Sto trzydzieści

31 5 0
                                    

Layla

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Layla

Wzburzona woda raz po raz uderzała o ścianę klifu. Layla spokojnym krokiem szła po wąskiej plaży u stóp urwiska, wpatrując się w srebrzysty w tym oświetleniu piasek. Odłamki krzemu tłumiły jej kroki, przez co doskonale słyszała swój przyspieszony oddech oraz trzepocące się w piersi serce. Natura zawsze miała w sobie coś kojącego, ale tym razem szum wody sprawił, że dotychczasowy niepokój wzrósł i już nie była w stanie nad nim zapanować. Bała się, ale nie o siebie, ale o Rufusa – ta jednak kwestia nie podlegała dyskusji, chociaż Layla wciąż wolała myśleć, że jednak jakimś cudem się pomyliła.

Ślady krwi zniknęły i teoretycznie powinna czuć się tym odkryciem uspokojona, ale to wydawało się niemal abstrakcyjne. Rufus szybko się regenerował, ale mimo wszystko coś go zraniło; nie wierzyła w to, żeby przypadkiem się skaleczył albo jakkolwiek sam przyczynił się do utraty krwi, bo to po prostu nie było do niego podobne. Szalony czy nie, Rufus wciąż pozostawał dostatecznie świadomy, żeby podświadomie unikać niebezpieczeństw.

Layla skrzywiła się, czując się nieswojo. Klif i plaża chyba już nigdy nie miały jej się kojarzyć z czymś dobrym, bo chociaż wiedziała, że to prawdopodobnie w tym miejscu Carlisle oświadczył się Esme, bardziej żywe było wspomnienie upadku Isabeau albo przebudzenia o którym siostra jej opowiadała. Teraz na dodatek poziom wody wydawał się podnieść, a przynajmniej tak się Layli wydawało, bo do tej pory nie odważyła się sama z siebie wkroczyć na przepełnioną wspomnieniami plażę. Teraz nie miała czasu na to, żeby koncentrować się na tym miejscu, ale i tak czuła się źle.

Zatrzymała się, chociaż niechętnie, ale nie miała innego wyboru. Szła bardzo blisko ściany klifu, bo woda uniemożliwiała bardziej swobodne poruszanie. Najwyraźniej niedawne opady musiały podnieść poziom zbiornika, bo nie przypominała sobie, żeby ktokolwiek mówił, że plaża jest aż tak wąska. Zmartwiło ją to, bo sama już nie miała pojęcia, gdzie powinna szukać Rufusa, w nie chciała nawet brać pod uwagę tego, że...

Z niepokojem spojrzała na atramentową wodę. Żywioły bywały niebezpieczne, ale to zwykle ogień robił najwięcej złego, jeśli chodziło o nieśmiertelnych, nigdy jednak nie słyszała o przypadkach utonięć. Nie było tak silnego prądu, który mógłby się równać wampirzej sile, wiedziała zresztą od Isabeau, że takim jak ona czy Rufus tlen jest już zbędny, jednak perspektywa i tak była niepokojąca.

Gdzie jesteś?, pomyślała, chociaż wiedziała, że nie otrzyma odpowiedzi. Nawet nie próbowała się wysilać, żeby wykorzystać telepatyczne zdolności, bo Rufus i tak nie był w stanie odczytać jej mentalnych nawoływań.

Wiatr rozwiał jej jasne włosy, rozpraszając ją kolejną dawką niepowiązanych ze sobą zapachów. Już nie potrafiła wyczuć Rufusa, obojętnie jak bardzo się starała. Nie widziała już krwi i jedynie instynkt podpowiadał jej, że znajduje się w dobrym miejscu. Nie było możliwości, żeby się pomyliła. Rufus nie mógł pójść nigdzie indziej, tym bardziej, jeśli faktycznie był ranny. Nie miała pojęcia, dlaczego w ogóle zdecydował się zejść w dół klifu, ale obawiała się, że to niekoniecznie była jego decyzja. Napięta do granic możliwości, czynnie rozglądała się dookoła, szukając jakiejkolwiek wskazówki albo czegoś, co świadczyłoby o czyjejkolwiek obecności, ale otaczają ją wyłącznie pustka.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA III: MROK]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz