Renesmee
Strzała przecięła powietrze i wylądowała w samym środku tarczy. Wpatrywałam się w nią tępo przez kilka sekund, dopiero po chwili pojmując, co takiego się wydarzyło. Nawet kiedy już to do mnie dotarło, potrzebowałam dłużej, żeby zrozumieć, co to właściwie oznacza. Fakt, że Dimitr od razu nie zareagował, jedynie wydawał się ten okres przedłużyć, chociaż z mojej perspektywy wszystko wydawało się dziać błyskawicznie.
Dimitr obserwował mnie spod na wpół przymkniętych powiek, jakby oczekiwanie okropnie go nużyło. W momencie kiedy zorientował się, co takiego zrobiłam, momentalnie się ożywił. Był to niesamowity widok; wyglądało to tak, jakby martwy do tej pory posąg bez ostrzeżenia ożył. Zanim się obejrzałam, wampir wziął mnie w ramiona i nie zważając na moje protesty, podrzucił mnie do góry. Blask, który wkradł się do jego krwistych tęczówek, dosłownie mnie poraził i po prostu nie mogłam powstrzyma się od śmiechu, kiedy entuzjazm króla mi się udzielił. Dopiero teraz zaczęłam pojmować, że naprawdę mi się udało – że w końcu po wielu godzinach żmudnego powtarzania tego samego i niepowodzeń, zdołałam zrobić to, czego naprawdę ode mnie oczekiwał.
– Tak, właśnie tak! – Dimitr raz jeszcze odwrócił się ze mną wokół własnej osi. – Wiedziałem, że nie mogliśmy się z Rufusem aż tak wobec ciebie pomylić!
Obserwowanie jego radości i świadomość, że jednak go nie zawiodłam, zdecydowanie były warte tego, żeby się pomęczyć. Anemiczny blask poranka, który dopiero wkradał się przez okna i drzwi, powoli oświetlając strzelnice, wybitnie świadczył o tym, jak wiele godzin spędziliśmy w tym miejscu. Byłam zmęczona i praktycznie ledwo żywa, ale paradoksalnie nie wyobrażałam sobie, żebym była w stanie tak po prostu wrócić do domu i położyć się spać. Zwłaszcza teraz adrenalina buzowała w moich żyłach, sprawiając, że chciałam pochwycić kolejną strzałę i ponowić swój wyczyn, żeby upewnić się, że długie godziny treningu naprawdę się opłaciły. Co prawda bolały mnie ręce, a od ciągłego naciągania cięciwy i starania się utrzymać broni pod odpowiednim kątem, poraniłam sobie palce, ale to nie miało żadnego znaczenia, wobec satysfakcji, którą w tym momencie naprawdę odczuwałam.
Dimitr jakby domyślił się, czego oczekuję, bo sam z siebie odstawił mnie na ziemię. Natychmiast wyjęłam kolejną strzałę i niemal automatycznie powtarzając wyuczone ruchy, nałożyłam ją i wycelowałam. Teraz już nawet nie zastanawiałam się nad tym, co powinnam robić – pierwszy sukces sprawił, że nareszcie pojęłam, co takiego Dimitr miał na myśli, kiedy mówił mi o traktowaniu łuku jak jednej z kończyn. To nie ja miałam podporządkować się broni, ale ona mnie, dlatego rozluźniłam się w pełni i zachowując się tak, jakbym przez całe życie zajmowała się tą jedną rzeczą, zwolniłam uścisk wokół strzały.
Uświadomiłam sobie, że wstrzymuję oddech, dopiero kiedy z ulgą zobaczyłam, jak strzała ląduje dokładnie tam, gdzie wymierzyłam. Oczywiście brakło mi wprawy i siły Dimitra, dlatego jedynie odbiła się od swojej poprzedniczki i upadła na ziemie, ale to nie miało dla mnie żadnego znaczenia. Nareszcie zrozumiałam i czułam się pewnie; wiedziałam, że na coś się przydam, nawet jeśli cały mój udział w walce miałby się opierać na siedzeniu w bezruchu i staraniu się obezwładnić jak największej ilości naszych przeciwników. Jeśli tylko dzięki temu miałam pomóc któremukolwiek z moich bliskich, a może nawet ocalić mu życie, zamierzałam przyjąć tę rolę z przyjemnością. Chociaż to wydawało się lekkomyślne, byłam skłonna niemal uwierzyć, że mamy szansę na wygraną – teraz już po prostu musiało być dobrze.
CZYTASZ
LOST IN THE TIME [KSIĘGA III: MROK]
FanfictionOd śmierci Isabeau i jej dzieci mija kilka miesięcy. Nadejście lata wpływa pozytywnie na odbudowę Miasta Nocy i jego mieszkańców. Wydaje się, że prócz zbliżającego się ślubu Renesmee i Gabriela, nie ma niczego, co mogłoby ponownie zakłócić spokój te...