Renesmee
Gabriel poderwał się z miejsca, ledwo tylko doszły nas kroki i zapachy pozostałych. Był niespokojny od momentu, kiedy Isabeau wręcz zaczęła bombardować nad ostrzeżeniami, a właściwie rozkazami, każąc nam jak najszybciej przyjść do domu jej i reszty Cullenów. Nie miałam pojęcia, co właściwie się działo, ale Gabriel musiał od siostry wyciągnąć coś więcej, bo zachowywał się jak zegarowa bomba, gotowa do tego, żeby w każdej chwili wybuchnąć. Czułam się okropnie z myślą, że w żaden sposób nie mogę mu pomóc albo jakoś go pocieszyć, ale co mogłam zrobić, skoro nie miałam pojęcia, co się właściwie dzieje.
Rzuciłam pytające spojrzenie Edwardowi, który miał przecież bezpośredni dostęp do myśli Carlisle'a i Esme, ale ten tylko pokręcił głową, wyraźnie sfrustrowany. Westchnęłam i wstałam, ostrożnie zsuwając kolan przysypiającą Alessię i układając ją na kanapie, którą do tej pory zajmowaliśmy wraz z Gabrielem. Damien, Aldero i Cammy, siedzieli przy kominku, zajmując się swoimi sprawami, ale i oni wydawali się dziwnie podekscytowani, słusznie przeczuwając, że coś się dzieje.
Ruszyłam w stronę drzwi, zanim jeszcze zdążyły się zatrzasnąć za moim mężem. Dzieci jak na jakiś znak pobiegły tuż za mną, przypadkiem budząc przy tym Ali, która – chociaż rozespana – nie darowałaby sobie tego, żeby nie dowiedzieć się o co chodzi. Westchnęłam i zaczęłam na całą gromadkę i Edwarda, który już nie widział sensu zostawania w domu, skoro nie trzeba było pilnować maluchów. Czułam się dziwnie spięta i zaczynałam być zła na Gabriela za to, że zachowywał się tak dziwnie i nawet nie zamierzał słowem wspomnieć mi o tym, co się dzieje, wszelakie myśli jednak natychmiast wyleciały z mojej głowy, kiedy nareszcie stanęłam u boku ukochanego.
– Co się...? – zaczęłam, ale w tym samym momencie podążyłam za wzrokiem Gabriela i gwałtownie urwałam, momentalnie wszystko pojmując.
Nigdy nie widziałam we wspomnieniach matki Gabriela, bo i przecież nigdy nie miał okazji zobaczyć jej żywej. Jedyne, co doskonale wiedziałam, to to, że była piękna – wręcz przypominała anioła ze swoimi złocistymi włosami i smukłą sylwetką. Zarówno to, jak i błękit oczu, odziedziczyła po nie jej jedyna córka, ale to zdecydowanie nie Layla podążała spokojnie w naszą stronę, w towarzystwie moich dziadków, Isabeau i sunącego za nimi z pewnym wahaniem, ale mimo wszystko zdecydowanego Dimitra. Tym bardziej też nie dziwiłam się reakcji Gabriela, bo skoro jego matka była od wieków martwa, tylko jedna osoba mogła być teraz tutaj obecna.
To była Allegra. Zrozumienie pojawiło się już w momencie, w którym ją zobaczyłam, ale potrzebowałam chwili na to, żeby wyjść z szoku i wszystko sobie uporządkować. Teraz oczywiste było dla mnie zachowanie Gabriela i podekscytowanie Isabeau, która bez wątpienia musiała się cieszyć z powrotu jej matki. Co prawda nie wyobrażałam sobie Beau jako czyjegokolwiek dziecka – była zbyt niezależna i zdążyłam już przywyknąć do tego, że Licavoli mają tylko siebie nawzajem – ale kiedy teraz patrzyłam na obie pół-wampirzyce, momentalnie dostrzegłam wyraźne podobieństwo między nimi; na pierwszy rzut oka nie było to jakoś specjalnie widoczne, bo dziewczyna musiała wdać się bardziej w ojca całego rodzeństwa, ale rysy twarzy, pewność siebie i błękit oczu zdecydowanie zawdzięczała Allegrze.
CZYTASZ
LOST IN THE TIME [KSIĘGA III: MROK]
FanfictionOd śmierci Isabeau i jej dzieci mija kilka miesięcy. Nadejście lata wpływa pozytywnie na odbudowę Miasta Nocy i jego mieszkańców. Wydaje się, że prócz zbliżającego się ślubu Renesmee i Gabriela, nie ma niczego, co mogłoby ponownie zakłócić spokój te...