Isabeau
Isabeau zamarła, ale nie była w stanie nawet się podnieść. Natychmiast wyczuła tuż przy sobie czyjąś obecność, a potem ktoś musnął delikatnie jej plecy. Zadrżała od różnicy temperatur, bo – jak mogła się wcześniej domyślić – intruz oczywiście był wampirem.
– Isabeau, co się stało? – zapytał ją natychmiast Carlisle, kiedy w popłochu odsunęła się i z westchnieniem oparła o ścianę. – Słyszeliśmy, że krzyczałaś. Nie miałem pewności, kto tutaj wszedł, ale nie spodziewałem się, że...
– Mnie? – przerwała mu zdławionym tonem. Pośpiesznie otarła oczy, dziękując w duchu, że w pokoju jest ciemno i doktor nie może być po raz kolejny świadkiem jej słabości. – O tak, po czterystu latach zachciało mi się powspominać i... – zaczęła lekkim tonem, chcąc udawać, że nic się nie stało, ale to w tej sytuacji nie było możliwe. W jednej chwili straciła nad sobą panowanie i zapragnęła coś zniszczyć albo w coś uderzyć, ale nie była w stanie wykorzystać do tego celu jakiejkolwiek rzeczy Aldero. – Och, na litość bogini! Ależ ja jestem głupia! – zaklęła pod nosem, ukrywając twarz w dłoniach.
Czuła, że Carlisle ją obserwuje, ale przynajmniej nic nie mówił. Wiedziała, że ich relacje znacznie się zmieniły po tym, jak sporo czasu spędzali razem, kiedy Drake zmusił ich do tego, żeby z nim poszli. To właśnie Carlisle wiedział, co tak naprawdę wydarzyło się czterysta lat temu i co ją zniszczyło... A przynajmniej wiedział tyle, co ona na początku, zanim Drake udostępnił jej to jedno jedyne wspomnienie, które zmieniło wszystko raz na zawsze. Isabeau nie miała pojęcia, co o tym wszystkim myśleć, ale w jakimś stopniu czuła się lepiej z myślą o tym, że to on ją tutaj znalazł, a nie na przykład ktoś inny, kto nie wiedział niczego i postawiłby ją w jeszcze bardziej kłopotliwej sytuacji.
Była też wdzięczna za milczenie. Gdyby nie poznał jej lepiej przez tamte dni, prawdopodobnie próbowałby ją pocieszyć albo czegoś się dowiedzieć, a tego by nie zniosła. Zdecydowanie lepsze było milczenie, którego potrzebowała, żeby zebrać myśli i zdecydować, co teraz powinna zrobić...
Ale skoro już dwukrotnie widział, jak płakała, równie dobrze mogła poniżyć się do końca i zdecydować się na rozmowę.
– To pewnie zabrzmi dziwnie, ale wcześniej domyśliłeś się, że to nie był pokój Marco, prawda? – zapytała cicho, ostrożnie dobierając słowa.
– Dopiero kiedy Dimitr powiedział nam o twoim bracie – przyznał po chwili wahania. – Isabeau... Powiesz mi, co się stało? – zapytał takim tonem, że nie miała wątpliwości, iż w przypadku odmowy nie będzie na nią naciskał.
– Poczułeś coś, kiedy wszedłeś tutaj po raz pierwszy? – naciskała, zachowując się tak, jakby nie usłyszała jego pytania. Uniosła głowę, żeby na niego spojrzeć. Spodziewała się, że będzie patrzył na nią tak, jakby postradała zmysły, ale nic podobnego się nie stało. – Chodzi mi o to... O coś... – Westchnęła rozdrażniona. – Cokolwiek nienaturalnego, czego nie powinno w tym pokoju być?
CZYTASZ
LOST IN THE TIME [KSIĘGA III: MROK]
FanfictionOd śmierci Isabeau i jej dzieci mija kilka miesięcy. Nadejście lata wpływa pozytywnie na odbudowę Miasta Nocy i jego mieszkańców. Wydaje się, że prócz zbliżającego się ślubu Renesmee i Gabriela, nie ma niczego, co mogłoby ponownie zakłócić spokój te...