Layla
Layla ustawiła na półce ostatnie książki, po czym cofnęła się o krok, lekko przekrzywiają głowę, żeby lepiej ocenić efekt swoich starań. Czasami dostawała szału, kiedy po raz wtóry powtarzała te same czynności, ale nie mogła się powstrzymać. Być może coś w tym było i kobiety faktycznie miały jakiś wrodzony instynkt, który nie pozwalał im tolerować bałaganu, a może po prostu sama już nie wiedziała, co powinna zrobić z czasem i samą sobą.
Usłyszała westchnienie. Już wcześniej wyczuła, że ktoś ją obserwuje, ale nie zdecydowała się odwrócić, dobrze wiedząc, kogo tam zastanie. Teraz przekonała się, że miała rację, bo Rufus faktycznie stał w progu przypominającej wydrążoną w skale jaskinię bibliotece, spoglądając na nią z lekkim rozdrażnieniem.
– Musisz za każdym razem to robić? – zapytał, raz jeszcze wzdychając. Założył obie ręce na piersi, przez co jego poza wydawała się tym bardziej niedbała i na swój sposób... pociągająca. – Przecież dobrze wiesz, że za chwilę będzie dokładnie tak samo. Tracisz czas, Laylo – dodał, a fakt, że użył przy tym jej imienia, był lepszy niż najcudowniejszy nawet komplement.
– Czy muszę starać się nie zabić o którąś z twoich książek? – powtórzyła z nutką sarkazmu. – Tak, wydaje mi się, że to dobry powód, żeby jednak posprzątać – stwierdziła i ponownie odwróciła się w stronę regału, żeby raz jeszcze przyjrzeć się książkom. – Hej, stoisz dalej. Nie jest krzywo? – zapytała, udając, że nie słyszy jego teatralnego westchnienia.
– To książki, a nie galeria sztuki – mruknął, nagle materializując się tuż za jej plecami. – Doprawdy, cały czas mam wrażenie, że młodsze pokolenia uwielbiają marnować czas na bzdury.
Nie odpowiedziała, tylko powoli odwróciła się w jego stronę, uświadamiając sobie, że Rufus stoi tak blisko, iż dzielą ich zaledwie centymetry. Instynktownie cofnęła się o krok, ale tym tylko sprowokowała go, żeby obie dłonie oparł na krawędzi półki, która znajdowała się na wysokości jej ramion, tym samym zmuszając ją do wciśnięcia się w regał. Czuła ciepło bijące od jego ciała, nawet mimo wiecznej gorączki, która nigdy jej nie opuszczała, zdradzając ciągłą obecność ognia. Teraz zrobiło jej się jeszcze bardziej gorąco, chociaż tym razem nie miało to żadnego związku z temperaturą jej ciała czy powietrza; w podziemiach zwykle panował chłód.
Jej wzrok napotkał spojrzenie czekoladowych tęczówek Rufusa. Nie potrafiła określić w jaki sposób naukowiec na nią patrzy, ale wiedziała, że momentami czuła się pod jego spojrzeniem nieswojo. Co więcej, czasami miała wrażenie, że wampir nie do końca zdaje sobie sprawę z tego, jak jego bliskość wpływa na nią...
Albo wręcz przeciwnie – wiedział o tym i bezlitośnie to wykorzystywał, fascynują się tym, jak reagowała, kiedy znalazł się zbyt blisko. Jej serce zwykle przyśpieszało, wzrok zaś tracił na ostrości i stawał się niepewny, rozbiegany. Na niczym nie mogła się skoncentrować, cały czas walcząc z dziwnym uczuciem, które obezwładniało całe jej ciało. Wiedziała, że to pożądanie, ale nawet to, że czuła cokolwiek do Rufusa, nie potrafiło umniejszyć paraliżującego strachu, który obezwładniał jej ciało, kiedy pozwalali sobie na zbyt wiele. Czasami zastanawiała się, czy kiedykolwiek będzie w stanie otrząsnąć się po tym, co wieki wcześniej zrobił jej ojciec, ale wszystko wskazywało na to, że przeszłość będzie się ciągnąć za nią aż po kres wieczności.
CZYTASZ
LOST IN THE TIME [KSIĘGA III: MROK]
FanfictionOd śmierci Isabeau i jej dzieci mija kilka miesięcy. Nadejście lata wpływa pozytywnie na odbudowę Miasta Nocy i jego mieszkańców. Wydaje się, że prócz zbliżającego się ślubu Renesmee i Gabriela, nie ma niczego, co mogłoby ponownie zakłócić spokój te...