Siedemdziesiąt

40 6 0
                                    

Renesmee

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Renesmee

Idąc korytarzami Niebiańskiej Rezydencji, czułam jednocześnie podekscytowanie i ulgę. Nie byłam pewna na ile mogliśmy ufać Rufusowi – nie wiedziałam nawet, czy w moim przypadku można było mówić w ogóle o zaufaniu do niego – ale nawet danie mu wolnej ręki wydawało się lepszym rozwiązaniem niż bezczynność. Co prawda irytujące było to, że nie chciał nam o niczym powiedzieć, póki z nim nie pójdziemy, ale mimo wszytko i tak sądziłam, że to dobra alternatywa.

Szłam, cały czas ściskając Gabriela za rękę. Potrzebowałam jego bliskości chyba nawet bardziej niż do tej pory, a i on wydawał się czerpać wszystko to, co najlepsze z naszej wzajemnej bliskości. Fakt, że byłam komukolwiek potrzebna, miał w sobie coś kojącego i sprawiał, że czułam się zdecydowanie pewniej. Jak długo miałam przynajmniej jego, byłam spokojna – przynajmniej względnie – i może nawet mogłam być w stanie uwierzyć, że wszystko jeszcze się ułoży. Pragnęłam tego całą sobą i właśnie ta nadzieja utrzymywała mnie przy zdrowych zmysłach.


Tak więc trwają
wiara, nadzieja, miłość – te trzy:
z nich zaś największa jest miłość...*


Nie interesowałam się religią, ale przejrzałam kilka książek, które Carlisle miał w swoim gabinecie i teraz przypomniałam sobie ten cytat. Czegokolwiek bym nie myślała na temat najróżniejszych ludzkich wyznań, ten fragment z czystym sumieniem mogłam uznać za piękny. Całą sobą ufałam, że te trzy wartości są wieczne – i że zawsze będą, nadając życiu sens, również (a może i przede wszystkim?) w tych najtrudniejszych chwilach. Bo jeśli nie wiara, nadzieja i miłość, to co innego tak naprawdę nam pozostało?

Gabriel rzucił mi nieodgadnione spojrzenie i krótko uścisnął moją dłoń. Ktoś pomyślałby, że być może śledził moje myśli, ale ja wiedziałam, że nie pozwoliłby sobie na to bez mojej zgody. Po prostu mnie znał i wiedział, czego w tym momencie potrzebuję – albo raczej kogo.

Milczenie miało w sobie coś przygnębiającego, ale na nie zwracałam na to uwagi. Czułam obecność Isabeau, Laylo i Dimitra, którzy podążali tuż za nami. Moi bliscy szli przodem, prawdopodobnie nie przypadkiem oddzielając nas od Rufusa. Słyszałam ciche uwagi poirytowanego Edwarda, który narzekał na to, że nie był w stanie niczego sensownego wyczytać z myśli Rufusa. Sam zainteresowany nie odzywał się ani słowem, w pośpiechu prowadząc nas przed siebie i w żaden sposób posłyszanych uwag nie komentując.

Cokolwiek planował, najwyraźniej do samego końca miało pozostać tajemnicą. Było w tym coś irytującego i zaczynałam zazdrościć Yves'owi, który najzwyczajniej w świecie się ewakuował, twierdząc, że ma do zrobienia rzeczy ważniejsze od podążania za mrzonkami „szurniętego krwiopijcy". Najwyraźniej również wśród wilkołaków Rufus cieszył się dość wyszukaną opinią, chociaż nie mogłam powiedzieć, że jestem tym odkryciem jakkolwiek zaskoczona. Ktoś taki – jednocześnie szalony, jak i genialny – po prostu nie mógł nie budzić sensacji i skrajnych emocji.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA III: MROK]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz