Isabeau
– Aldero, nie!
Pełny sens jej słów dotarł do niej dopiero w momencie, kiedy już zostały wypowiedziane, ale to nie miało dla Isabeau żadnego znaczenia. Bez zastanowienia wyszarpnęła broń i wycelowała w nieśmiertelnego, który stał najbliżej drzwi i jako pierwszy – sycząc i warcząc – odwrócił się w stronę jej synka. Natychmiast nacisnęła spust, a kiedy nic się nie wydarzyło, z niedowierzaniem uświadomiła sobie, że zapomniała odbezpieczyć broń.
Jęknęła z rozpaczy, ale jej niepokój okazał się nieuzasadniony. Aldero nie był głupi i najwyraźniej spodziewał się ataku, bo bez wahania odskoczył. Wystrzelił do przodu, a dzięki temu, że był lekki i drobny, bez trudu uciekł z zasięgu rąk otaczających go nieśmiertelnych. Z trudem wyminął Eve i jeszcze jednego pół-wampira, który spróbował go pochwycić, po czym ruszył w stronę Isabeau.
I właśnie wtedy do przodu wyskoczyła jeszcze jedna postać, której Isabeau wcześniej nie tyle nie zobaczyła, ale nie była w stanie jej rozpoznać. Lilianne zupełnie nie przypominała siebie, blada i zaniedbana, a na dodatek bliska szaleństwa. Nawet śmierć Taylor nie zniszczyła jej aż do tego stopnia, chociaż oczywiste wydawało się to, że i utrata siostry musiała mieć wpływ na to, co stało się z Lilly. Jasne włosy miała w nieładzie, poza tym kosmyki były tak zniszczone i poplątane, że niemożliwe wydawało się doprowadzenie ich do porządku. Poszarzała twarz i zapadnięte policzki sprawiły, że ledwo dało się w niej rozpoznać tą uroczą Lilianne Glass, którą była niegdyś. Co prawda kiedy Isabeau widziała ją po raz ostatni, dziewczyna również wyglądała marnie, poturbowana i zmuszona do pomocy przez Drake'a, ale tamto wspomnienie w niczym nie dorównywało tego, co spotkało Lilianne teraz.
Beau kolejny raz dostrzegła własne zaniedbanie, bo nawet nie pomyślała o Lilly od tamtego momentu w Niebiańskiej Rezydencji, ale to nie przeszkodziło jej w zaatakowaniu pół-wampirzycy, kiedy ta zaatakowała Aldero. Znów spróbowała wycelować broń, ale nie zdążyła nawet zapanować nad drżeniem rąk, kiedy inny z nieśmiertelnych wytrącił jej pistolet z rąk. Upadł na podłogę i – obijając się przy tym – ślizgiem pokonał kilka dobrych metrów, zanim ostatecznie znieruchomiał.
A potem wystrzelił.
Huk był ogłuszający i skutecznie oszołomił wszystkich, w tym samą Isabeau. Dziewczyna szybko wzięła się w garść, przypominając sobie o Aldero i wykorzystując dezorientacją Lilianne, celnym kopnięciem w klatkę piersiową odrzuciła ją od synka. Nieśmiertelna z impetem wpadła na kredens, robiąc przy tym mnóstwo hałasu, kiedy na ziemię posypały się odłamki szkła, drewna i metalu. Lilianne znieruchomiała, całkiem wytrącona z równowagi, powietrze zaś wypełniło się zapachem jej krwi, co jeszcze bardziej rozjuszyło pozostałych nieśmiertelnych.
Eve zaatakowała ponownie, rzucając się jednak nie w stronę Lilianne, ale Isabeau i Aldero. Beau nie miała czasu żeby cieszyć się widokiem dziecka albo zastanawiać się nad tym, czy chłopiec jest cały; bez wahania porwała synka na ręce i odciągnęła go do tyłu, najdalej jak się dało. Jęknęła, kiedy przy okazji uderzyła się plecami o jeden z kuchennych błędów, ale prawie natychmiast myśl o bólu wyleciała jej z głowy, kiedy szczupłe palce Eve zacisnęły się na jej ramionach. Zdążyła jeszcze puścić Aldero, który – na całe szczęście – zrozumiał jej intencje i odbiegł na bezpieczną odległość, żeby ostatecznie zastygnąć w miejscu i spojrzeć na nią ze strachem.
CZYTASZ
LOST IN THE TIME [KSIĘGA III: MROK]
FanfictionOd śmierci Isabeau i jej dzieci mija kilka miesięcy. Nadejście lata wpływa pozytywnie na odbudowę Miasta Nocy i jego mieszkańców. Wydaje się, że prócz zbliżającego się ślubu Renesmee i Gabriela, nie ma niczego, co mogłoby ponownie zakłócić spokój te...