Gabriel
Gabriel uniósł głowę. Niebo już dawno przybrało atramentowy odcień, ale ogrody Allegry były idealnie rozświetlone. Miliony gwiazd połyskiwało leniwie, rzucając srebrzyste światło na liczne egzotyczne kwiaty i drzewa, zwłaszcza słynne drzewka cytrynowe. To właśnie w ich cieniu już wkrótce miał na wieczność połączyć się z najważniejszą istotą w swojej egzystencji, chociaż prawda ta wciąż nie do końca do niego docierała.
Wszystko było już gotowe i pozostawało już jedynie czekać na rozpoczęcie uroczystości. Goście stali po obu stronach żwirowej ścieżki – jednej z wielu, które znaczyły ogród matki Isabeau – pod drzewami cytrynowymi zaś znalazło się idealne miejsce dla Aquy, która miała poprowadzić uroczystość. Gabriel musiał przyznać, że nieśmiertelność dziewczynie służyła, jeszcze bardziej uwydatniając atuty jej i tak nieprzeciętnej urody. Dzisiaj miała na sobie błękitną sukienkę, wybraną najprawdopodobniej już z przyzwyczajenia, bo za ludzkiego życia taki strój idealnie podkreślał barwę jej oczu. Teraz naturalnie tęczówki nowo narodzonej miały barwę świeżej krwi, ale i tak wyglądała bardzo ładnie, chociaż oczywiście nie był nią zainteresowany.
Musiał przyznać, że Layla spisała się znakomicie. Oczywiście obecny stan ogrodu zawdzięczali Esme, która przywróciła rezydencji Allegry dawną świetność, ale przygotowania ślubne należały przede wszystkim do jego siostry. To bez wątpienia jej pomysłem były rozmieszczone w strategicznych miejscach srebrzyste kule mocy, które – ukryte między gałęziami drzew – rzucały łagodne światło, dodając ogrodowi tajemniczości. Również łagodnie pnące się po konarach drzewek cytrynowych kwiatowe kompozycje – przede wszystkim różnokolorowe róże i białe lilie – musiały być pomysłem Layli. Kompozycja zapachów, która wypełniała powietrze, przyjemnie upajała, ale nie odurzała, a przecież to było najważniejsze. Nie był jedynie pewien, jak dziewczyna sprawiła, że brzegi ścieżki jarzyły się w ciemności, ale był zbyt urzeczony efektem, żeby się nad tym zastanawiać.
Najbardziej poraziła go liczba gości. Zwłaszcza po artykule w gazecie spodziewał się zainteresowania, ale nie do takiego stopnia. Obecność Cullenów (Esme, Ali i jego siostra pojawiły się dosłownie w ostatniej chwili i za nic nie chciały wyjawić powodów swojej nieobecności Carlisle'owi i Edwardowi), Dimitra i Pavarottich była oczywista, również Theo, Michaela czy Dylana w żaden sposób go nie dziwiła, ale pozostali... Cóż, na widok znamienitej większości mieszkańców Miasta Nocy pozostawało jedynie pilnować się, żeby nie zacząć gapić się na przybyłych z niedowierzaniem. Jasne, wydarzenie stulecia, ale mimo wszystko...
Chodzi o oczyszczenie, przeszło mu przez myśl. Tego miejsca i miasta. Po wszystkim, co się ostatnio wydarzyło, potrzebują czegoś pozytywnego. Poza tym dom Allegry zawsze miał w sobie coś, co przyciągało ciekawskich...
Mimochodem pomyślał o Isabeau. Jak przyjęłaby propozycje urządzenia ceremonii właśnie w tym miejscu? Temat Aldero był od zawsze bardzo drażliwy i pewnie pojawiłyby się drobne przeszkody, ale być może jakoś by się udało. Tym bardziej, że po prostu czuł, że to jest dobre miejsce – i że Beau byłaby z tego powodu szczęśliwa. Nie miał pojęcia skąd brała się ta pewność, ale liczył się sam fakt tego, że wszyscy czuli się z tą myślą dobrze.
CZYTASZ
LOST IN THE TIME [KSIĘGA III: MROK]
FanfictionOd śmierci Isabeau i jej dzieci mija kilka miesięcy. Nadejście lata wpływa pozytywnie na odbudowę Miasta Nocy i jego mieszkańców. Wydaje się, że prócz zbliżającego się ślubu Renesmee i Gabriela, nie ma niczego, co mogłoby ponownie zakłócić spokój te...