Dwadzieścia jeden

48 8 0
                                    

Renesmee

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Renesmee

Niepewnie spojrzałam na okazały budynek, usytuowany w jednej z prowadzących do głównego placu budynek. Pierwszym, co wrzuciło mi się w oczy, był jasny blask bijący z dużych, groteskowych okien pozornie zaniedbanego lokalu ze starej, kruszącej się cegły. Nie byłam pewna, ale miejsce to zdecydowanie musiało ucierpieć podczas pożaru – być może to była jedynie moja wyobraźnia, ale kiedy oddychałam, wciąż czułam gryzący zapach dymu – chociaż Michael postarał się, żeby na powrót doprowadzić budynek do użytku. Okna i uchylone drzwi zdecydowanie były nowe, chociaż to bynajmniej nie sprawiało, że miałam ochotę wejść do środka, ale przecież i tak nie miałam większego wyboru. Już i tak byłam spóźniona, a to zdecydowanie nie miało ucieszyć mojego ekscentrycznego szefa.

– Nessie, tutaj! – Lorena nagle pojawiła się w drzwiach. Wydawała się wręcz promienieć, kiedy pomachała mi z entuzjazmem, dając mi do zrozumienia, żebym się pośpieszyła.

– Co tutaj robisz? – zapytałam zaskoczona, kiedy pośpiesznie pokonałam ostatnie metry i zatrzymując się u jej boku.

Spojrzała na mnie, unosząc brwi, po czym wskazała na swoje ubranie. Taktownie powstrzymałam się od parsknięcia na widok różowej, fal bankowej sukienki i białego fartuszka, przez który wyglądała... No cóż, dość zabawnie. Długie ciemne włosy splotła w gruby warkocz, który niedbałym ruchem odrzuciła na plecy, żeby zająć czymś ręce.

– A jak ci się wydaje? – westchnęła, wywracając oczami. – To co ty. I tak, wiem – dodała, widząc moją minę. – Tylko w żaden sposób nie komentuj tego przy nim – doradziła, ukradkiem oglądając się za siebie – bo jedynie go zdenerwujesz. W opinii Michaela to świetne stroje z których powinnyśmy być zadowolone – wyjaśniła, rzucając mi znaczące spojrzenie. Zdecydowanie sukienki i pragnienia Michaela zdecydowanie mijały się z celem.

– Cudownie! – jęknęłam. Już nie było mi do śmiechu, poza tym wolałam nie poznać reakcji Gabriela, jeśli jednak postanowiłby w którymś momencie sprawdzić, jak sobie radzę. Zdecydowanie nie miał mi pozwolić żyć z tego powodu, ale chyba mimo wszystko i tak powinnam zacząć dziękować opatrzności, że przynajmniej Emmett nie miał zobaczyć mnie w takim wydaniu. – A gdzie właściwie jest za zrzęda...? – zapytałam.

Lorena skrzywiła się.

– „Ta zrzędna" jest bliżej niż myślisz – usłyszałam tuż za plecami i na moment zesztywniałam, kiedy uświadomiłam sobie, że Michael stoi tuż za mną. Powoli odwróciłam się, żeby na niego spojrzeć. – Swoją drogą, bardzo miło, że nareszcie się tutaj pofatygowałaś – dodał, wymijając mnie i skinieniem głowy dając mnie i Lorenie do zrozumienia, żebyśmy poszły za nim.

- Zrzęda – rzuciła bezgłośnie Lo, spoglądając na mnie znacząco.

Uśmiechnęłyśmy się obie, po czym niechętnie poszłyśmy za Michaelem. I tak cieszyłam się, że trafiłam właśnie na Lorenę, bo mimo wszystko miałyśmy się dobrze dogadywać. Co prawda miałam do niej mieszane uczucia, kiedy pojawiła się po raz pierwszy, ale od czasu walki obie całkiem dobrze czułyśmy się w swoim towarzystwie. Co prawda Carlisle wciąż wydawał się niechętnie przebywać przy niej i przy Angelu, ale ja nie miałam takich problemów. Tym bardziej, że w przeciwieństwie do wampirzego partnera Lo, sama pół-wampirzyca wydawała się przyjazna i odrobinę roztrzepana, co dodawało jej uroku. No i teraz miała być moją sojuszniczką, kiedy chodziło o pomysły Michaela, a to zdecydowanie sprawiało, że zyskiwała w moich oczach.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA III: MROK]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz