Layla
Nie chciała płakać, łzy jednak uparcie nie przestawały płynąć. Layla czuła się pokonana i oszołomiona, ale nie miała siły, żeby jakkolwiek bezsensownie walczyć z samą sobą. To nie miało sensu, podobnie jak i bezsensowne wydawały się jej dotychczasowe starania o to, żeby zaangażować się w coś, co od samego początku nie było jej pisane. Nie chodziło nawet po prostu o związek z Rufusem, ale o miłość w czystej postaci, bo przecież powinna była wiedzieć, że ktoś taki jak ona nigdy nie stworzy prawdziwej, szczerej relacji. Pamiętała o tym przez te wszystkie lata, ale kiedy przyszło co do czego, odważyła się zaryzykować, a teraz musiała zapłacić za błędy.
Isabeau tuliła ją do siebie i raz po raz przeczesywała palcami jasne włosy siostry. Obie siedziały na kanapie, a Layla praktycznie leżała na Beau, trzymając głowę na jej kolanach. Na przemian patrzyła w sufit albo zaciskała powieki, ale niezależnie od sytuacji, nie była w stanie powstrzymać słonych kropel, które wymykały jej się spod powiek i spływały po policzkach, ostatecznie wsiąkając we włosy. Obraz rozmazywał jej się przed oczami, ale wspomnienia i słowa pozostawały nieznośnie żywe i wyraźne. To doprowadzało ją do szału, ale nie miała siły na to, żeby jakkolwiek dać upust narastającej frustracji. Wątpiła zresztą, żeby poczuła się lepiej, nawet gdyby wpadła w szał i nagle zaczęła krzyczeć albo niszczyć wszystko, co tylko wpadnie jej w ręce.
– Jestem taka głupia, Beau... – westchnęła. Unikała spoglądania w błękitne oczy siostry, nawet jeśli zdawała sobie sprawę z tego, że nie doszuka się w nich powątpienia czy krytyki. Jeśli już, mogła spodziewać się współczucia, ale ta perspektywa wydawała się jeszcze gorsza, bo Layla wątpiła, żeby zasłużyła na jakiekolwiek pozytywne uczucia. – Gabriel miał rację. Nie powiedział mi tego, ale od samego początku miał rację, kiedy próbował mnie przed nim chronić.
– Sama nie wierzysz w to, co mówisz, Lay. – Głos Isabeau był zaskakująco spokojny i czuły, chociaż to zwykle nie było w stylu dziewczyny. Isabeau zawsze pozostawała chłodna, nawet wobec rodzeństwa. – Kotku, proszę cię, przestań opowiadać bzdury.
– Kiedy to nie są bzdury! – zaoponowała, kręcąc głową. Niepewnie spojrzała w twarz Isabeau, po czym westchnęła, kiedy nie zobaczyła niczego, prócz zrozumienia. Właśnie dlatego zdecydowała się przyjść do Isabeau, chociaż to Gabriel był jej duchowo bliższy; potrzebowała kogoś, kto ją zrozumie, ale i będzie w stanie powiedzieć jej, co takiego zrobiła źle, a Isabeau idealnie nadawała się do tej roli. – Po prostu się ze mną zgódź i będzie po problemie.
Beau zaśmiała się smutno, ale nie podjęła tematu. Jej palce znów zaczęły rytmicznie przeczesywać jasne włosy siostry, przynosząc jej swego rodzaju ukojenie, chociaż uczucie to i tak nie miało trwać zbyt długo. Layla wciąż była na krawędzi załamania i raczej wątpiła, żeby ktokolwiek zdołał uchronić ją przed wpadnięciem w przepaść.
Zapadła chwila milczenia, ale nie było w tym niczego wymuszonego. Isabeau była dobrym słuchaczem, może dlatego, że potrafiła nie tylko udzielać trafnych rad, ale również milczeć. Cisza miała w sobie coś dobrego, nawet jeśli przeciągające się milczenie sprawiało, że Layli tym trudniej było walczyć ze wspomnieniami i sprzecznymi myślami, które wydawały się walczyć o jej uwagę. Zapomnienie miało być trudniejsze niż jej się wydawało, ale przynajmniej jak na razie zdołała się uspokoić, a to już samo w sobie było postępem.
CZYTASZ
LOST IN THE TIME [KSIĘGA III: MROK]
FanfictionOd śmierci Isabeau i jej dzieci mija kilka miesięcy. Nadejście lata wpływa pozytywnie na odbudowę Miasta Nocy i jego mieszkańców. Wydaje się, że prócz zbliżającego się ślubu Renesmee i Gabriela, nie ma niczego, co mogłoby ponownie zakłócić spokój te...