Lawrence
– L., odpuść! – Aqua była coraz bardziej zdenerwowana. Obejrzała się za siebie i rzuciła nienawistne spojrzenie w stronę Lawrence'a, ale to nie zrobiło na nim większego wrażenia. Było sporo osób, które darzyły go większą nienawiścią od tej dziewczyny, a jej gniew był mu obojętny. – Do cholery, po prostu mnie zostaw.
Parsknął wymuszonym śmiechem, chociaż bynajmniej nie czuł się w najmniejszym stopniu rozbawiony. Już nawet nie pocieszało go to, że wampirzyca przed nim uciekała, zamiast stanąć do walki. Nie mogła się skoncentrować i użyć swojego daru, woda zresztą w żadnym wypadku nie była w stanie jej ochronić. Zdawała się jedynie na szybkość i chociaż Lawrence czuł, że jest w stanie ją dogonić, kobieta wciąż była o ten krok przed nią. Ścigali się i ten szalony wyścig wydawał się ciągnąć w nieskończoność, powoli doprowadzając go do szału, chociaż sam nie był pewien, co takiego zrobi, kiedy Aqua już wpadnie w jego ręce.
Chociaż nie, to akurat wiedział – zamierzał ją zabić i to bez większego żalu. Już i tak pozwolił jej na zbyt wiele, a ona wykorzystała go, żeby osiągnąć swoje szalone cele. Nie zamierzał jej tego darować i to był jeden z powodów, dla którego teraz nie zamierzał odpuścić. To była jego sprawa i to chyba nawet bardziej niż któregokolwiek z mieszkańców Miasta Nocy. Oczywiste było, że Aqua nigdy nie chciała spełnić swoich obietnic, a jej zachowanie było jedną, niekończącą się grą, która miała pozwolić jej działać. Rytuał, który rzekomo prowadziła, miał jedynie zamydlić mu oczy i przekonać go, że kobieta faktycznie jest zrobić coś, co w istocie było niemożliwe, chociaż pragnął w to wierzyć. Był gotów zrobić wszystko, żeby odzyskać Beatrycze i to pragnienie po raz kolejny raz przysłoniło mu zdolność rozsądnego podejmowania decyzji, teraz jednak myślał jak najbardziej trzeźwo i nie zamierzał pozwolić, żeby Aqua dalej go zwodziła.
Lawrence zaklął w duchu. Teraz rozumiał już wszystko, chociaż może podejrzewał to od samego początku. Kiedy został nieśmiertelność i zaczął zagłębiać się w nadnaturalny świat, którego stał się częścią, wspomnienie Beatrycze praktycznie go nie opuszczało. Pragnął ją odzyskać i to do tego stopnia, że był skłonny nawet uwierzyć w to, że istnieje szansa na to, żeby przywrócić jego zmarłą żonę do życia. Szukał, planował i powoli zagłębiał się w tym szaleństwie, kiedy zaś na jego drodze stanęli telepaci, wtedy bez wahania zdecydował się ich wykorzystać. Już wcześniej wiedział o tym, jak niezwykłą mocą dysponowali, a liczne podania, które znał z książki, która ostatecznie trafiła w ręce Carlisle'a, a która zabrał Drake, wydawały się brzmieć obiecująco. Kiedy na domiar złego pojawiła się Renesmee, sam już nie był pewien, czego tak naprawdę chciał i jak powinien do tego dążyć, ale nie zamierzał się wycofać. Wciąż planował, chociaż jednocześnie w którymś momencie stracił nad tym kontrolę, a telepaci odwrócili się przeciwko niemu, decydując się wziąć sprawę we własne ręce. Już wcześniej mógł przewidzieć, że Devile'owie i Licavoli są niebezpieczni, i że powinien był bardziej uważać na Laylę i Drake'a, ale kiedy się zorientował, było już za późno, a jemu nie pozostawało nic innego, jak uciec.
CZYTASZ
LOST IN THE TIME [KSIĘGA III: MROK]
FanfictionOd śmierci Isabeau i jej dzieci mija kilka miesięcy. Nadejście lata wpływa pozytywnie na odbudowę Miasta Nocy i jego mieszkańców. Wydaje się, że prócz zbliżającego się ślubu Renesmee i Gabriela, nie ma niczego, co mogłoby ponownie zakłócić spokój te...