczyć z łowcami czy zabić nadnaturalne istoty? Niby łatwa odpowiedź, ale teraz nie jestem niczego pewna.

Wojna światów | Liam Dunbar [KONTYNUACJA NA PROFILU]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz