Sto trzydzieści siedem

32 6 0
                                    

Layla

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Layla

Było lepiej. Layla nie była pewna, jak bardzo powinna ufać sobie i Rufusowi, ale jak na razie była skłonna stwierdzić, że było lepiej, nawet mimo śmierci Dylana, która wciąż kładła się cieniem na szczęściu płynącym ze związku, który nareszcie udało jej się stworzyć.

Przebywanie z Rufusem było proste i przychodziło jej równie naturalnie, co i oddychanie. Naukowiec obchodził się z nią tak, jakby była wystraszonym stworzeniem, które nie przywykło do czułości z czyjejkolwiek strony. Kiedy zdawało im się całować albo do siebie zbliżać, wyczuwała, że stara się zachować dystans i obchodzić z nią w sposób, który mogła uznać za znośny. Znaleźli granice, które Layla była w stanie zaakceptować, dzięki czemu nie musiała się bać, że w którymś momencie znajdzie się w jednej z tych nieznośnych sytuacji, w której czuła, że wszystko wymyka jej się spod kontroli, a wspomnienie ojca wraca do niej, gotowe zniszczyć wszystko, co osiągnęła. Jedynie ona mogła nagiąć narzucone sobie granice albo wycofać się wcześniej, gdyby coś było nie tak. Rufus podporządkowywał się bez słowa protestu, chociaż czasami widziała w jego oczach tęsknotę, którą za wszelką cenę starał się przed nią ukryć. Bolało ją to, bo pragnęła oddać mu się w pełni, ale wciąż blokował ją nieopisany strach nad którym nie potrafiła zapanować. To nie była wina Rufusa; problem leżał w niej i w tym, że nie potrafiła znieść dotyku żadnego mężczyzny, obojętnie jak bardzo mu ufała i ile dla niej znaczył. Ta bezsilność ją dobijała, podobnie jak i świadomość tego, że nigdy nie będzie taka, jak inne kobiety, ale starała się o tym nie myśleć, koncentrują się na tym, żeby być szczęśliwą.

Wampir zachowywał się względnie normalnie, przynajmniej kiedy byli razem. Przez kilka pierwszych dni nie opuszczała go na krok, pilnując żeby się oszczędzał. Irytowało go to, bo nie przywykł do tego, że ktokolwiek może sprawować nad nim kontrolę, ale ostatecznie poddał się, dochodząc do wniosku, że nie będzie w stanie wygrać z nią w tej kwestii. Była uparta i to pozwoliło jej nakłonić go do tego, żeby pozwolił jej się sobą zaopiekować oraz zająć raną, która przysporzyła im tak wiele kłopotów. Nawet jeśli wciąż podchodził sceptycznie do jej opinii na temat tego, że atak wrócił z powodu gorączki, której dostał, miała wrażenie, że pragnął w to wierzyć. Inaczej nie uległby jej, kiedy zaczęła nalegać, by móc zając się cięciem i spowodowanym przez srebro oparzeniem. Co prawda stanowczo odmówił, kiedy zasugerowała, że dla pewności poprosi o opinię Carlisle'a albo Theo, ale poszedł na kompromis, jeśli chodziło o nią. Nie powiedziała mu tego, ale możliwość otoczenia go opieką sprawiała jej przyjemność, tym bardziej, że trzymając się z daleka od pracy w laboratorium, koncentrował się przede wszystkim na niej. Wtedy wydawał jej się naprawdę ludzki, niemal normalny, zwłaszcza w momentach, kiedy leżeli blisko siebie i rozmawiali na najróżniejsze tematy, chociaż raz niezwiązane z nauką. Czasami była zaskoczona tym, że potrafił żartować i to w sposób, który nie przypominał zwykłej ironii albo sarkazmu.

Samotność sprawiła, że stał się obojętny i oddalony. Ona mogła to zmienić i zamierzała tę możliwość wykorzystać.

Wiedziała, że taki stan rzeczy nie będzie trwał długo, ale nie przeszkadzało jej to. Nie miała nic przeciwko temu, żeby Rufus dalej zajmował się laboratorium, zwłaszcza jeśli dalej będzie mogła mu pomagać. Po prostu nie mogła pozwolić, żeby stało mu się cokolwiek złego, zwłaszcza kiedy nie był w pełni sił. Pod tym względem był jak dziecko; w laboratorium potrafił przesiadywać długie godziny, czasami zapominając o śnie, a to raczej nie miało mi pomóc, skoro jego zdolność do szybkiego dochodzenia do siebie okazywała się niewystarczająca, kiedy w grę wchodziło srebro. Jej nie pozwoliłby się przemęczać, gdyby była aż tak poważnie ranna, a rozcięcie goiłoby się powoli, dlatego nie rozumiała, dlaczego sam był taki oporny, jeśli uraz dotyczył jego. Nie była jakoś specjalnie zaskoczona tym, że powoli zaczynał się irytować, ale nie zamierzała ustąpić; zbyt mocno go kochała, żeby go stracić.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA III: MROK]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz