Czterdzieści dwa

32 7 0
                                    

Renesmee

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Renesmee

Gabriel znalazł mnie w mojej ukrytej pracowni w naszym domku. Siedziałam skulona pod ścianą w najbardziej zacienionym miejscu, wbijając wzrok w ustawione na sztalugach płótno. Wciąż miałam problem z zapanowaniem nad mocą, więc starałam się ją wykorzystać, co ostatecznie zaskutkowało tym, że jeden z licznych pędzli unosił się w powietrzu, pokrywając białą powierzchnię najróżniejszymi nieregularnymi wzorami w różnych kolorach. Jak na ironię najczęściej pojawiały się czerwień i czerń, co chyba miało związek z moim nastrojem.

– Mogłem się domyśleć – stwierdził cicho, podchodząc bliżej. Przystanął mniej więcej dwa metry ode mnie, nie mając pewności jak mogę na jego obecność zareagować.

Musiałam jednak w którymś momencie go zgubić, skoro pojawił się dopiero teraz. Co prawda już wcześniej słyszałam, jak przeszukiwał dom, ale celowo siedziałam cicho, nie chcąc żeby mnie znalazł. Nie byłam pewna ile czasu minęła, ale sadząc po bladym świetle poranka, które wlewało się przez okna, musiało być blisko świtu. Czułam się absolutnie wyczerpana minioną nocą – chyba najdłuższą w moim życiu – a jednak uparcie nie chciałam zamknąć oczu. Bałam się zasnąć, bo coś podpowiadało mi, że koszmary są w tym wypadku bardziej niż pewne. No i jak miałam tak po prostu spać, skoro pokoiki Alessi i Damiena były puste?

Gabriel obserwował mnie w milczeniu, zanim przeniósł wzrok na unoszący się pędzel. Westchnęłam i odpuściłam, pozwalając żeby upadł na ziemię, rozbryzgując w koło drobinki farby. Poczułam nawet, że kilka kropli osiadło na moim ramieniu, ale byłam wobec tego równie obojętna, co wobec wszystkiego, co działo się wokół mnie.

– Nie jestem pewna, czy cieszę się, że mnie znalazłeś – odezwałam się cicho, pod wpływem nagłego impulsu. Głos miałam nieco stłumiony, bo podciągałam kolana pod brodę i trochę przysłaniałam usta, ale Gabriel doskonale mnie usłyszał. – Mam się spodziewać tego, że za chwilę zasugerują, żeby zamknąć mnie jak Kristin?

– No coś ty? – Był wyraźnie zaskoczony tokiem mojego rozumowania. – Tobie nawet nie błyszczały się oczy. To była po prostu złość – stwierdził, kiedy przekonał się, że nie będzie w stanie mnie rozbawić. – Ach... Byłem u Isabeau... Nie przyjęła tego najlepiej, poza tym nie chciała ze mną wrócić do domu, zanim zacznie świtać. Jak na razie zakopały się z Allegrą w bibliotece na tyłach świątyni i tyle je widziałem.

Świątynia została zniszczona jeszcze przed walką z wilkołakami i Drake'm, ale biblioteka ocalała – być może dlatego, że mieściła się w podziemiach budynku. Teraz, kiedy również świątynie odbudowano, dostanie się tam było zdecydowanie prostsze, chociaż wątpiłam, żeby przebywanie w okolicach klifu napawało Isabeau entuzjazmem.

– Chyba i tak jest bardziej przydatna ode mnie – stwierdziłam ponurym tonem, wzruszając ramionami. – Ale ja nie zmieniłam zdania, Gabrielu. Jestem na Esme więcej niż zła, na Carlisle'a też... Może na niego nawet bardziej za to, że ją bronił i się na mnie rzucił – dodałam, kręcąc z niedowierzaniem głową na samo wspomnienie.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA III: MROK]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz