Renesmee
Obudził mnie mocny zapach kawy. Zamrugałam i usiadłam na łóżku, pocierając oczy. Spróbowałam sobie przypomnieć, kiedy właściwie zasnęłam, ale nie potrafiłam przypomnieć sobie ani tego, ani tym bardziej stwierdzić, która może być godzina. Zakładałam, że jest dość późno, bo intensywne popołudniowe światło wlewało się do sypialni mojej i Gabriela, skutecznie przenikając przez pozaciągane zasłony i sprawiając, że na ścianach oraz podłodze tańczyły długie cienie.
Westchnęłam zrezygnowana, po czym wyślizgnęłam się z łóżka. Wciąż miałam na sobie różową, koronkową sukienkę, którą włożyłam na wesele Esme i Carlisle'a. Na samo wspomnienie uśmiechnęłam się mimowolnie, zaraz jednak spochmurniałam, przypominając sobie pojawienie się Lawrence'a. No tak, teraz już pamiętałam wszystko, łącznie z czuwaniem z Gabrielem prawie do rana. Nie żebyśmy czegokolwiek się obawiali; to po prostu ja nie mogłam spać, dlatego ukochany zaczął kołysać mnie, tulić do siebie i nucić coś tak długo, aż w końcu mnie zmroczyło. To wspomnienie akurat było przyjemne i pozwoliło mi zapomnieć o Lawrence'ie, chociaż wiedziałam, że wampir i tak nie będzie dawał mi spokoju, przynajmniej póki istniał cień szansy na to, że kręci się gdzieś w pobliżu.
Gdzieś z dołu doszły mnie śmiechu Alessi i Damiena. W pełni już rozbudzona, spróbowałam szybko doprowadzić się do porządku, ale po spojrzeniu w lustro doszłam do wniosku, że bez prysznica się nie obejdzie. Nie pozwoliłam sobie na długie zajmowanie łazienki, dlatego już po kwadransie mogłam zejść na dół, ubrana i odświeżona. Cukrową kreację druhny zamieniłam na wygodne jeansy i czarną bluzeczkę z krótkim rękawem, niekoniecznie dlatego, że z pogodą było cokolwiek nie tak. Kiedy wyjrzałam przez okno, widziałam idealnie błękitne niebo, poza tym w powietrzu wyczuwało się duchotę i tę charakterystyczną przed burzą atmosferę oczekiwania. Nie wiem dlaczego, ale to właśnie nadchodząca ulewa przypomniała mi o propozycji Rufusa i pod wpływem impulsu zdecydowałam się ją przyjąć.
Znając Rufusa, mogłam się spodziewać dosłownie wszystkiego, ale postanowiłam zaryzykować. Próbowałam przynajmniej uwierzyć w to, że po tym jak nieśmiertelny mnie przeprosił, nagle nie zdecyduje się mnie zabić, a to już było sporym sukcesem. Co prawda nie zmieniało to faktu, że przy naukowcu czułam się nieswojo, ale nie widziałam sensownego powodu, dla którego miałabym mu odmówić, tym bardziej, że naprawdę chciałam nauczyć się lepiej walczyć. Starałam się nie myśleć o to, że to prawdopodobnie obecność Lawrence'a dodatkowo motywuje mnie do działania, ale zdawałam sobie sprawę z tego, że w tym momencie oszukuję samą siebie.
Zajrzałam do kuchni, ale tam nie zastałam nikogo. Zaintrygowana wsłuchałam się uważniej, z zaskoczeniem uświadamiając sobie, że Gabriel i dzieci najprawdopodobniej wyszli na zewnątrz. Mój wzrok powędrował w stronę tylnich drzwi i faktycznie zauważyłam, że były uchylone. Ruszyłam w tamtą stronę, dręczona niepokojącym wrażeniem déjà vu. Aż nazbyt doprze pamiętałam, jak wyszłam szukać Violetty i zaatakował nas William, jednak szybko odrzuciłam od siebie tę myśl. To nie była ta pora, bo chociaż Will jeszcze nie był w pełni wampirem i nie unikał słońca, tacy jak on nie przepadali za pojawianiem się w środku dnia.
CZYTASZ
LOST IN THE TIME [KSIĘGA III: MROK]
FanfictionOd śmierci Isabeau i jej dzieci mija kilka miesięcy. Nadejście lata wpływa pozytywnie na odbudowę Miasta Nocy i jego mieszkańców. Wydaje się, że prócz zbliżającego się ślubu Renesmee i Gabriela, nie ma niczego, co mogłoby ponownie zakłócić spokój te...