Layla
Spokój wydawał się czymś nienaturalnym. Layla tym bardziej czuła się nieswojo, bo wspomnienia walki i gwałtowności na placu, wciąż pozostawały żywe i obecne w jej pamięci. Kiedy zamykała oczy, raz jeszcze widziała wszystko to, co wydarzyło się w ciągu minionej nocy. Teraz musiało być blisko wschodu, o ile słońce jeszcze nie pojawiło się na niebie. Ciężko było to stwierdzić, bowiem w salonie w Niebiańskiej Rezydencji panował półmrok i jedynie ogień w kominku pozwalał na zobaczenie czegokolwiek.
Cisza miała w sobie coś dobijającego. Poza trzaskiem płomieni, Layla słyszała jedynie przyśpieszone oddechu i bicie serc tych, którzy mogli pozwolić sobie na nazywanie siebie żywymi. Wampiry trwały w bezruchu, jak zwykle idealnie naśladując posągi. Było w tej umiejętności coś niepokojącego, ale Layla już dawno przestała czuć się z tego powodu nieswoje, jej myśli zresztą były zbyt poplątane, żeby mogła się na czymkolwiek skoncentrować. Siedziała na podłodze, w najciemniejszym kącie pomieszczenia, skulona i z zamkniętymi oczami. Nie trzeba było posiadać telepatycznych zdolności, żeby zorientować się o czym musiała myśleć; to było oczywiste, przynajmniej dla kogoś, kto był świadkiem tego, co wydarzyło się w Mieście Nocy.
– Layla? – Cichy szept Isabeau wyrwał ją z zamyślenia. Uniosła głowę i mało przytomnie spojrzała wprost w błękitne oczy kucające przed nią siostry; jej tęczówki wciąż były jaśniejsze niż zwykle, ale powoli zaczynały wracać do swojej naturalnej barwy, tej sprzed wizji. – Laylo, przepraszam cię. Ale ja jestem pewna, że...
– Obiecujesz, Isabeau? – przerwała jej Layla, zupełnie jakby nie słyszała słów siostry. – Obiecujesz, że nic mu nie będzie?
Isabeau zawahała się.
– Oni się obudzili – odezwała się w końcu, ostrożnie dobierając słowa. – Wtedy też minęło kilka godzin, ale jednak się obudzili.
Layla spojrzała sceptycznie na swoją przyrodnią, młodszą siostrę. Isabeau była doskonała w ukrywaniu uczuć, więc dziewczyna nie mogła stwierdzić, czy Beau naprawdę wierzyła w to, co mówi, ale to i tak nie miało znaczenia. Nawet mając tysiące dowodów, miała się zadręczać, przynajmniej tak długo, jak Rufus pozostawał... martwy.
– Oni tak. Ale Drake się nie obudził – przypomniała cicho siostrze, dopiero po chwili pojmując pełen sens swoich słów. To było okrutne, ale była do tego stopnia rozgoryczona, że sama nie kontrolowała tego, co robiła i mówiła.
– Drake... Drake i reszta to inna sprawa – odparła wymijająco Isabeau i chociaż jej głos brzmiał spokojnie, Layla zauważyła, że przez twarz dziewczyny przeszedł cień.
Beau przypatrywała się siostrze przez jeszcze kilka sekund, zanim zrezygnowana zdecydowała się oddalić. Layla odprowadziła ją wzrokiem, kiedy wychodziła, po czym ponownie zacisnęła powieki, kolejny raz decydując się na całkowity bezruch. Czuła się tak, jakby jej ciało ważyło tonę i chociaż zdawała sobie sprawę z tego, że powinna była się przespać, nie mogła zmusić się do tego, żeby pozwolić sobie na sen. Była zresztą zbyt pobudzona i pełna wątpliwości, żeby być w stanie wypocząć czy chociaż na kilka chwil zapaść w letarg.
CZYTASZ
LOST IN THE TIME [KSIĘGA III: MROK]
FanfictionOd śmierci Isabeau i jej dzieci mija kilka miesięcy. Nadejście lata wpływa pozytywnie na odbudowę Miasta Nocy i jego mieszkańców. Wydaje się, że prócz zbliżającego się ślubu Renesmee i Gabriela, nie ma niczego, co mogłoby ponownie zakłócić spokój te...