Sto dwadzieścia osiem

35 6 0
                                    

Layla

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Layla

Layla powoli wypuściła powietrze z płuc. Czuła się pewnie i tym lepiej, że już było po wszystkim. Nie przyznawała się do tego przed Renesmee, ale nigdy nie lubiła śpiewać dla obcych. Jeśli już, wolała czasami zaszyć się gdzieś i w spokoju nucić sobie, co najwyżej ku uciechy rodzeństwa. Teraz zgodziła się wyłącznie dla Isabeau, chociaż i tak sądziła, że to jej przyrodnia siostra miała najlepszy głos z nich wszystkich. Kiedy to Beau śpiewała, świat zamierał, dlatego Layla nie próbowała nawet wyobrażać sobie, że będzie w stanie dziewczynie dorównać.

Ale kiedy zaczęły z Nessie śpiewać, coś się zmieniło. Doświadczyła tego zaledwie raz, kiedy na prośbę Allegry poprowadziła pokaz, bawiąc się ogniem i sprawiając, że płomienie strzelały w górę, rozświetlając noc i zachwycając wszystkich koło. Wtedy czuła się pewna i silna, jak zawsze wtedy, gdy miała poczucie, że płomienie są przy niej i że są jej posłuszne. Żywioł zawsze dodawał jej pewności siebie, której nie potrafiły dostarczyć jej nawet największe zapewnienia rodzeństwa; dzięki temu czuła, że nikt nie jest w stanie jej skrzywdzić, łącznie z ojcem, gdyby nagle zdecydował stanąć się na jej drodze. Potrzebowała poczucia bezpieczeństwa, które płynęło z tej świadomości, ale to wciąż wydawało się być za mało, bo nie wyobrażała sobie konfrontacji z Marco, nawet jeśli gdzieś w głębi siebie jej pragnęła. W tej kwestii od wieków była rozdarta, ale tej nocy nie zamierzała myśleć o przykrych rzeczach, zwłaszcza związanych z Marco Licavoli albo...

Na jej twarzy pojawiły się niepewny uśmiech, chociaż jednocześnie była za to na siebie zła. Nie powinna myśleć o Rufusie, zwłaszcza, że naprawdę chciała nauczyć się go ignorować. Próbowała uwolnić się od tych uczuć, żeby przestać cierpieć z powodu wampira, który miał przed nią tajemnice, ale to okazało się trudniejsze niż mogła przypuszczać. Mogła udawać i czasami szło jej to tak dobrze, że niemal sobie wierzyła, ale prawda była taka, że gdzieś w głębi wiedziała, że te uczucia do Rufusa wciąż gdzieś tam są – i że będą. Nie potrafiła określić skąd to wie, ale miała pewność, że tak jest i w żaden sposób nie potrafiła się od tej świadomości uwolnić.

Jej wzrok mimowolnie powędrował w stronę zebranych, chociaż już kilkukrotnie sprawdzała i zdawała sobie sprawę z tego, że Rufusa tam nie ma. Nie przyszedł, chociaż musiał wiedzieć ceremonii i że ona tam będzie. Znając jego, pewnie nawet wiedział, jaką rolę miała odegrać w ceremonii, ale nawet to nie przekonało go do tego, żeby się pojawił. Przez myśl przeszło jej nawet, że wampir mógł znowu coś sobie zrobić, eksperymentując – pod tym względem zachowywał się jak dziecko – ale szybko odrzuciła od siebie tę myśl, dochodząc do wniosku, że jest zbyt przerażająca. Podświadomie wiedziała zresztą, że tak naprawdę szuka usprawiedliwienia zarówno dla niego, jak i dla siebie, bo gdzieś w głębi szukała powodu, żeby jednak się pofatygować do jego kryjówki. To był zły pomysł i w końcu musiała to zaakceptować, ale to wcale nie było takie łatwe, bo między tym, co słuszne a lekkomyślne, granica była naprawdę cienka.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA III: MROK]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz