Layla
Stali, wzajemnie mierząc się wzrokiem. Rufus dyszał ciężko, ale chociaż wciąż wyglądał na wykończonego, pewnie trzymał się w pionie. Jego oczy błyszczały gniewnie i była w stanie nawet dostrzec resztki czerwonego błysku. To odkrycie sprawiło, że cała się spięła, ale chociaż oczywiste było, że powinna mu się wyrwać i rzucić do ucieczki, nie robiła tego. Po prostu stała i patrzyła mu prosto w oczy, czekając na... coś – cokolwiek, co miało stać się wkrótce, chociaż niekoniecznie z dobrym zakończeniem dla niej. Był zły, był mordercą i w każdej chwili mógł ją skrzywdzić, a jednak coś podpowiadało jej, że to nie tak. Chociaż to było naiwne, wszystko w niej krzyczało, żeby zastygła w bezruchu i nie robiła nic.
Dookoła panowała prawie niezmącona cisza; słychać było jedynie ich przyśpieszone oddechy i nienaturalnie szybkie bicie serc. Layla czuła, że zaczyna drżeć od nadmiaru emocji, nie odważyła się jednak poruszyć ani o milimetr. Cały czas była świadoma zaciskających się wokół jej nadgarstka palców i chociaż zdawała sobie sprawę z tego, że gdyby Rufus chciał, mógłby połamać jej rękę, nie obawiała się tego. Co więcej, nie mogła pozbyć się wrażenia, że jego dotyk jest mimo wszystko delikatny i... przyjemny.
Rufus patrzył na nią przez jeszcze kilka sekund, po czym nagle zamrugał pośpiesznie i puścił ją. Spojrzała na niego całkowicie oszołomiona, kiedy – odrobinę się przy tym chwiejąc – szybkim krokiem ruszył w przeciwnym kierunku.
– Daj mi to, co przyniosłaś – powiedział naglącym tonem, zachowując się, jakby nic się nie stało.
Stała otępiała, wpatrując się w jego plecy.
– Że co?
Westchnął i odwrócił się, żeby na nią spojrzeć. Czerwień zniknęła z jego oczu, ale brązowe tęczówki wciąż połyskiwały gniewem.
– Czy masz jakieś problemy ze słuchem, dziewczyno? – zapytał, starając się zachować cierpliwość. – Powiedziałem, żebyś dała mi to, co miałaś przynieść – powtórzył, zakładając obie ręce na piersi.
Machinalnie położyła dłoń na przewieszonej przez ramię torbie, ale nie ruszyła się z miejsca. Wciąż stała, wpatrzona w Rufusa i skupiona przede wszystkim na tym, jak blask światła sprawiał, że mogła dostrzec w jego ciemnoblond włosach jaśniejsze pasemka.
– I to wszystko? – zapytała z niedowierzaniem. – Przychodzę i zastaję cię w takim stanie, dowiaduję, co wyrabiasz za moimi plecami, a ty... Nie zamierzasz mi nic wyjaśnić? – niemalże warknęła, czując jak znów zaczyna trząść się z gniewu. – Na litość bogini, Rufus, nie usłyszę nawet głupiego „dziękuję"?
Patrzył na nią obojętnie.
– Dziękuję – syknął, ale bynajmniej nie zabrzmiało to szczerze. Uświadomiła sobie, że musiał być zły na siebie za to, że mogła zobaczyć go w takim stanie. Pod tym względem przypominał jej rodzeństwo, bo zarówno Gabriel, jak i Isabeau, nienawidzili okazywać słabości przy innych, ale starała się o tym nie myśleć. To w żadnym stopniu go nie usprawiedliwiało. – Czy teraz możesz łaskawie zrobić to o co cię prosiłem? – zapytał i westchnął zrezygnowany. – Wyjaśnię ci, kiedy już będziemy pracować. Więc?
CZYTASZ
LOST IN THE TIME [KSIĘGA III: MROK]
FanfictionOd śmierci Isabeau i jej dzieci mija kilka miesięcy. Nadejście lata wpływa pozytywnie na odbudowę Miasta Nocy i jego mieszkańców. Wydaje się, że prócz zbliżającego się ślubu Renesmee i Gabriela, nie ma niczego, co mogłoby ponownie zakłócić spokój te...