Lawrence
Lawrence rzucił się do przodu niemal w tym samym momencie, co Carlisle. Oboje instynktownie rzucili się ochronić Esme, ale Aqua nawet nie próbowała jej dosięgnąć, w zamian przeskakując nad wampirzycą i lądując kilka metrów za jej plecami. Wylądowała w kucki i niemal natychmiast poderwała się do biegu, w pośpiechu zamieniając się w kolorową smugę. Lawrence nie zastanawiał się długo, tylko natychmiast rzucił się za nią, rozgniewany i jeszcze bardziej rozdrażniony niż w momencie, kiedy zorientował się, że Aqua bez trudu blokuje jego zdolności, przez co nie był w stanie narzucić jej swojej woli.
– Och, daj spokój, L! – Kobieta obejrzała się przez ramię, żeby rzucić mu zagniewane spojrzenie. – Naprawdę zamierzasz teraz zmieniać strony, tylko dlatego, że jesteś zbyt słaby, żeby wprowadzić nasz plan w życie? – zadrwiła, jednocześnie wybijając się w powietrze i z nadzwyczajną wręcz wprawą wskakując na gałąź najbliższego drzewa, które tylko znalazło się w zasięgu jej wzroku.
– Twojego planu – poprawił ją machinalnie, jednocześnie w ostatniej chwili wytracając prędkość i zatrzymując się przed kryjówką Aquy. – O ile sobie przypominam, ani słowem nie było o tworzeniu armii i organizowaniu rzezi w środku miasta. Nie wiem, co się w tej twojej ślicznej główce zrodziło, ale jeszcze nie mam problemów z pamięcią i te raczej mi nie grożą, dlatego...
Musiał gwałtownie urwać i uskoczyć, kiedy wampirzyca spróbowała wykorzystać chwilę jego nieuwagi i na niego zeskoczyć. Aqua syknęła, kiedy potknęła się o własne nogi i upadła na ziemię, zdążyła jednak ponownie poderwać się do biegu, zanim w ogóle zdołałby jej dosięgnąć.
– Za dużo gadasz. Mówiłam ci to już?
Wydął usta i zmierzył ją gniewnym spojrzeniem. Och, dlaczego ze swoją nienaganną sylwetką i aureolą złotych włosów musiała przypominać mu Beatrycze?
– Nie. I chyba wolałbym, żebyś nadal milczała – stwierdził chmurnie, próbując się do niej przybliżyć, ale kobieta jednocześnie zaczęła się wycofywać, przez co odległość między nimi wciąż pozostawała taka sama. – Mówiąc szczerze, wolałem cię w tym bardziej kruchym wydaniu, kiedy nie miałaś większego wyboru, a jedynie traktować mnie z należytym szacunkiem – dodał, ale zyskał jedynie tyle, że Aqua roześmiała się w głos.
– Doprawdy? – Idealne brwi powędrowały ku górze. – Przykro mi, ale chyba najwyższa pora wybrać się na emeryturę – zadrwiła i w tamtym momencie zdecydowała się przerwać bezsensowną ucieczkę, żeby ostatecznie zaatakować.
Strumień wody trysnął z jej wyciągniętych rąk. Lawrence instynktownie uskoczył, bo chociaż żywioł w żaden sposób nie był w stanie mu zaszkodzić, ciśnienie mogło go unieruchomić, a na to nie zamierzał sobie pozwolić. Aqua nie dawała za wygraną i chociaż nie miała czasu na to, żeby stworzyć coś tak imponującego, jak wodna kopuła, jej ataki okazały się na tyle precyzyjne i uciążliwe, że były pastor dopiero kryjąc się za solidnym pniem starego dębu był w stanie chociaż na chwilę przystanąć w miejscu. Zamarł, nasłuchując i przygotowując się na kolejny atak ze strony jasnowłosej wampirzycy, ale dookoła zapanowała nieprzenikniona cisza i wszystko wskazywało na to, że Aqua jak na razie nie zamierza ruszyć się z miejsca. Przestała atakować, bo nie słyszał już strumienia wody, ale jednocześnie nie był na tyle naiwny, żeby zaryzykować wychylenie się ze swojej kryjówki, skoro dziewczyna tego oczekiwała.
CZYTASZ
LOST IN THE TIME [KSIĘGA III: MROK]
FanfictionOd śmierci Isabeau i jej dzieci mija kilka miesięcy. Nadejście lata wpływa pozytywnie na odbudowę Miasta Nocy i jego mieszkańców. Wydaje się, że prócz zbliżającego się ślubu Renesmee i Gabriela, nie ma niczego, co mogłoby ponownie zakłócić spokój te...