Osiemdziesiąt osiem

39 6 0
                                    

Renesmee

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Renesmee

Alessia kurczowo tuliła się do mnie. Wciąż nie mogłam uwierzyć, że mała naprawdę tutaj jest, podobnie jak i Damien oraz Cammy. Dłuższa chwila minęła, zanim w końcu zdobyłam się na to, żeby spróbować odsunąć całą trójkę od siebie, ale w odpowiedzi na moje starania, Ali jęknęła i jeszcze mocniej przywarła do mnie.

– No już, skarbie. – Pogładziłam córkę po czarnych włosach i ucałowałam ją w czoło. – Już w porządku. Nigdzie nie idę... – zaczęłam ją uspokajać, ale chyba obojętnie jak długo bym tego nie robiła, to i tak nie przyniosłoby żadnych efektów.

Damien chwycił mnie za rękę, skutecznie ściągając na siebie moją uwagę. Wciąż przytulając jego siostrę do siebie, uniosłam głowę, żeby spojrzeć na synka i stojącego obok Camerona.

– Boli cię. – Bystre oczy Damiena odnalazły moje własne, mały zaś jak zwykle zaskoczył mnie swoją spostrzegawczością i zdolnością empatii. – Dlaczego?

– To nic – uspokoiłam go, wolną dłoń układając na jego policzku. Był podobny do mnie, ale i tak zdołałam dostrzec pewne cechy jego ojca. Były widoczne zwłaszcza teraz, kiedy dostrzegłam jak bardzo Damien był blady i zmęczony. – Nie musisz się przejmować, kochanie. Mnie nic nie będzie, ale...

Nagle zesztywniałam, przypominając sobie o Gabrielu. Wiedziałam, że ukochany nie miał mieć mi za złe tego, że przeciągnęłam poszukiwania Theo, skoro również dzieci mnie potrzebowały, ale i tak się martwiłam. Gabriel potrzebował pomocy, a Damien mógł mu jej jeszcze szybciej udzielić, ale nie byłam pewna, czy będzie w stanie. Cała trójka wydawała się bardzo zmęczona, a ja nie potrafiłam zachować się aż do tego stopnia egoistycznie, żeby dla pomocy mężowi zaryzykować zdrowie Damiena.

Wzięłam kilka głębszych wdechów, żeby wziąć się w garść. Chociaż aż rwało mnie do tego, żeby wydostać się z podziemi i zacząć działać, usiadłam na ziemi i posadziłam sobie Alessię na kolanach, mocno ją do siebie przytulając. Mała wtuliła się we mnie i chyba zaczynała przysypiać, wymęczona, ale nie mogłam pozwolić jej zasnąć, żeby później nie męczyć jej przerywanym snem.

– Ali... – szepnęłam. Skrzywiła się, ale zamrugała i spojrzała na mnie. – Wytrzymaj jeszcze troszeczkę, kochanie. Niedługo wrócimy do domu i sobie pośpisz – obiecałam, wyjątkowo wierząc, że w istocie będę w stanie tego dopilnować; teraz miałam cel i tym bardziej zamierzałam się go trzymać.

Alessia jęknęła, ale nie próbowała się ze mną kłócić. Raz jeszcze musnęłam wargami czubek jej głowy, po czym przeniosłam wzrok na Damiena i Camerona. Zwłaszcza Cammy, przez wzgląd na porę dnia, wydawał się wyjątkowo pobudzony i przytomny.

– Gdzie Aldero i Cassie? – zapytałam spiętym tonem. Nie byłam pewna, czy chcę usłyszeć odpowiedź.

Chłopcy wymienili spojrzenia, a mnie omal serce nie stanęło, kiedy naszła mnie niepokojąca myśl, że jednak się pomyliśmy – i że któremukolwiek z nich stała się krzywda. Momentalnie przed oczami stanął mi obraz zmasakrowanego ciała Seana, a później twarz Caroline, kiedy dowiedziała się o śmierci Jack'a. Zaraz po tym przypomniałam sobie to, jak pół-wampirzyca na mnie naskoczyła i jak umarła na moich oczach, i ledwo zmusiłam się do tego, żeby nie dać po sobie poznać, jak bardzo jestem przerażona.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA III: MROK]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz