Sto trzydzieści jeden

28 5 0
                                    

Layla

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Layla

Dylan był blady jak papier. Jego oczy błyszczały w ciemnościach, intensywnie zielone, ale przy tym dziwnie zamglone. Przez kilka sekund patrzył na nią, zanim w pośpiechu przykucnął i spróbował pomóc jej wstać. Instynktownie cofnęła się i nawet zdołała usiąść, chociaż trzęsła się przy tym tak mocno, że wszystko wkoło telepało się na wszystkie strony.

Chłopak zmrużył oczy, ale przynajmniej już nie próbował się do niej zbliżać. Ulżyło jej, ale i tak odsunęła się jeszcze trochę, aż pod palcami wyczuła krawędź otwory, w którym była woda. Nie była na tyle zdesperowana, żeby znów ryzykować walkę z żywiołem, dlatego zastygła w bezruchu, okrągłymi ze zdumienia oczami wpatrując się w stojącego przed nią nieśmiertelnego.

– To ty... – wyszeptała jakże inteligentnie. Nie miała pewności o co właściwie go oskarża, ale to nie miało żadnego znaczenia. – Dylan, to od samego początku byłeś ty!

Jej głos odbił się echem od ścian... W pośpiechu rozejrzała się dookoła, uświadamiając sobie, że nawet nie ma pojęcia, gdzie się znajduje. Jak przewidziała wcześniej, to musiała być jakaś podwodna jaskinia, chociaż Layla nawet nie wyobrażała sobie, że trafi do aż tak przestronnego miejsca. Sufit znajdował się dość nisko, ale jednocześnie na tyle wysoko, że Dylan mógł stać wyprostowany, nie ryzykując, że uderzy się w głowę. Powietrze było wilgotne i zimne; chłód przeniósł jej poszarpaną, przemoczoną sukienkę, a Layla pierwszy raz od dawna poczuła, że jest jej naprawdę zimno. Instynktownie przywołała ogień, pozwalając żeby żywioł wypełnił jej ciało i rozgrzał ją od środka. Poczuła się trochę lepiej i przynajmniej przestała dygotać, ale i tak nie czuła się dobrze.

Dylan westchnął, wyraźnie zmartwiony. Wciąż go obserwując, Layla bardzo ostrożnie spróbowała podnieść się na nogi. Kamień obok okrągłego otworu, przez który dostała się do środka, był wilgotny, przez co jej bose stopy raz za razem ślizgały się, ale udało jej się uchwycić równowagę.

– Laylo...? – Dylan zawahał się, tym bardziej, że nawet na niego nie spojrzała. – Laylo, wszystko w porządku.

Unikała głowę i spojrzała mu w oczy.

– A jak myślisz? – zapytała gniewnie, starając się zapanować nad głosem. – Gdzie jesteśmy? I co ty tutaj robisz? – dodała, mierząc go wzrokiem.

– Nie powinnaś była tutaj przychodzić – stwierdził, ignorując jej pytanie. Miała ochotę na niego warknąć, ale to i tak niczego by nie wniosło. – Próbowałem cię powstrzymać, ale...

– Gdzie jest Rufus? – przerwała mu prawie bezwiednie. Znów zaczynała drżeć, ale tym razem nie z zimna, ale od nadmiaru emocji.

Dylan popatrzył na nią pustym wzrokiem. Było w tym coś przerażającego, ale wytrzymała i wciąż patrzyła mu w oczy.

– Słucham? – zapytał niemal uprzejmym tonem. – Nie bardzo rozumiem, dlaczego...?

– Nie pieprz! – wydarła się, doskakując do niego i chwytając go za ramiona. Przeszedł ją dreszcz, kiedy ich ciała otarły się o siebie. – Dobrze słyszałeś, co powiedziałam, Dylanie.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA III: MROK]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz