Trzynaście

52 9 0
                                    

Layla

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Layla

Zmierzch zapadł szybciej niż mogłoby się wydawać. Layla obserwowała, jak powoli ogrody Niebiańskiej Rezydencji kryją się w mroku, psychicznie przygotowując się na moment, kiedy nareszcie będzie mogła wyjść z ukrycia. W myślach wciąż rozpamiętywała spotkanie z Isabeau, nie potrafiąc do końca uwierzyć w to, że dziewczyna naprawdę żyje. Co prawda nie miała wątpliwości co do prawdziwości snu, ale mimo wszystko...

Skup się na misji, Laylo!, pomyślała, całkiem skutecznie naśladując w głowie rozdrażniony ton siostry. Dokładnie tak by jej powiedziała, gdyby tutaj była i mogła zobaczyć, jak niepotrzebnie traci czas na głupoty i stara się przeciągnąć konieczność ruszenia się z miejsca. Misja. To było zabawne określenie i Beau z pewności by go nie użyła, ale Layli się ono podobało. Dzięki temu wszystko brzmiało bardziej jak zabawa i pozwalało jej się rozluźnić.

Zamknęła oczy i przypomniała sobie słowa Isabeau. „Musisz go znaleźć. Zaufaj mi i zrozum, że naprawdę musisz go znaleźć. Widziałam to. Widziałam straszne rzeczy i wiem, że jeśli jakoś tego nie powstrzymacie..." Pokręciła głową. Wtedy również czuła się skołowana, nic nie rozumiejąc. Isabeau początkowo nawet zapomniała jej wspomnieć o tym, kogo i gdzie powinna szukać. Upierała się, że Layla powinna wiedzieć. Że jeśli będzie w stanie, sama to zrozumie, co wydawało się bez sensu. Skąd miała wiedzieć takie rzeczy, skoro nawet nie była pewna, co takiego Isabeau widziała w swoich wizjach? Ba! Skąd miała mieć w ogóle pewność, że to jej siostra i że ktoś nie próbuje sobie z niej zakpić? Gdyby nie to, że znała możliwości Lawrence'a, pomyślałaby nawet, że do jego sprawka. Takie okrutne zagrywki wydawały się bardzo w jego stylu.

Ale kiedy Isabeau zaczęła znikać, Layla uświadomiła sobie, że tak naprawdę oszukuje samą siebie. Po przebudzeniu już wiedziała, co powinna zrobić, chociaż nie miała pojęcia skąd. Przecież go nie znała, co najwyżej ze słyszenia... I zdawała sobie sprawę z tego, że próba dotarcia do niego jest równie szalona, co cięcie się srebrnym sztyletem. Przecież wiedziała, że był jednym z pierwszych tych, których te dziwne wybuchy agresji wykluczyły poza margines społeczny – i to do tego stopnia, że Dimitr nawet słowem nie wspomniał o tym, żeby potraktować go jak Kristin. Może dlatego, że Rufus Prime znikł i nie było wiadomo, gdzie powinno się go szukać?

Tak czy inaczej, to nie wyjaśniało, dlaczego Isabeau chciała go znaleźć i dlaczego to Layla miała tego dokonać.

Powoli wypuściła powietrze z płuc i nareszcie ruszyła przed siebie. Było zdecydowanie przyjemniej niż w ciągu dnia, kiedy słońce ją drażniło. Teraz, po zachodnie, czuła się równie pewnie i lekko, co podczas ostatniego snu w którym mogła latać. To było przyjemne i pozwoliło jej się uspokoić, chociaż wciąż denerwowała się na samą myśl o tym, co miała zrobić. Już chyba nawet próba skrzyczenia Theo w imieniu Kristin prezentowała się lepiej, ale najwyraźniej musiała odłożyć pewne rzeczy w czasie.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA III: MROK]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz