Osiemnaście

46 8 0
                                    

Esme

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Esme

Esme nie była pewna, czy to dobry pomysł, ale... No dobrze, przede wszystkim chodziło o to, że mogliby przynajmniej powiedzieć, że wychodzą. Też nie miała ochoty chwalić się Edwardowi, a Gabriel i Renesmee byli zbyt zajęci sobą, żeby zwracać na cokolwiek uwagę, ale mimo wszystko wychodzenie gdziekolwiek tak bez słowa pożegnania było nie w jej stylu. Ale jak mogłaby nie skorzystać z okazji, skoro Carlisle – nareszcie! – zdecydował się ją gdziekolwiek zaprosić? Chyba każda kobieta postąpiłaby na jej miejscu tak samo, tym bardziej, kiedy tak długo czekała na jakikolwiek bardziej zdecydowany ruch ze strony ukochanej osoby. Sama nie miała dość odwagi, żeby cokolwiek zasugerować i nawet teraz czuła się odrobinę speszona, chociaż jednocześnie bardzo szczęśliwa.

Zmierzch już dawno zapadł, ale ulice Miasta Nocy i tak były dobrze rozświetlone. Przynajmniej w przypadku centrum, gdzie ślady pożaru sprzed miesięcy były już prawie niewidoczne. Nie była pewna, jak sprawy miały się w przypadku reszty miasta, ale to, co na razie zrobiono, wydawało się bardzo obiecujące. Chociaż Dimitr wciąż wyglądał marnie, przeżywając odejście Isabeau, mimo wszystko radził sobie całkiem dobrze z zarządzaniem, bo miasto powoli wracało do życia.

Spojrzała na Carlisle'a. Już wcześniej czuła, że wampir cały czas jej się przypatruje, ale dopiero teraz w pełni zwróciła na to uwagę. Od samego początku uwielbiała złocisty kolor jego tęczówek (jej własne również już takie były, ale wciąż miejscami dostrzegała czerwonawe cętki, chociaż równie dobrze mogło być to wytworem jej wyobraźni), dlatego na moment zamyśliła się, zadowolona z tego, że może im się przyglądać.

– No co? – zapytała odrobinę speszona, uśmiechając się. Jednym z plusów bycia nieśmiertelną było to, że nigdy więcej nie miała się zarumienić. W tej chwili było to wręcz błogosławieństwem.

– Absolutnie nic – zapewnił ją, ale mu nie uwierzyła. Przecież nie wpatrywałby się w nią tak bez powodu!

Skinęła głową, postanawiając w żaden sposób tego nie komentować. Raz jeszcze skupiła się na drodze, poddając się działaniu wieczornego wiatru, który rozwiał jej włosy i zdawał się przyjemnie pieścić jej odsłoniętą skórę. To nic, że teraz była niezwykle wytrzymała; paradoksalnie jednocześnie wyostrzył jej się zmysł dotyku i teraz nawet najdelikatniejsza pieszczota przyprawiała ją o dreszcze. Wciąż uważała, że to dziwne doznanie i mimo upływu już ponad pół roku od momentu, kiedy stała się wampirem, cały czas na nowo odkrywała kolejne cechy, którymi obdarzyła ją natura. Nie miała pojęcia, czy kiedykolwiek przestanie zachwycać się tymi niezwykłymi zdolnościami, ale szczerze w to wątpiła.

– Dokąd właściwie idziemy? – zapytała dla pewności, zerkając pytająco na swojego towarzysza. Zaproponował żeby się przeszli, ale od tamtej pory nawet słowem nie wspomniał dokąd.

– Na spacer – odparł wymijająco, biorąc ją za rękę. Od jakiegoś czasu ten gest wydawał jej się jak najbardziej naturalny, więc nawet nie zareagowała. Oczywiście to nie znaczyło, że trzymanie się za ręce nie sprawiało jej przyjemności.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA III: MROK]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz