Dwadzieścia osiem

39 7 0
                                    

Layla

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Layla

– Layla!

Głos ją zaskoczył. Zamarła wpół kroku i pośpiesznie rozejrzała się dookoła. Dyszała ciężko, wciąż zagniewana i bliska wybuchu. Chociaż doskonale wiedziała, kto ją zawołał, potrzebowała kilku sekund, żeby do końca uprzytomnić sobie, że to Dylan.

Dostrzegła go między drzewami. Rude włosy miał w nieładzie, podobnie jak ubranie, kiedy zaś dostrzegła krew w kąciku jego ust, uprzytomniła sobie, że właśnie musiał polować. W jakimś stopniu jej ulżyło, bo bała się, że mógłby wpaść na tak idiotyczny pomysł, jak chociażby śledzenie jej, ale i tak poczuła się nie najlepiej w jego obecności. Praktycznie nie rozmawiali od incydentu na weselu, a teraz tym bardziej nie miała cierpliwości do użerania się z kimkolwiek, zwłaszcza jeśli był facetem.

Dylan obserwował ją przez kilka sekund, wyraźnie zaskoczony, po czym w pośpiechu otarł usta i wyszedł spomiędzy drzew, żeby do niej dołączyć. Wiedziała, że od jakiegoś czasu eksperymentował ze zwierzęcą krwią, być może chcąc się jej w ten sposób przypodobać, chociaż tego nie rozumiała – sama zdecydowanie preferowała wybieranie sobie ludzkich dawców, nawet jeśli zdawała sobie sprawę z tego, że Cullenowie nie są tym zachwyceni. Ale to były przyzwyczajenia, a i jej rodzeństwo nie raz pozwalało sobie na więcej, nawet jeśli Gabriel przez wzgląd na Renesmee starał się mimo wszystko trzymać „wegetariańskiej" diety.

– To nie jest najlepszy moment, Dylan – powiedziała wprost. Jej głos starał zdenerwowanie, nawet jeśli robiła wszystko, byleby jawnie go nie okazywać.

Chłopak spojrzał na nią z zainteresowaniem. Jego zielone oczy zdawały się błyszczeć, kolejny raz sprawiając, że poczuła się dziwnie. Czy tego chciała, czy nie, Dylan znał ją zdecydowanie zbyt dobrze. Co ciekawe, coś w jego znajomym spojrzeniu sprawiło, że poczuła się w jego obecności dobrze i mimo wszelakich uprzedzeń odrobinę się rozluźniła.

– Co jest, Lay? – zapytał ją wprost. – Coś się stało? Wyglądasz, jakbyś była gotowa pozbyć się połowy tego lasu – powiedział i uśmiechnął się, w nadziei, że uda mu się ją rozbawić, ale wyszło mu to marnie. Wiedziała, że się martwił.

– Tak... Chyba coś w tym jest – przyznała niechętnie. Rzuciła mu znaczące spojrzenie, które znaczyło mniej więcej tyle, że nie życzy sobie żadnych pytań.

– Ach, tak... – Spojrzał na nią z powątpieniem, ale przynajmniej zrozumiał czego do niego oczekiwała. – Chcesz się przejść? Nie żebym coś sugerował, ale wyglądasz jakbyś potrzebowała przyjaciela – zasugerował spokojnie.

Otworzyła usta, żeby zaprotestować, ale zawahała się widząc jego minę. Kolejny raz poraziła ją w Dylanie ta niemal dziecinna naiwność i uśmiech, który doskonale znała. Jakkolwiek zachowywał się, kiedy pozwalał ponieść się emocjom, w większości przypadków mimo wszystko był w porządku. Zresztą obojętnie jak wiele razy próbowała go odepchnąć, zawsze znów się pojawiał, gdy tylko tego potrzebowała. Westchnęła i omal nie jęknęła, uświadamiając sobie, że w tym momencie zachowałaby się równie podle, co Rufus, dlatego skinęła głową i pozwoliła żeby poprowadził ją w głąb lasu. Nie mogła nie zauważyć, że jego oczy natychmiast rozbłysły, co ją zaniepokoiło, ale przynajmniej nie próbował niczego zbyt śmiałego, jak chociażby próba trzymania się za ręce. Trzymał się na dystans i to jej odpowiadało.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA III: MROK]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz