Renesmee
Radosne piski Alessi słychać było praktycznie wszędzie. Kątem oka obserwując zapatrzonego w siostrę Damiena, jednocześnie odrobinę zdenerwowana obserwowałam, jak Gabriel próbuje nauczyć małą jazdy na Tempeście. Nie byłam do tego przekonana, bo w porównaniu z niską, wyglądająco na najwyżej dziesięć lat dziewczynką, klacz wydawała się olbrzymia, ale moja córeczka chyba zabiłaby mnie, gdybym wprost przed czymkolwiek zaprotestowała. Poza tym ufałam Gabrielowi i wierzyłam w jego refleks, no i... No i – jakby nie patrzeć – wciąż mieliśmy coraz bardziej zafascynowanego swoimi zdolnościami Damiena.
Właściwie cały dzień od momentu przebudzenia (zasnęłam dopiero nad ranem z oczywistych względów) spędziłam na oglądaniu domu. Esme, Carlisle i Edward zajrzeli do nas koło południa, żeby przyprowadzić mocno już zniecierpliwione dzieci, a ja odkryłam, że prócz mojej przybranej babci nikt nie miał pojęcia o tym, jaki prezent postanowił z okazji ślubu sprawić nam wszystkim Gabriel. Nawet Esme właściwie nie była w domu, jedynie słownie udzielając kilku rad mojemu mężowi, kiedy ją o to zapytał. Podobnie jak reszta była zachwycona, chociaż jednocześnie wyczułam pewnego rodzaju opór przed tym, żebyśmy się od Cullenów wyprowadzali.
Propozycja jazdy konnej padła wieczorem, kiedy po obejściu domu raz jeszcze, znaleźliśmy się na tyłach. Dobrze podejrzewałam, że znajdziemy tam sad, ale nigdy nie przypuszczałabym, że wielkość niezagospodarowanego pola jest na tyle wielka, żeby konie miały dość swobody. Alessi najwyraźniej to nie przeszkadzało, bo już próbowała nakłonić Gabriela, żeby pozwolił jej przejechać się w pojedynkę. Kolejny raz mogłam podziwiać jej uparty charakter, co nieustannie kojarzyło mi się z Isabeau.
– Chyba raczej z tobą – usłyszałam tuż za sobą znajomy, pogodny ton. Tata przysiadł przy mnie na trawie, również wpatrzony we wnuczkę. – Potrafisz być równie uparta, jeśli nawet nie bardziej.
– Mam to uznać za wadę? – zapytałam, przekrzywiając lekko głowę. Jego słowa nie do końca do mnie docierały, chociaż prawdopodobnie gdyby nie było we mnie chociaż odrobiny uporu, ostatecznie nie osiągnęłabym tego, co miałam teraz.
– To zależy z czyjej perspektywy na to spojrzeć – stwierdził wymijająco, całkiem sprawnie wymijając się od odpowiedzi.
Zamilkliśmy i przez kilka minut trwaliśmy w całkowitej ciszy. Nie miałam pojęcia, gdzie są Carlisle i Esme – wiedziałam jedynie, że zniknęli gdzieś razem. Odpowiadało mi to, bo ogrody przylegające do domu były duże, a o tej porze wydawały mi się jeszcze bardziej... romantyczne. Nie byłam pewna, czy to miało jakiś związek z tym, jak wampirzyca znalazła mój bukiet ślubny, ale zdecydowanie uważałam taki stan rzeczy za sprzyjający. Między nimi musiało się w końcu coś zacząć dziać!
Edward rzucił mi krótkie spojrzenie, być może chcąc odpowiedzieć na moje myśli, ale powstrzymałam go spojrzeniem. Nie chciałam robić sobie nadziei, poza tym – w przeciwieństwie do niego – nie chciałam zbytnio ingerować w to, co było między moimi bliskimi. Już i tak wystarczająco skomplikowałam sprawy, kiedy wprost powiedziałam im, że będą razem, dlatego teraz zamierzałam spróbować wszystko naprawić i po prostu siedzieć cicho. Tym bardziej teraz, kiedy wciąż byłam pod wpływem emocji związanych ze ślubem i nocą poślubną, która – przynajmniej w mojej opinii – skutecznie przewyższała wszystkie inne, jakich do tej pory doświadczyliśmy wraz z Gabrielem.
CZYTASZ
LOST IN THE TIME [KSIĘGA III: MROK]
FanficOd śmierci Isabeau i jej dzieci mija kilka miesięcy. Nadejście lata wpływa pozytywnie na odbudowę Miasta Nocy i jego mieszkańców. Wydaje się, że prócz zbliżającego się ślubu Renesmee i Gabriela, nie ma niczego, co mogłoby ponownie zakłócić spokój te...