Esme
Musiało być sporo po północy, a jednak Esme wciąż leżała na łóżku, beznamiętnym wzrokiem wpatrując się w sufit. Nie pamiętała jak wiele godzin minęło odkąd się położyła, ale to nie miało żadnego znaczenia. Leżała w bezruchu, nawet przy tym nie oddychając i po prostu patrzyła, jakby cisza i spokój mógłby przynieść ukojenie, którego tak bardzo potrzebowała. Kolejne sekundy mijały, przeistaczając się w minuty i długie godziny, ale prawie nie była tego świadoma. Widziała jedynie sufit i nawet w mroku jej doskonały wzrok był w stanie wychwycić wszelakie niedoskonałości łuszczącej się farby. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, jak biegną wszystkie pęknięcia, nawet te najdrobniejsze i to uświadomiło jej, że dom Allegry potrzebuje większej ilości pracy niż ta, którą włożyli w jego remont w ciągu minionych miesięcy.
Zabawne, myślała o remoncie, a jednak to nie było w stanie w pełni zając jej jakże wszechstronnego umysłu. Krótko po przemianie zachwycała się tym, jak wiele miejsca ma teraz w głowie, teraz jednak sądziła, że to jest jej przekleństwem. Obojętnie jak się starała i na czym usiłowała się skupić, w żaden sposób nie mogła myśleć o Renesmee i dzieciach. Aż za dobrze pamiętała ten moment, kiedy uświadomiła sobie, że zupełnie o nich zapomniała, a teraz nigdzie ich nie ma. Zaraz po tym przed oczami stanęła jej krwawa scena na placu, gdzie znaleziono ciało tego chłopca, Sean'a. Prawie natychmiast jej umysł wypełnił się krzykami zrozpaczonej Renesmee i było to gorsze nawet od mentalnego bólu, który chwilę po tym sprawiał jej wnuczka. Carlisle stanął jej w obronie i w innej sytuacji pewnie by ją to zachwyciło, ale teraz... Zasłużyła na to. Wiedziała jak boli strata dziecka, a jednak pozwoliła, żeby to, co Nessie i Gabriel mieli najcenniejsze, spotkało coś złego. Była potworem i zdawała sobie z tego sprawę, nawet jeśli Carlisle później przez wiele godzin tulił ją do siebie, całował i powtarzał, że jest zupełnie inaczej.
Jej oczy prawie natychmiast stały się na powrót suche. Nie cierpiała aż do tego stopnia nawet wtedy, gdy straciła syna albo gdy Charlesowi zdarzało się ją uderzyć. Być może brało się to stąd, że przemiana w wampirzycę i to, co się z nią wiązało, nie dało jej okazji na prawidłową żałobę po stracie synka. Były mąż z kolei nie znaczył dla niej nic, więc nie zamierzała z jego powodu rozpaczać. Tamten okres – jej ludzkie życie – przepadło i już nigdy więcej nie miało wrócić. Teraz żyła inaczej, o ile bycie wampirem można było określić mianem prawdziwego życia; wiedziała jedynie, że dopiero po śmierci spotkało ją szczęście, kiedy na jej drodze ponownie stanął anioł. Teraz jednak go nie było, a ona mogła podwoić sobie na cierpienie bez łez, bo i te nie były jej dane.
Wiedziała, że wszystko jest ją winą. Carlisle mógł powtarzać, że jest inaczej, a słowa powiedziane w złości nie mają żadnego znaczenia, ale to przecież nie zmieniało tego, co było prawdziwe. W końcu to właśnie ona zaproponowała Nessie i Isabeau, że zostanie z dziećmi. To ona wzięła na siebie tę odpowiedzialność, a jednak zawiodła, pozwalając żeby zaślepiła ją zazdrość i zawiść wobec Aquy. Tak, była zazdrosna, ale chyba nie było w tym nic dziwnego, skoro tak bardzo kochała Carlisle'a. Widok jego u boku innej wampirzycy rozdarłby jej serce, nawet jeśli jednocześnie sądziła, że nie jest warta miłości, którą doktor ją darzył. To było błędne koło i niezależnie od sytuacji, uczucie to zawsze niosło ze sobą równie wiele radości, co i bólu.
CZYTASZ
LOST IN THE TIME [KSIĘGA III: MROK]
FanfictionOd śmierci Isabeau i jej dzieci mija kilka miesięcy. Nadejście lata wpływa pozytywnie na odbudowę Miasta Nocy i jego mieszkańców. Wydaje się, że prócz zbliżającego się ślubu Renesmee i Gabriela, nie ma niczego, co mogłoby ponownie zakłócić spokój te...