Dwadzieścia

43 7 0
                                    

Isabeau

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Isabeau

Kroki Isabeau były prawie bezszelestne, kiedy w towarzystwie Carlisle'a i Esme znalazła się w lesie. Kierując się znajomą ścieżką, która prowadziła wprost do nowego domu, który dla swojej rodziny kupił Gabriel, czuła się co najmniej nieswojo. Obecność drzew i swojskość otaczającego ją lasu, który przez długie miesiące był jej schronieniem, działała na nią kojąco, ale paradoksalnie sprawiała, że miała ochotę porwać dzieci i jak najdalej uciec. Do tej pory ujawnianie się komukolwiek było czymś, czego stanowczo sobie zabraniała i chociaż impulsywnie podjęła decyzję, której nie zamierzała żałować, instynkt nakazywał jej natychmiast zrobić to, co zrobiłaby w innym wypadku. Ujawnianie się było niebezpieczeństwem, chociaż do tej pory nie potrafiła wyjaśnić samej sobie, dlaczego tak jest.

Aldero szedł kilka metrów przed nimi, poruszając się tak lekko, jakby frunął. Nawet teraz widziała w nim grację i pewność Drake'a, co napawało ją dumą, bo miała nadzieję, że przynajmniej jeden z jej synów przejmie to, co jego ojciec miał w sobie najlepsze. Chociaż ta nowa Isabeau, którą była teraz, nie potrafiła odczuwać tęsknoty – a przynajmniej nie w takim stopniu, jakiego Beau mogłaby się spodziewać – pragnęła nade wszystko nie zapomnieć o tym, co wydarzyło się tych trzy miesiące wcześniej na klifie. To było trudne, ale naprawdę nie chciała zapomnieć Drake'a, nawet jeśli zdawała sobie sprawę z tego, że jego już nie było. No i chodziło wyłącznie o jej Drake'a, a nie tego bezdusznego potwora, który przejął nad nim kontrolę i zmusił ją, żeby podjęła tak przemienną w skutkach decyzję.

Pośpiesznie odrzuciła od siebie wszelakie myśli, które miały jakiekolwiek powiązanie z przeszłością. Dla tej nowej Isabeau to było łatwe – po prostu odcinała się od niechcianych emocji i wspomnień, jakby zamykała drzwi do pokoju, którego nie chciała więcej otwierać. Czasami, kiedy się nad tym zastanawiała, dochodziła do wniosku, że to mimo wszystko przerażające, jednak te chwile refleksji trwały krótko i szybko o nich zapominała. Tym razem też tak było, chociaż w jakiś dziwny sposób czuła się bardziej ludzka, bardziej związana z osobą, którą była, zanim „umarła". Tamtej nocy faktycznie coś w niej umarło, chociaż wciąż nie potrafiła stwierdzić, co to właściwie było. Kiedy jednak się nad tym zastanowiła... Cóż, dochodziła do wniosku, że stało się to, czego tak bardzo obawiali się Layla i inni telepaci, a co coraz częściej podkreślał w przypływach normalności Drake – częściowo zatraciła swoje człowieczeństwo. Nie miała pojęcia, co to tak naprawdę znaczy, ale w jakimś stopniu uważała, że to co najmniej niebezpieczne. Właśnie dlatego nie chciała wracać, chociaż teraz cieszyła się, że jednak się na to zdecydowała. Potrzebowała kogoś, kto ją wesprze, poza tym miała serdecznie dość walki z samą sobą i ukrywania się. Powrót do normalności mógł oznaczać również odzyskanie tego, co sądziła, że utraciła, więc nagroda była warta swojej ceny, a przynajmniej w to starała się uparcie uwierzyć.

Milczenie się przeciągało, ale wcale nie czuła się z jego powodu niezręcznie. Czuła na sobie spojrzenia Carlisle'a i Esme, ale na szczęście żadne z nich o nic nie pytało. Miała wrażenie, że wampiry dopiero zaczynają zauważać zmiany, które w niej zaszły, poczynając od bezszelestnego nawet dla wampirzego słuchu sposobu poruszania się. Po treningach, które zaserwowała jej i Aldero Allegra, Beau była całkiem niezła w cichym chodzeniu, ale to, jak poruszała się teraz, przekraczało wszelakie normy; nie dziwiło ją, że zdezorientowani Cullenowie regularnie upewniali się, czy przypadkiem nie stchórzyła i nie uciekła z dziećmi. Co prawda nie miała pojęcia, jak ich zdaniem miała wyrwać Cammy'ego z objęć Esme i to tak, żeby niczego nie zauważyli, ale nie myślała o tym. Nie miała zamiaru uciekać.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA III: MROK]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz