Layla
– Dalej niewiele rozumiem. – Rufus był poirytowany, ale nie na tyle, żeby Layla czuła się zagrożona. Po prostu się denerwował albo (chociaż – oczywiście – nie zamierzała mi tego mówić) najzwyczajniej w świecie zaczynał zrzędzić. – A przynajmniej nie wszystko... Chociaż najgorsze jest to, że Allegra najwyraźniej miała rację.
– Mhm... – mruknęła, jakoś niespecjalnie zainteresowała. Uśmiechnęła się blado, machinalnie przeczesując jasne włosy palcami, kiedy podmuch wiatru rzucił je jej w twarz.
Rufus westchnął.
– Czy ty mnie w ogóle słuchasz, Laylo? – zapytał, rzucając jej pełne powątpienia spojrzenie.
– Ciężko, żebym tego nie robiła – stwierdziła, wzruszając ramionami. – Swoją drogą, chociaż raz przyznałeś się, że to nie ty masz rację. A ze słów Jaquesa wynika, że ja również wiedziałam, co mówię, kiedy powtarzałam, że mnie potrzebujesz.
– Tak... Jeśli tak to zinterpretować, to faktycznie miałaś rację – zgodził się niechętnie. – Wychodzi na to, że jesteś moim lekarstwem. Nie twoja krew, nie to, czego się w niej doszukiwałem, ale właśnie ty – stwierdził w zamyśleniu, pozwalając, żeby wzięła go za rękę.
Layla jęknęła w duchu, dobrze widząc, czego może się teraz spodziewać. Za moment po raz kolejny miał zacząć analizować to, co pod wpływem gróźb powiedział im Jaques. Już na pamięć znała jego słowa, bo jeszcze godzinę po wizycie w Niebiańskiej Rezydencji Rufus krążył, mamrocąc pod nosem i powtarzając słowa telepaty. Irytował ją tym, ale kiedy zapytała go, po co to robi, z wyższością wyjaśnił jej, że to pomaga mu się skupić, chociaż ona tego nie zrozumie.
Tak. Pewne zachowania Rufusa chyba nigdy nie miały się zmienić, nawet jeśli jakimś cudem zmusiła go do okazania uczuć. Już nie potrafiła się na to złościć, powoli przysyłając do tego, co było między nimi. Fakt, że wciąż zdarzało im się ze sobą sprzeczać, niósł ze sobą swego rodzaju ukojenie, bo dzięki temu czuła, że oboje powoli wracali do siebie.
Mimo wszystko denerwowała się za każdym razem, kiedy zdarzało jej się wspominać Jaquesa. Miała niejako żal do Dimitra, że w którymś momencie przystał na układ, który pozwalał wampirowi odejść, kiedy tylko wyjaśni wszystko, co wiedział. Layla nie sądziła, żeby takie rozwiązanie było dobrym pomysłem, ale postanowiła nie kłócić się z królem, tym bardziej, że czuła się przy nim niezręcznie. Jasne, Dimitr uśmiechał się do niej i zachowywał się tak, jakby nic się nie stało, ale wciąż nie potrafiła wyrzucić z pamięci wspomnień transu i tego, czego omal nie zrobiła. Nie mogła udawać, że wszystko było w porządku; potrzebowała przynajmniej kilku chwil, żeby się ze wszystkim pogodzić, ale teraz mimo wszystko żałowała, że ten jeden raz nie zdecydowała się odezwać. Jaques nie zasłużył na kolejną szansę, ale Dimitr jak zwykle musiał okazać się nieznośnie uczciwy. Layla pomyślała nawet, że to nie tylko moralność, ale swego rodzaju wdzięczność, bo nie dało się ukryć, że to dzięki krwi Jaquesa Isabeau mogła wrócić do życia po śmierci.
CZYTASZ
LOST IN THE TIME [KSIĘGA III: MROK]
FanfictionOd śmierci Isabeau i jej dzieci mija kilka miesięcy. Nadejście lata wpływa pozytywnie na odbudowę Miasta Nocy i jego mieszkańców. Wydaje się, że prócz zbliżającego się ślubu Renesmee i Gabriela, nie ma niczego, co mogłoby ponownie zakłócić spokój te...